Ciekawostki

Kiedy tata opuścił mamę, myślałam, że zmęczyło go życie rodzinne i obraziłam się na niego. A teraz, kiedy sama mam rodzinę, zrozumiałam, dlaczego tak postąpił: „Mamo, nie mam możliwości odwiedzać cię codziennie”

Kiedy tata opuścił mamę, miałam wtedy piętnaście lat i cały świat rozsypał mi się na kawałki. Długo wierzyłam, że nic nie może usprawiedliwić jego decyzji.

Patrzyłam na zapłakaną mamę, na jej drżące ręce, na to, jak z dnia na dzień traciła siły, i powtarzałam sobie: „On po prostu uciekł, zmęczyło go rodzinne życie”.

Przestałam z nim rozmawiać, ignorowałam jego telefony, a każde święta były dla mnie wyrzutem sumienia — albo raczej dumy, że jestem po stronie mamy. Wtedy byłam pewna, że mam rację.

Dziś widzę wszystko inaczej. Teraz, kiedy sama mam rodzinę, własny dom i dorastającą córkę, rozumiem, jak łatwo człowiekowi przekroczyć granicę, za którą zaczyna brakować sił.

Czasami z powodu pracy, czasami z powodu codzienności, która oblepia jak lepka mgła i odbiera oddech. Czasami — z powodu tego, że wszyscy czegoś chcą, a ty próbujesz to unieść.

Screen freepik

Mama starzeje się, choć nigdy nie chciała, żeby ktokolwiek to zauważał. Zawsze powtarzała: „Jestem silna, poradzę sobie sama”. Ale od
pewnego czasu jej telefon dzwoni codziennie. A właściwie — dzwoni do mnie. Czasem kilka razy dziennie.

„Córeczko, mogłabyś wpaść po pracy? Tylko na chwilę…”

„Mamo, jestem jeszcze w biurze…”

„To po osiemnastej. Potrzebuję, żebyś sprawdziła mi ten dokument, bo coś nie rozumiem…”

„Mamo, dzisiaj trening córki, nie dam rady…”

„No dobrze… może jutro…”

A potem znowu telefon, za godzinę:

„Mogłabyś tylko sprawdzić piekarnik? Coś mi migocze i… sama nie wiem…”

Za każdym razem czuję narastający ucisk. Między chęcią pomocy a świadomością, że nie potrafię być w dwóch miejscach naraz. Między miłością a poczuciem, że zaczynam tonąć w cudzych oczekiwaniach.

Kilka dni temu powiedziałam jej coś, co długo w sobie nosiłam, ale bałam się wypowiedzieć na głos.

„Mamo, nie mam możliwości odwiedzać cię codziennie.”

Kiedy to powiedziałam, jej twarz zrobiła się sztywna, jakby słowa uderzyły ją jak zimny wiatr. Patrzyła na mnie długo, w milczeniu, a ja nagle poczułam się jak piętnastoletnia dziewczynka znowu wybierająca stronę — tylko nie wiedziałam, którą.

Wracałam wtedy do domu pieszo, choć miałam samochód. Potrzebowałam tej drogi, żeby zebrać myśli.

Słyszałam krople deszczu uderzające o kaptur i nagle, w tej zwyczajnej chwili, zobaczyłam tamtego ojca sprzed lat — zmęczonego, przygarbionego, z walizką w ręku.

Jego wzrok był wtedy smutny, choć wtedy nie chciałam tego widzieć. A dziś widzę. Widzę bardzo wyraźnie.

Może on też próbował powiedzieć mamie, że już nie daje rady? Może też wysyłał sygnały, których nikt nie chciał usłyszeć? Może też był rozdarty między miłością a zwykłą ludzką słabością, o której nikt nie chce mówić?

Teraz, po latach, rozumiem, że odejście nie zawsze oznacza brak miłości. Czasem oznacza brak siły. A siła — to coś, czego nie mamy w nieskończoność.

Kiedy dotarłam do domu, córka podbiegła do mnie, rzucając mi się na szyję, a mąż zapytał:

„Co się stało? Wyglądasz jak po ciężkim dniu.”

„Po prostu… zrozumiałam coś, czego nie rozumiałam latami.”

Tego wieczoru zadzwoniłam do mamy. Tym razem to ja zaczęłam rozmowę.

„Mamo… jutro przyjadę. Ale musimy ustalić pewne zasady. Dla nas obu.”

„Nie chcę ci przeszkadzać…” — wyszeptała.

„Nie przeszkadzasz. Ale nie mogę być codziennie. To nie znaczy, że cię mniej kocham.”

Po dłuższym milczeniu odpowiedziała:

„Może… może ja też czasem potrzebuję nauczyć się prosić o pomoc inaczej.”

A ja zrozumiałam, że w tym całym chaosie życia rodzinnego nie chodzi o to, żeby być idealnym. Chodzi o to, żeby się słyszeć.

Ojciec odszedł, bo nikt go nie słyszał. Mama prawie straciła mnie emocjonalnie, bo nie chciała przyjąć do wiadomości, że dorosłe dzieci też mają swoje życie. A ja byłam o krok od powtórzenia ich błędów.

Teraz chcę inaczej. Chcę, żebyśmy nauczyły się rozmawiać, zanim będzie za późno. Chcę być blisko mamy — ale nie kosztem siebie.

Chcę dawać jej wsparcie — ale nie w formie nieustannego poświęcenia. Chcę być córką, nie opiekunką, która żyje na alarmie.

I chcę wreszcie wybaczyć ojcu, bo dopiero teraz rozumiem, jak ciężko czasem udźwignąć rodzinę, która nie widzi, że też jesteś człowiekiem.

Zawsze chciałam jak najlepiej dla syna, wspierałam go po rozwodzie, a on powiedział, że jeśli nie zostawię mu mieszkania, to na starość będę sama. Teraz nie wiem, co robić

Oddałam synowi swoje mieszkanie, bo miałam nadzieję, że będzie się mną opiekował, ale po usłyszeniu jego rozmowy z żoną zrozumiałam, że się pomyliłam i powinnam była wybrać córkę: „Nie będę opiekować się twoją mamą, trzeba ją oddać do domu spokojnej starości”

Bardzo kocham swojego męża i zawsze chciałam żyć tylko z nim, ale teściowa miała inne plany i każde nasze spotkanie kończyło się jej pretensjami: „Ona nie umie gotować, nie ma porządku w domu, po co z nią mieszkasz”

Roman Tkach

Życiorys: 2018 - 2021 - redaktor naczelny i dziennikarz portali Dzisiaj (do 2018) i Kraj (do 2021). 2022 i do chwili obecnej - redaktor portalu internetowego Koleżanka. Edukacja: Narodowy Uniwersytet Biozasobów i Zarządzania Przyrodą w Kijowie. Specjalność: Wydział Agrobiologii. Poziom wykształcenia: specjalista. Zainteresowania: wędkarstwo, sport, czytanie książek, podróże.

Recent Posts