Zawsze wiedziałam, że mój mąż ma szczególną więź ze swoją rodziną. Oczywiście na początku naszego związku wydawało mi się to wspaniałe, bo oznaczałoby, że został wychowany w najlepszych tradycjach i będzie szanował mnie i nasze przyszłe dzieci.
To nie jest pierwsze małżeństwo mojego męża, Jacek ma dzieci z poprzedniego małżeństwa. Często bawiliśmy się z nimi w parku, a ja zdałam sobie sprawę, że mogę nie mieć dzieci i obdarzyłam je miłością.
Na początku mieszkaliśmy w domu rodziców Jacka, którzy zaakceptowali mnie jako swoją córkę i dali nam cały pokój.
Jednak, jak to często bywa, dochodziło do kłótni, każdy chciał pokazać, że to on rządzi. Ktoś zabiera cudzą rzecz, buty nie są na właściwym miejscu, na obiad gotuje się niewłaściwe danie.
Oczywiście to mnie odrzuca, w ogóle nie czuję się jak gospodyni. W końcu doszło do dzielenia jedzenia.
Potem zaczęłam rozmawiać z Jackiem o tym, że lepiej by było, gdybyśmy mieszkali osobno, nawet w wynajętym mieszkaniu.
Ale on powiedział, że nas na to nie stać, bo oprócz wszystkich wydatków, które musielibyśmy ponosić, on ma jeszcze alimenty na dzieci.
Cierpliwie czekałam, aż Jacek podejmie decyzję o przeprowadzce. W wieku 30+ mieszkanie z rodzicami to wątpliwa przyjemność. Niby jest się dorosłym, ale wciąż czuje się jak dziecko.
Miesiąc temu zmarła moja babcia Ania. Była poważnie chora, a lekarze nie dawali nadziei. Razem z rodzicami zorganizowaliśmy stypę, opłaciliśmy kościół i trumnę.
Przez trzy dni nie mogłam dojść do siebie po tej stracie. Babcia była dla mnie bardzo bliską osobą. Jej śmierć pozostawiła pustkę w
moim sercu.
Przed śmiercią babcia zapisała mi swoje mieszkanie – małe dwupokojowe mieszkanie w spokojnej okolicy. Było blisko dobrych sąsiadów, dogodnych połączeń komunikacyjnych i dużego sklepu.
Postanowiłam porozmawiać z Jackiem o ponownej przeprowadzce. Miałam nadzieję, że tym razem mnie wesprze. Mam mieszkanie, muszę tylko zrobić kilka drobnych remontów. Muszę kupić łóżko, szafę, może pralkę…
I zasugerował sprzedaż. Połowę pieniędzy chciałby dać dzieciom na studia, a drugą połowę ulokować w banku na procent. Byłam w szoku. Nie rozumiałam, dlaczego mam robić dobrze jemu i jego rodzicom, zapominając o własnym dobru.
Moi teściowie są zdrowi, pracują, niczego nie potrzebują. Dlaczego Jacek zdecydował się zostać jest dla mnie zagadką.
Postanowiłam zainwestować swoje pieniądze w remont mieszkania. Pomagają mi tata i wujek, doświadczeni rzemieślnicy. Ale codziennie słyszę to samo: „Kiedy sprzedasz mieszkanie?”.
Do rozmowy dołączyła teściowa. Dosłownie dręczą mnie jak dzięcioły. Nie mogę nawet wypić kawy w spokoju – zaczynają pytać, czy mieszkanie jest na sprzedaż.
Wczoraj Jacek postawił mi ultimatum: „Albo sprzedam mieszkanie, albo się rozwiedziemy”. Czy on nie zdaje sobie sprawy, że ono wymaga remontu? Dlaczego mamy mieszkać osobno?
Szczerze mówiąc, byłam bardzo rozczarowana jego zachowaniem. Teraz chcę spakować swoje rzeczy i wprowadzić się do mieszkania, jak tylko skończę remont.
Bronisław Komorowski pożegnał najbliższą mu osobę. Była dla niego całym światem