Screen YT
Od tamtej pory wszystko, co robiłam, robiłam dla niego. Pracowałam w dwóch miejscach, żebym mogła mu kupić nowy plecak, ładniejsze buty, żeby nie czuł się gorszy od innych.
Czasami wracałam późno, zmęczona, ale wystarczyło, że spojrzał na mnie swoimi brązowymi oczami i mówił: „Mamo, jesteś najlepsza”, a ja zapominałam o wszystkim.
Minęły lata. Syn dorósł, skończył studia, znalazł dobrą pracę. Poznał dziewczynę, później wzięli ślub. Ja zostałam sama, ale nigdy nie czułam się samotna – dzwonił często, odwiedzał mnie w weekendy. Byłam dumna. Myślałam: wychowałam porządnego człowieka.
Kiedy urodził mu się pierwszy syn, to ja siedziałam z małym, pomagałam jego żonie, gotowałam obiady, sprzątałam, biegałam po zakupy.
Czułam się potrzebna, a to dla starszej kobiety najpiękniejsze uczucie na świecie. Wtedy nawet nie zauważyłam, jak zaczęłam się
starzeć.
Z czasem jednak wizyty stawały się rzadsze. Najpierw mówili, że mają dużo pracy, potem że dziecko chore, potem że sami potrzebują odpoczynku. Nie narzekałam. Myślałam, że takie czasy – młodzi mają swoje życie, swoje obowiązki.
Aż pewnego dnia syn przyjechał. Stał w drzwiach, elegancki jak zawsze, i powiedział:
– Mamo, spakuj się.
– A dokąd jedziemy? – zapytałam, choć serce zabiło mi szybciej.
– Zobaczysz – odpowiedział, unikając mojego wzroku.
Zaczęłam się cieszyć. Myślałam, że może zabierze mnie do siebie, do wnuków. W końcu tyle razy mówił, że w jego domu zawsze znajdzie
się dla mnie miejsce. Spakowałam więc kilka sukienek, zdjęcie męża, ulubiony kubek.
Kiedy wsiadłam do samochodu, zapytałam niepewnie:
– Synku, a czy twoja żona wie, że przyjeżdżam?
– Tak, mamo, wszystko załatwione – odparł cicho.
Droga była długa. Milczał. Czułam, że coś jest nie tak, ale nie chciałam pytać. Myślałam, że może planuje niespodziankę.
Kiedy zatrzymał się przed dużym, jasnym budynkiem z napisem „Dom spokojnej starości”, nie mogłam uwierzyć.
– Synu… dlaczego tu? – wyszeptałam.
– Mamo, to dla twojego dobra. Tam będziesz miała opiekę, towarzystwo, wszystko czego potrzebujesz. U nas… nie ma warunków – powiedział szybko, jakby chciał się pozbyć ciężaru z serca.
Spojrzałam na niego – mojego chłopca, którego tuliłam, kiedy miał gorączkę, którego uczyłam wiązać sznurówki. Teraz przede mną stał dorosły mężczyzna z obcym wyrazem twarzy.
– Synu, ja zostawiłam ci mieszkanie, wszystko co miałam… a ty tak ze mną postępujesz? – wyszeptałam.
Nie odpowiedział. Patrzył w bok. Chyba też było mu ciężko, ale nie potrafił tego okazać.
Pomógł mi z walizką, wszedł ze mną do środka, przywitał się z pielęgniarką, podpisał jakieś papiery. Potem powiedział, że musi jechać, bo czeka go spotkanie w pracy.
Kiedy drzwi za nim się zamknęły, miałam wrażenie, że zamknęła się też jakaś część mojego życia.
W pokoju stało łóżko, szafa i mały stolik. Z okna było widać ogród z ławeczkami. W powietrzu pachniało czystością i… samotnością.
Starsza kobieta w sąsiednim łóżku uśmiechnęła się do mnie i powiedziała:
– Pierwszy dzień jest najtrudniejszy. Potem będzie lepiej.
Ale ja wiedziałam, że nie będzie. Bo nie chodziło o miejsce. Chodziło o to, że własne dziecko uznało, że już nie pasuję do jego świata.
Wieczorem zadzwonił.
– Mamo, wszystko w porządku? – zapytał.
– Tak, synku. Wszystko dobrze – odpowiedziałam spokojnie, choć łzy spływały mi po policzkach.
Nie chciałam, żeby czuł się winny. Może naprawdę myślał, że robi dobrze. Może dla niego to była troska.
Z czasem przyzwyczaiłam się. Nauczyłam się czekać – na jego telefon, na jego wizytę, na uśmiech wnuka, który czasem do mnie dzwonił przez kamerę.
A jednak każdego wieczoru, patrząc na fotografię męża na stoliku, szeptałam:
– Nigdy nie przypuszczałam, że tak skończy się nasza historia, że dziecko, któremu daliśmy wszystko, odda mnie obcym ludziom.
Ale potem dodawałam cicho:
– Może to też lekcja, żeby kochać nie oczekując nic w zamian.
I tak żyję dalej – spokojnie, z uśmiechem, choć serce już nie takie samo. Bo matka zawsze kocha. Nawet wtedy, gdy świat o niej zapomina.
Nigdy nie uważałem się za faceta, który zdradza. Zawsze mówiłem, że jeśli w małżeństwie coś…
Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni ktoś zapytał mnie, czy ja w ogóle jestem szczęśliwa.…
Nie pamiętam momentu, w którym mogłabym powiedzieć, że mój mąż mnie kochał. Byliśmy razem, mieszkaliśmy…
Nigdy nie byliśmy naprawdę blisko. Nie tak, jak sobie wyobrażałam, kiedy wychodziłam za mąż. Wtedy…
Dwa lata temu przeszliśmy na emeryturę. Pamiętam ten dzień bardzo wyraźnie. Wyszedłem z pracy z…
Nigdy nie myślałam, że będę jedną z tych matek, które dowiadują się o ślubie własnego…