Ciekawostki

Kiedy zaprosiłam rodziców syna na urodziny, nie przypuszczałam, że mama znów zacznie mi przypominać, że to dzięki nim mam mieszkanie i dobrego męża

Mój syn bardzo czekał na ten dzień. Kończył dziesięć lat i już od tygodnia opowiadał wszystkim, że przyjadą babcia z dziadkiem, że będzie tort i balony, że sam wybierze, którą świeczkę zdmuchnie jako pierwszą.

Ja biegłam od sklepu do sklepu, piekłam ciasto, przygotowywałam przekąski, dekorowałam pokój. Chciałam, żeby wszystko było idealne. W końcu w środku nadal mieszkała dziewczynka, która marzyła, żeby mama ją pochwaliła – choć raz, szczerze.

Przybyli punktualnie — mama w jasnym kostiumie, z bukietem, tata milczący, ale przyjazny. Jak zawsze przywitałam ich z uśmiechem, chociaż gdzieś w głębi duszy wiedziałam już, że święto zakończy się dla mnie ciężkim osadem.

— Ładnie u was — powiedziała mama, rozglądając się po naszym salonie. — Nie na darmo pomogliśmy wam wtedy z mieszkaniem.

Masz też dobrego męża — również dzięki naszej zgodzie — uśmiechnęła się, ale ten uśmiech miał posmak przypomnienia, a nie czułości.

Screen freepik

Udawałam, że nie słyszałam. Podałam herbatę, postawiłam ciasto, pomagałam synowi rozpakowywać prezenty. A mama kontynuowała, jakby chciała, żeby wszyscy w pokoju wiedzieli, komu mam być wdzięczna za swoje życie.

— Ona, Marta z twojej szkoły — kontynuowała mama — też kiedyś była dumna, wszystko chciała sama. A gdzie jest teraz? W wynajmowanym mieszkaniu, bez męża. A ty masz wszystko — dom, rodzinę. Bo wtedy nie żałowaliśmy pieniędzy.

Widziałam, jak mój mąż zaciska usta. Było mu przykro, ale milczał — z szacunku. Mój syn nic nie rozumiał, po prostu biegał wokół, cieszył się prezentami. A ja siedziałam i czułam, jak topnieje szczęście, jak w gardle pojawia się gulka.

Wiele razy próbowałam z nią porozmawiać. Mówiłam: „Mamo, jestem ci wdzięczna za wszystko, ale proszę — nie przypominaj mi o tym ciągle”. Ona tylko się śmiała:

— Jesteś taka wrażliwa. Co w tym takiego? To przecież prawda. Gdyby nie my, kto wie, jak byś żyła.

I znowu, w dniu urodzin mojego syna, zamiast ciepłego święta, słuchałam starej piosenki o długach, których nie można spłacić.

Chciałam po prostu być córką, a nie dłużniczką. Chciałam, żeby mama powiedziała: „Jestem z ciebie dumna”. Ale zamiast tego — tylko lista zasług.

Po uroczystej herbatce wyszłam do kuchni, żeby trochę odetchnąć. Stałam przy oknie, patrzyłam, jak robi się ciemno, i nagle zrozumiałam, że w pewnym momencie przestałam czekać na aprobatę. Dorosłam, mam własną rodzinę, własne błędy i radości. Ale dziecko we mnie nadal cierpiało.

Mama weszła do kuchni i zobaczyła mnie ze spuszczonymi ramionami.

— Co się stało? — zapytała. — Obraziłaś się?

— Nie, mamo. Po prostu jestem zmęczona.

— Czym? Przecież miło spędziłyśmy czas.

— Tym, że nie widzisz, że już dorosłam.

Milczała przez kilka sekund, a potem tylko westchnęła:

— Chcę tylko jak najlepiej.

Te słowa słyszałam przez całe życie. I być może właśnie dlatego tak trudno było mi odpuścić urazy — bo wiedziałam, że w jej rozumieniu naprawdę chciała mi dobrze. Po prostu jej „dobro” zawsze miało swoją cenę — wdzięczność, ciszę, uległość.

Kiedy odjechali, syn zasnął szczęśliwy, tuląc nową maszynę. Sprzątałam ze stołu i złapałam się na myśli: i tak ją kocham. Mimo wszystko. Ale teraz chcę czegoś innego. Chcę, żeby między nami nie było długów, tylko ciepłe rozmowy.

Może kiedyś ona też to zrozumie. A na razie uczę się nie odpowiadać bólem na jej słowa. Po prostu milcząco akceptuję, stawiam czajnik i myślę: najważniejsze, żeby mój syn nigdy nie czuł tego, co ja czułam. Żeby wiedział: miłość to nie nagroda za posłuszeństwo. To po prostu miłość.

Moja synowa mieszka już od pięciu lat w mieszkaniu, które kupiliśmy dla naszego syna. A ja po prostu chciałam być dla niej dobrą teściową

„Nie będzie wesela, jeśli goście nie zapłacą za siebie, a nas nie wystarczy dla wszystkich, tym bardziej, że obecnie jest to normalna praktyka”: syn nie wiedział, jak przekonać rodziców, aby postąpili inaczej

Postanowiłam świętować swoje urodziny w domu. Przygotowałam smakołyki, zaprosiłam najbliższych, ale nawet nie przypuszczałam, że teściowa obróci wszystkie moje starania w pył

Roman Tkach

Życiorys: 2018 - 2021 - redaktor naczelny i dziennikarz portali Dzisiaj (do 2018) i Kraj (do 2021). 2022 i do chwili obecnej - redaktor portalu internetowego Koleżanka. Edukacja: Narodowy Uniwersytet Biozasobów i Zarządzania Przyrodą w Kijowie. Specjalność: Wydział Agrobiologii. Poziom wykształcenia: specjalista. Zainteresowania: wędkarstwo, sport, czytanie książek, podróże.

Recent Posts