Milczała, bo nie miała nic do powiedzenia. Mąż ma rację. Są małżeństwem od 25 lat, żyją w dobrobycie i niedawno świętowali ślub swojej jedynej córki.
Mąż Basi to wspaniały, dobrze wychowany facet z zamożnej rodziny. Dobrze komunikują się ze swatami i często widują się na wakacjach.
Natalia wspominała kiedyś, że jej mąż był wychowywany przez babcię, a po ślubie mieszkali z nią, potem zmarła i dostali własne mieszkanie.
Mąż i żona ciężko pracowali przez całe życie, aby żyć w dobrobycie i zapewnić córce dobrą przyszłość.
Ale Wiktor nie lubił chwalić się swoim bogactwem i wierzył, że szczęście lubi ciszę. Jego córka poszła więc do zwykłej szkoły, a następnie rozpoczęła studia na uniwersytecie finansowanym przez państwo.
Natalia i Wiktor kupili jej mieszkanie na kredyt, gdy skończyła 10 lat. Raty były rozłożone na 10 lat, ale nikomu o tym nie powiedzieli.
Natalia miała dużą rodzinę — siostry i kuzyn z żoną. Wszystkim żyło się dobrze, ale nie w luksusie.
Kilka lat temu rodzice postanowili wyremontować mieszkanie Basi i zamknąć ją do czasu ślubu.
To właśnie wtedy zaczęła spotykać się ze swoim przyszłym mężem. Nie wiedziała, że teściowie postanowili wyprowadzić się z miasta i planują zostawić dom swoim dzieciom.
Na spotkaniu rodzinnym zdecydowali, że młoda rodzina zamieszka w domu męża, a Natalia i Wiktor wynajmą mieszkanie lokatorom.
Pierwszy klient miał przyjść obejrzeć mieszkanie i wiecie, kto to był — syn kuzynki Natalii.
Nigdy nie rozmawiali bezpośrednio z tym młodym człowiekiem, więc numery telefonów nie wzbudziły żadnych podejrzeń. Ale nie mógł nie rozpoznać swojej ciotki, nawet jeśli była kuzynką. Ostatecznie nie uzgodnili ceny. Facet zawsze sugerował, że są spokrewnieni i że chciałby otrzymać niższą cenę.
Tego samego wieczoru zadzwoniła starsza siostra Natalii i zapytała, dlaczego nie powiedziała jej, że jej mieszkanie jest puste.
Jej córka i jej mąż wynajęli mieszkanie, w którym panowały fatalne warunki, a oni mieli tam mieszkać. Zapłaciliby rachunki za usługi komunalne i dołożyli coś od siebie. Po co im tyle pieniędzy?
Natalia długo zastanawiała się nad sytuacją i powiedziała, że wraz z mężem zdecydowali, że będą wynajmować swoje mieszkanie obcym ludziom. Pieniądze na to mieszkanie zarobili własną pracą, a emerytura nie była odległa.
Z czynszu będą mieli przynajmniej pieniądze na jedzenie, a ich krewni mają ręce i nogi, więc niech sami na siebie zarabiają. Natalia nigdy nie prosiła nikogo o pomoc.
Wiktor powiedział nawet, że gdyby to była trudna sytuacja, coś z jej zdrowiem, to byłoby to zrozumiałe. To grzech nie wspierać. A tak… Mają ręce, mają nogi, są w stanie zarobić na wszystko.
„Pracowałam całe życie, a teraz jestem sama z trójką dzieci: nigdzie indziej się nie ruszę”
To była sobota, mój pięćdziesiąty urodzinowy poranek. Wstałam wcześniej niż zwykle, choć nie spałam prawie…
Zawsze wierzyłam, że prawdziwa miłość to wtedy, gdy dwoje ludzi idzie przez życie razem, wspiera…
Kiedyś myślałam, że po sześćdziesiątce życie powoli się kończy. Że człowiek ma już tylko wspomnienia,…
Z pozoru to była zwykła sobota. Żona krzątała się po kuchni, w powietrzu unosił się…
Kiedy podpisywałam papiery rozwodowe, ręce mi drżały, ale w głowie panował dziwny spokój. Jakby wszystko…
Nie wiem, jakim cudem życie potrafi tak przewrotnie igrać z człowiekiem. Rok temu byłam szczęśliwą…