Ciekawostki

Kiedy urodziłam dwie dziewczynki, rodzice męża odmówili odwiedzin i nawet nie zadzwonili, za to jego bratowi dali dom i samochód: „Urodziłaś dziewczynki, a w naszej rodzinie rodzą się chłopcy”

Kiedy urodziłam dwie córeczki, myślałam, że to będzie najszczęśliwszy czas mojego życia.

Wydawało mi się, że każdy dzień będzie wypełniony dziecięcym śmiechem, zapachem mleka i ciepłem rodziny.

Ale zamiast radości przyszło rozczarowanie – nie od męża, nie od dzieci, ale od tych, od których najbardziej oczekiwałam wsparcia – od jego rodziców.

Pamiętam dzień, kiedy wróciłam ze szpitala. Dwie maleńkie dziewczynki spały spokojnie w kołyskach, a ja siedziałam przy oknie i czekałam.

Myślałam, że zaraz pojawią się teściowie – z kwiatami, z uśmiechem, z dobrym słowem. Minął jednak dzień, potem drugi, tydzień… cisza.

Screen freepik

Nawet telefonu nie było.

– Może coś się stało? – zapytałam ostrożnie męża.

Wzruszył tylko ramionami.

– Nie wiem, może się obrazili, że nie zadzwoniłaś od razu po porodzie.

– Ale przecież byłam w szpitalu, nie miałam siły – odpowiedziałam cicho.

– Wiesz, jacy są – mruknął. – U nas w rodzinie zawsze rodzą się chłopcy.

Wtedy nie zwróciłam na to większej uwagi. Pomyślałam, że to żart. Ale z każdym dniem coraz wyraźniej widziałam, że to nie żart.

Pewnego ranka mąż odebrał telefon od brata. Rozmawiał długo, a potem wyszedł z pokoju z dziwną miną.

– Wiesz, rodzice przepisali mu dom na wsi i kupili samochód.

Zamarłam.

– Jak to? A nam?

– Mama powiedziała, że on „kontynuuje ród”, a my… – urwał, unikając mojego wzroku. – My mamy dziewczynki.

Te słowa zraniły mnie głęboko. Czy naprawdę dla kogoś moje dzieci były mniej warte tylko dlatego, że nie są chłopcami?

Mijały lata, a teściowie nie pojawiali się. Żadnego prezentu na urodziny, żadnego telefonu. Nawet wtedy, gdy dziewczynki rysowały dla nich laurki i prosiły tatę, żeby zawiózł je babci, on tylko smutno kręcił głową.

– Nie trzeba, – mówił, – i tak nie zrozumieją.

Starałam się zachować spokój. Nie chciałam, żeby moje córki dorastały z poczuciem, że ktoś ich nie kocha. Więc wymyślałam bajki:

– Babcia mieszka daleko, ma dużo pracy. Dziadek też jest bardzo zajęty.

Ale dzieci dorastały i prawda stawała się coraz bardziej widoczna.

Pewnego wieczoru starsza córka zapytała:

– Mamo, dlaczego babcia i dziadek nie chcą nas zobaczyć? Zrobiliśmy coś złego?

Poczułam, jak ściska mi się serce.

– Nie, kochanie. Jesteście najlepsze na świecie. Po prostu nie wszyscy dorośli rozumieją, że dziewczynki to też dar.

Przytuliła mnie mocno.

– Nic nie szkodzi, mamo. My jesteśmy twoją rodziną, prawda?

Te słowa zapamiętałam na zawsze.

Ale kiedy pewnego dnia zobaczyłam w internecie zdjęcia mojej teściowej z nowonarodzonym synem jej drugiego syna, wszystko się we mnie
przewróciło. Kwiaty, prezenty, wielki wózek, a pod zdjęciem podpis: „Wreszcie chłopak w rodzinie!”

Płakałam. Nie ze złości, ale z bólu. Bo wiedziałam, że moje dziewczynki nigdy nie zobaczą takiej dumy w jej oczach. Nie zrobiły nic złego, ale dla niej zawsze będą „gorsze”.

Kiedy mąż to zobaczył, zamknął laptopa i powiedział tylko:

– Teraz rozumiem. Miałaś rację. Oni żyją przeszłością.

Od tamtej pory przestaliśmy czekać. Przestaliśmy dzwonić, przypominać o sobie. Zaczęliśmy żyć po swojemu – spokojnie, bez porównań, bez ocen.

I wiesz co? Kiedy przestaliśmy zabiegać o ich akceptację, zrobiło się lżej. W domu znów pojawił się śmiech, zapach ciasta, rozmowy przy kolacji. Dziewczynki rosły szczęśliwe, bo wiedziały, że są kochane – i to jest najważniejsze.

Niedawno teściowa zadzwoniła. Jej głos drżał:

– Może byśmy przyjechali, choć zobaczyć wnuczki?

Milczałam chwilę, a potem spokojnie odpowiedziałam:

– Możecie przyjechać, jeśli naprawdę chcecie je poznać. Ale nie dlatego, że wam nagle zrobiło się wstyd.

Nie powiedziała nic. Może wreszcie zrozumiała.

Moje dziewczynki rosną silne, mądre, dobre. Każdego wieczoru, gdy kładę je spać, myślę: „Boże, dziękuję Ci za nie.” Bo one są moim cudem, moją siłą i moją dumą.

A jeśli ktoś kiedyś powie, że urodzić dziewczynki to nie „kontynuacja rodu”, po prostu się uśmiechnę. Bo kobieta, która wychowała dwie dobre, szczęśliwe córki, zostawia po sobie znacznie więcej niż tylko nazwisko.

Nie rozumiem, dlaczego nazywałam tę kobietę „mamą”, skoro ona nigdy mnie nie lubiła, a oczekiwała, że będę spełniać wszystkie jej zachcianki: „Przecież cię wychowałam”

Na pierwszym roku studiów dowiedziałam się, że jestem w ciąży, a mój chłopak mnie zostawił. Rodzice również się ode mnie odwrócili. Właśnie wtedy poznałam Filipa

Nie chcę być dla synowej darmową nianią, a do tego sprzątaczką, tym bardziej, że ona cały czas siedzi w domu i spotyka się z koleżankami, a mój syn pracuje

Roman Tkach

Życiorys: 2018 - 2021 - redaktor naczelny i dziennikarz portali Dzisiaj (do 2018) i Kraj (do 2021). 2022 i do chwili obecnej - redaktor portalu internetowego Koleżanka. Edukacja: Narodowy Uniwersytet Biozasobów i Zarządzania Przyrodą w Kijowie. Specjalność: Wydział Agrobiologii. Poziom wykształcenia: specjalista. Zainteresowania: wędkarstwo, sport, czytanie książek, podróże.

Recent Posts

Nie chcę być dla synowej darmową nianią, a do tego sprzątaczką, tym bardziej, że ona cały czas siedzi w domu i spotyka się z koleżankami, a mój syn pracuje

Kilka miesięcy temu, kiedy syn z żoną postanowili zamieszkać u nas na chwilę, byłam zaskoczona,…

21 godzin ago