Ciekawostki

Kiedy odwiedziła nas teściowa, myślałam, że przyjechała zobaczyć się z wnukami, ale wszystko stało się jasne, kiedy zapytała mnie o mieszkanie, które dostałam od mamy: „Ile jeszcze będzie stało puste, lepiej by było je wyremontować i wynająć mojej córce, która szuka mieszkania”

Kiedy w niedzielę przyszła do nas teściowa, naprawdę się ucieszyłam. Dzieci skakały z radości, mąż nakrywał do stołu, a ja pomyślałam, że przyszła po prostu odwiedzić wnuki.

Przyniosła szarlotkę, jak zawsze, przytuliła mnie serdecznie — wyglądała jak dobra, ciepła babcia, która przyszła z sercem. Ale, jak się później okazało, jej wizyta miała zupełnie inny cel.

Siedziałyśmy w kuchni, piłyśmy herbatę, rozmawiałyśmy o drobiazgach — o pogodzie, o szkole, o cenach. I nagle, tak jakby mimochodem, zapytała:

— Aniu, a co z tym mieszkaniem, które dostałaś po mamie? Nadal stoi puste?

Nie od razu zrozumiałam, do czego zmierza.

Screen freepik

— Tak — odpowiedziałam spokojnie. — Na razie nikt tam nie mieszka. Nie mam czasu się tym zająć. Może kiedyś zrobię remont, zobaczymy.

Popatrzyła na mnie swoim dobrze znanym wzrokiem — pozornie łagodnym, ale z błyskiem wyrachowania.

— Wiesz, moja Ola ma problem. Wynajmuje mieszkanie, dzieci rosną, ciasno im. Może byście zrobili tam remont i pozwolili jej się
wprowadzić na jakiś czas? Rodzina powinna sobie pomagać.

Zamarłam.

— Przykro mi, ale to moje mieszkanie. Spadek po mamie. Jeszcze nie zdecydowałam, co z nim zrobię.

Teściowa zacisnęła usta.

— Młodzi teraz tylko o sobie myślą. Kiedyś ludzie dzielili się, wspierali nawzajem. Nie wstyd ci?

W kuchni zrobiło się cicho. Dzieci akurat wyszły się pobawić, a herbata w filiżankach wystygła. Mąż siedział obok, milczał.

Spojrzałam na niego, licząc na wsparcie, ale tylko westchnął.

— Mamo, nie teraz. Porozmawiamy o tym później — powiedział.

Wiedziałam jednak, że temat jeszcze wróci.

Kiedy wyszła, długo zmywałam naczynia, choć były czyste. Czułam, jak coś mnie pali od środka. Przecież przyszła nie po to, żeby zobaczyć wnuki. Przyszła z konkretnym planem — żeby postawić mnie pod ścianą.

Wieczorem mąż podszedł do mnie.

— Nie złość się na mamę — powiedział cicho. — Ona tylko chce pomóc Oli.

— Rozumiem — odparłam. — Ale dlaczego ta „pomoc” ma być moim kosztem? Mama zostawiła mi to mieszkanie nie po to, żebym oddała je twojej siostrze.

Zamilkł. Po chwili powiedział:

— Masz rację. Ale wiesz, ona jest przyzwyczajona, że wszyscy jej słuchają.

Te słowa zabolały jeszcze bardziej. Bo ja przez lata starałam się być „dobrą synową” — nie sprzeczać się, pomagać, milczeć, kiedy trzeba. Ale zrozumiałam, że jeśli teraz nie postawię granic, później będzie tylko gorzej.

Tydzień później znów zadzwoniła. Tym razem ton miała już inny — nie proszący, tylko rozkazujący:

— Aniu, my tu z Olą myślałyśmy, że może zrobicie remont, a ona się wprowadzi. I tak tam nie mieszkasz, a dzieciom byłoby łatwiej.

Wzięłam głęboki oddech.

— Nie — powiedziałam spokojnie, ale stanowczo. — To moja decyzja. To moje mieszkanie i ja zdecyduję, co z nim zrobić.

Obraziła się. Powiedziała, że jestem egoistką, że myślę tylko o sobie. Ale po raz pierwszy w życiu nie czułam wyrzutów sumienia. Bo wreszcie zrobiłam to, co powinnam była zrobić już dawno — obroniłam siebie.

Z mężem już nie poruszamy tego tematu. I dobrze. Może pewnego dnia jego mama zrozumie, że pomoc nie polega na tym, żeby brać od innych. Że rodzina to nie tylko wspólne nazwisko, ale też wzajemny szacunek.

A ja? Ja nauczyłam się, że prawdziwe szczęście to nie mieć wszystko. To mieć prawo powiedzieć „nie” — i nie czuć z tego powodu winy.

Zazdroszczę mężowi, bo on ma prawdziwą rodzinę. A moja uważa, że powinnam oddać wyremontowane mieszkanie siostrze, ponieważ nie mieszkam w nim

Wraz z mężem zaplanowaliśmy wyjazd na weekend, aby odpocząć we dwoje, ale wieczorem zadzwoniła teściowa, że chce pojechać do wsi, aby zebrać jabłka: „Kochanie, mama potrzebuje pomocy, więc odłożymy urlop”

Na urodzinach męża zebrało się wielu krewnych i w pewnym momencie teściowa powiedziała mi: „Gdybyś była dobrą synową, pozwoliłabyś mojej córce mieszkać u was w okresie nauki, a tak pomyślałaś tylko o sobie”

Roman Tkach

Życiorys: 2018 - 2021 - redaktor naczelny i dziennikarz portali Dzisiaj (do 2018) i Kraj (do 2021). 2022 i do chwili obecnej - redaktor portalu internetowego Koleżanka. Edukacja: Narodowy Uniwersytet Biozasobów i Zarządzania Przyrodą w Kijowie. Specjalność: Wydział Agrobiologii. Poziom wykształcenia: specjalista. Zainteresowania: wędkarstwo, sport, czytanie książek, podróże.

Recent Posts

Zazdroszczę mężowi, bo on ma prawdziwą rodzinę. A moja uważa, że powinnam oddać wyremontowane mieszkanie siostrze, ponieważ nie mieszkam w nim

Czasem łapię się na tym, że zazdroszczę własnemu mężowi. Nie pieniędzy, nie pracy, nawet nie…

7 godzin ago