Kiedy zarabiałem więcej niż moja żona, utrzymywałem rodzinę. Ale kiedy zaczęła dużo zarabiać, odmówiła dzielenia się wydatkami przynajmniej w połowie

Moja żona Katarzyna i ja jesteśmy małżeństwem od kilku lat. Nie mamy jeszcze dzieci, ale planujemy to w najbliższej przyszłości.

Nigdy nie mieliśmy żadnych problemów jeśli chodzi o życie codzienne i wspólny budżet, we wszystkim się zgadzaliśmy.

Umowa była taka, że wpłacaliśmy pieniądze do budżetu rodzinnego proporcjonalnie do naszych zarobków. Ja dostawałem wielokrotnie więcej niż Katarzyna. Można więc powiedzieć, że utrzymywałem rodzinę.

Jej pensja wystarczała na osobiste potrzeby, takie jak ubrania, kosmetyki i wyjazdy na różne zabiegi. Nie przeszkadzał mi ten układ. Przecież nie będę wymagał od żony, żeby inwestowała w rodzinę na równi ze mną, skoro mamy zupełnie inne punkty startowe.

Katarzyna pracowała w salonie kosmetycznym jako manikiurzystka. Nie miała zbyt wielu klientów, a sama firma pobierała ogromny procent z czeku. Ale moja żona zawsze lubiła to robić. Dodatkowo, dzięki mnie, nie było problemów z pieniędzmi.

screen Youtube

Ale pewnego dnia jedna z jej przyjaciółek, również pracująca w tej branży, poradziła jej, by otworzyła własne biuro. Tak, na początku musiała zacisnąć pasa i zainwestować w projekt. Ale potem, według jej przyjaciółki, można mieć znacznie mniej klientów, ale zarabiać więcej! Katarzyna była zachwycona tym pomysłem.

Nie mogłem nie wesprzeć żony. Zapewniłem ją, że jeśli będzie potrzebowała pomocy finansowej na początkowym etapie, to na pewno się przyłączę. I Katarzyna zaryzykowała.

Na początku myślała, że nie wszystko pójdzie dobrze. Ale efekt poczty pantoflowej zadziałał w stu procentach. Wykonała swoją pracę perfekcyjnie, a jej ceny były całkiem przystępne.

Jej nowi klienci zaczęli polecać Katarzynę jako specjalistkę swoim przyjaciołom i znajomym. Tak więc dość szybko moja żona zyskała wystarczającą liczbę klientów, aby ciężko pracować, ale też sporo zarabiać.

W ciągu kilku miesięcy zdobyła jeszcze większe doświadczenie. A klientów nie brakowało. Początkowo nie planowała rekrutacji praktykantów ani rozbudowy salonu, więc podniosła ceny swoich usług. Niektórzy nowi klienci zrezygnowali, ale wielu zgodziło się na te warunki. W efekcie Katarzyna zaczęła zarabiać nawet więcej ode mnie.

Byłem naprawdę szczęśliwy z powodu mojej żony. Niemal natychmiast postanowiłem omówić z nią nasz zaktualizowany budżet rodzinny. Zasugerowałem żonie, że teraz ona też jest moim żywicielem rodziny!

I tak jestem mężczyzną i będę ponosił wydatki w jak największym stopniu, nawet jeśli ona zarabia teraz więcej. Ale proponuję przynajmniej podzielić wydatki
mniej więcej na pół.

Moja żona odpowiedziała, że nie rozumie, dlaczego, skoro teraz zarabia więcej, ma utrzymywać rodzinę? To nie była nasza umowa.

Nie proponuję jej utrzymywania rodziny. Sugeruję, tylko byśmy dzielili się wydatkami pół na pół. Chociaż zarabia więcej, mogłaby teraz więcej zainwestować.

Moja żona bezkompromisowo stwierdziła, że nie prosi mnie o pieniądze na kosmetyki, ubrania, kwiaty czy prezenty, więc wydatki rodzinne spadają na mnie.

Byłem tak zaskoczony jej chamstwem, że dopiero po rozmowie przypomniałem sobie, że tak naprawdę bardzo jej pomogłem na początku jej tak zwanego biznesu! Bez moich pieniędzy nie otworzyłaby ani jednego własnego salonu. I przez kilka lat Katarzyna żyła na luzie, nie odmawiając sobie niczego.

I dobrze, że teraz jest tak, jak jest. Mimo że zarabiam mniej niż moja żona, nadal otrzymuję przyzwoitą pensję i mam możliwość wydawania pieniędzy na rodzinę. A jeśli coś mi się stanie? Zachoruję lub coś podobnego? Czy moja żona nie będzie mnie wspierać nawet w takim przypadku?

Nie rozwiązaliśmy jeszcze tego problemu. Zawiesiłem konflikt i zastanawiam się, co z tym wszystkim zrobić. Nigdy nie spodziewałem się, że poprawa sytuacji finansowej jednego z małżonków może spowodować pęknięcie w związku, a nie odwrotnie.

Mój mąż i ja pomagamy naszej córce z pieniędzmi, mimo że ma ona prawie trzydzieści lat. Ale nigdy nie otrzymaliśmy żadnej wdzięczności

Nasza przyjaciółka zdecydowała, że może przychodzić do naszego domku letniskowego, kiedy tylko chce, ale nie mogłam tego znieść i powiedziałam jej wszystko, co o niej myślę

Do starszej kobiety podeszła sąsiadka i powiedziała: „To ty jesteś teraz potrzebna. Nie rób sobie nadziei, twoje dzieci dorosną i nie będziesz już potrzebna”