Krewni żony poprosili, żebyście zostali u nas przez tydzień, ale był to pretekst, żeby zostać na dłużej: „No cóż, to moja ciotka, nie wyrzucę jej przecież na ulicę”

Kiedy wraz z żoną w końcu kupiliśmy nasze dwupokojowe mieszkanie, poczułem ulgę.

Przez ile lat wynajmowaliśmy mieszkanie, oszczędzaliśmy na wszystkim, żeby w końcu mieć własne.

To było nasze miejsce, nasza mała przestrzeń, gdzie można było swobodnie oddychać.

Oboje pracowaliśmy, stopniowo urządzaliśmy mieszkanie, planowaliśmy przyszłość. Ale spokój nie trwał długo.

Pewnego wieczoru żona powiedziała:

— Słuchaj, moja ciotka prosi, żebyśmy pozwolili jej zatrzymać się u nas na tydzień. Remontuje mieszkanie i mówi, że nie ma gdzie się podziać.

Screen freepik

Pomyślałem: tydzień to żadna katastrofa. Oczywiście nie jest to zbyt wygodne, ale jesteśmy ludźmi, trzeba pomagać. Zgodziłem się.

Następnego dnia przyjechała ciotka z walizką. Walizka była tak duża, że żartobliwie rzuciłem:

— Na długo?

Uśmiechnęła się tylko i odpowiedziała:

— Nie, na tydzień, tak jak ustaliliśmy.

Ale tydzień minął i nikt nawet nie myślał o pakowaniu się. Wręcz przeciwnie, w naszej szafie było więcej rzeczy, w łazience – jej kosmetyki, a w kuchni – słoiki z jakimiś przetworami. Kiedy ostrożnie zasugerowałem żonie:

„Może czas poszukać ciotce innego mieszkania?”

Odpowiedziała zirytowana:

„Chcesz wyrzucić człowieka na ulicę? To moja ciotka!”

Milczałem. Ale w środku wszystko wrzało. Przecież umawialiśmy się na tydzień. Minął miesiąc, drugi. Ciotka zachowywała się już tak, jakby to było jej mieszkanie.

Siedziała na moim miejscu przed telewizorem, dyktowała, co i kiedy mam gotować, komentowała nawet to, jak układam swoje rzeczy. Pewnego razu usłyszałem:

— W tym pokoju lepiej byłoby postawić kanapę, a szafę przesunąć.

Ledwo się powstrzymałem. To było już zbyt wiele. Zacząłem unikać domu, zostawałem w pracy, bo nie miałem siły słuchać cudzych wskazówek we własnym mieszkaniu.

W końcu nie wytrzymałem:

„Dość! Nie mogę już. To nasz dom, a ja czuję się tu jak gość. Umówiliśmy się na tydzień!”

Ciotka obraziła się i powiedziała:

— Jeśli jest ci tak ciężko, to pójdę. Ale pamiętaj: rodziny się nie wyrzuca.

Żona nie poparła mnie, powiedziała:

— Przecież to moja ciotka, jak mogę jej powiedzieć „pakuj się”?

Czułem, że zostałem sam w tej sytuacji. I wtedy postawiłem kropkę:

— Jeśli chcemy pozostać rodziną, musi być porządek. Obcy ludzie nie mogą mieszkać z nami bez końca.

Te słowa przyniosły skutek. Ciotka wyjechała po kilku dniach. Ale pozostał niesmak. Zobaczyłem, jak łatwo można stracić spokój i przestrzeń, jeśli raz zgodzisz się na „tylko tydzień”.

Teraz wiem: obcy ludzie, nawet najbliżsi, nie powinni stać się panami w twoim domu. Bo twój dom to twoja forteca. I nikt nie ma prawa mieszkać tam bez twojej zgody.

Ciotka nie chciała zostawić mi mieszkania, więc już do niej nie jeżdżę. Żona mnie w tym wspiera

Zapomniałam telefonu w domu i wróciłam po niego. Mój mąż rozmawiał przez telefon z moją teściową: „Mamo, zrobimy ci remont jeszcze lepszy niż u nas”

Rodzice męża dali nam domek letniskowy i zrobiliśmy tam remont. Kiedy przyjechaliśmy, odpoczywała tam już rodzina jego siostry: „Nie było was, mama powiedziała, że można”