Screen IStockphoto
Nagle staje się uważny, uprzejmy, gotowy biec do sklepu o każdej porze dnia i nocy, gotowy przestawiać meble, gotować, sprzątać, słuchać każdej uwagi.
I za każdym razem mam wrażenie, że w tym domu przestaję istnieć ja i nasze dziecko, a zostaje tylko ona — jego mama.
Na początku próbowałam to bagatelizować. Mówiłam sobie, że to normalne. W końcu to jego matka. Przecież dobrze, że ją szanuje.
Przecież lepiej, gdy syn jest troskliwy, niż obojętny. Tylko że z czasem ta troska zaczęła boleć.
— Mamo, usiądź, ja to zrobię — mówił, kiedy tylko przekraczała próg.
— Po co ty wstajesz, przecież się zmęczysz — dodawał, gdy sięgała po szklankę.
— Ty się nie wtrącaj — rzucał w moją stronę, gdy próbowałam coś powiedzieć.
A ja stałam z boku, z dzieckiem na rękach, i zastanawiałam się, od kiedy w tym domu jestem gościem.
Teściowa szybko zorientowała się, że ma tu pełną władzę. Zaczęła przychodzić coraz częściej.
Najpierw „na chwilę”, potem „na herbatę”, aż w końcu po prostu wchodziła, jakby to było jej mieszkanie. Siadała w fotelu i obserwowała.
— Zupa trochę za słona — rzucała niby od niechcenia.
— Dziecko powinno już spać, nie uczycie go dyscypliny.
— Za moich czasów kobieta potrafiła lepiej zorganizować dom.
Mój mąż kiwał głową.
— Mama ma rację — mówił. — Ona wie lepiej.
Próbowałam rozmawiać z nim spokojnie, kiedy zostawaliśmy sami.
— Czy ty w ogóle zauważasz, co się dzieje? — zapytałam któregoś wieczoru.
— Przesadzasz — odpowiedział bez wahania. — Mama chce dobrze.
Chciałam dobrze też ja. Chciałam spokojnego domu, bezpieczeństwa dla dziecka, partnera, który będzie po mojej stronie. Ale z każdym
dniem czułam, że przegrywam z kimś, kto nie powinien być moją rywalką.
Najgorsze było to, że nasz syn zaczął to widzieć.
— Czemu babcia zawsze krzyczy, a tata się nie złości? — zapytał pewnego dnia.
Zamarłam.
— Bo… babcia jest starsza — odpowiedział mąż za mnie. — Trzeba ją szanować.
A gdzie w tym wszystkim był szacunek do mnie?
Teściowa coraz częściej krytykowała mnie przy nim, a on milczał. Albo, co gorsza, przytakiwał.
— Ona się nie stara — mówiła. — Ty tyle pracujesz, a ona nawet domu nie ogarnie.
— No właśnie — dorzucał. — Mogłabyś się bardziej postarać.
Pamiętam dzień, w którym pękłam. Teściowa przyszła bez zapowiedzi, usiadła przy stole i zaczęła rozdawać polecenia.
— Trzeba dziecko zapisać na dodatkowe zajęcia.
— Trzeba zmienić dietę.
— Trzeba pomyśleć o przyszłości.
— A może zapytamy matkę dziecka? — powiedziałam w końcu cicho, ale stanowczo.
Zapadła cisza. Mój mąż spojrzał na mnie tak, jakby mnie nie poznawał.
— Nie podnoś głosu na moją mamę — powiedział chłodno.
— Ja nie podnoszę głosu. Ja chcę być słyszana — odpowiedziałam.
Teściowa wstała teatralnie.
— Widzisz, synu, jaka ona jest? Niewdzięczna. Ja tylko chcę pomóc.
I wtedy zrozumiałam coś strasznego. Że ona nie tylko korzysta z tej sytuacji. Ona ją buduje. A on jej na to pozwala.
Tego wieczoru nie spałam. Siedziałam w kuchni i myślałam o sobie sprzed lat. O kobiecie, która miała marzenia, plany, która wierzyła,
że tworzy rodzinę, a nie trójkąt, w którym zawsze będzie na ostatnim miejscu.
Rano powiedziałam mu wprost:
— Albo jesteśmy rodziną my, albo ty i twoja mama. Ja dłużej tak nie potrafię.
Zaśmiał się nerwowo.
— Stawiasz mnie pod ścianą?
— Nie. Ja ratuję siebie.
Nie odpowiedział. Wyszedł do pracy. A po południu zadzwoniła teściowa.
— Co ty sobie wyobrażasz? — syknęła. — Chcesz mi odebrać syna?
Rozłączyłam się bez słowa. Po raz pierwszy.
Nie wiem, jak to się skończy. Wiem tylko, że już nie chcę być tłem w cudzym życiu. Nie chcę, żeby moje dziecko dorastało, patrząc,
jak matka jest pomijana, uciszana, odsuwana.
Jeśli on nie zrozumie, że ma żonę i dziecko, a nie tylko matkę — będę musiała podjąć najtrudniejszą decyzję w swoim życiu. Bo miłość
nie polega na tym, że zawsze robisz wszystko dla jednej kobiety, zapominając o tej, którą wybrałeś na życie.
A ona doskonale o tym wie. I właśnie dlatego z tego korzysta.
Zostawiłem żonę dla kobiety młodszej ode mnie o dwadzieścia lat i przez długi czas byłem…
Jesteśmy razem od dwudziestu lat. Kiedy mówię tą cyfrę na głos, brzmi jak coś solidnego,…
Przez wiele lat byłam przekonana, że dobre małżeństwo polega na tym, że kobieta słucha. Że…
Nigdy nie sądziłam, że można się poczuć upokorzonym przez coś tak banalnego jak stare rzeczy.…
Nigdy nie uważałem się za faceta, który zdradza. Zawsze mówiłem, że jeśli w małżeństwie coś…
Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni ktoś zapytał mnie, czy ja w ogóle jestem szczęśliwa.…