Ciekawostki

Kiedy moja teściowa zobaczyła remont, powiedziała, że chce tego samego, a mój mąż się zgodził: „Po to wychowywałam dzieci”

Mieliśmy z mężem skromne życie. Wszystko na minimalnym poziomie, wszystko praktyczne, wszystko na później.

Trzydzieści metrów kwadratowych, w których urodził się nasz syn, w których dorastał i poszedł do szkoły podstawowej.

Trzydzieści metrów kwadratowych, gdzie kuchnia z oknem wychodziła prosto na podwórko i mogłam widzieć, jak mąż majstruje przy samochodzie, a syn goni piłkę.

Przez lata nic nie zmienialiśmy. Okna – jeszcze radzieckie. Drzwi skrzypią. W łazience – wieczna pleśń. Ale milczałam.

Bo wiedziałam, że teraz ważniejsze jest dziecko, szkoła, jego kursy, medycyna, normalne ubrania. Mąż też mówił: „Jeszcze trochę wytrzymamy. Jeszcze rok-dwa – i zrobimy remont”.

Screen youtube

Minęły lata. Syn dorósł, wyprowadził się. Pewnego ranka obudziłam się i zrozumiałam: nadal żyjemy jak studenci.

Lampy bez abażurów, dywan na ścianie, szafka z odłamaną krawędzią. Wtedy powiedziałam: „Koniec. Dość. Zasługujemy na godne życie”.

Na początku mąż narzekał. A potem się zgodził. Wzięliśmy kredyt, trochę oszczędziliśmy i zaczęliśmy.

Pracowaliśmy jak szaleni: tapety – sami, meble – sami, płytki kładliśmy z fachowcem, ale codziennie po pracy kontrolowaliśmy każdy szczegół.

Trzy miesiące w kurzu, zmęczeniu, kłótniach, z farbą po łokcie. Ale udało nam się. Jasna kuchnia z drewnianymi frontami. Nowoczesna łazienka z podświetleniem. Sypialnia – jak z obrazka.

I oto w dniu, w którym właśnie postawiliśmy ostatnią wazę na półkę, zaprosiłam teściową. Pomyślałam, niech obejrzy. W końcu to matka mojego męża.

Chciałam pokazać, że sami daliśmy radę. Że nie całe życie musi być skromne i pełne cierpliwości. Że można mieć i pięknie, i przytulnie.

Teściowa weszła, rozejrzała się i nic nie powiedziała. Żadnego „wow”, żadnego „jak pięknie”, nawet skinienia głową. A potem – nigdy nie zapomnę tej chwili – przeszła do kuchni, usiadła, skrzyżowała nogi i powiedziała:

– Cóż, taki remont nie zaszkodziłby mi. U mnie wszystko jest jeszcze z lat 80. Myślę, że już czas. Synu, zrobisz to?

Na początku pomyślałam, że żartuje. Ale mąż, nie mrugając okiem, powiedział:

— Tak, zrobimy to, mamo. Po to właśnie wychowywałam dzieci, żeby nie musieć wszystkiego robić sama.

Zamarłam. W głowie coś pękło. Nie wiedziałam, co boli bardziej — to, że zgodził się bez dyskusji, czy to, że teściowa powiedziała to tak, jakbyśmy byli jej coś winni. Jakby nasz remont był jej wkładem. Jakbyśmy byli zobowiązani.

— A co z tym, że przez dwa lata zbieraliśmy grosza do grosza? — powiedziałam cicho. — Że nocami siedziałam nad kosztorysem? Że sami wszystko wybieraliśmy, składaliśmy się z mojej i jego pensji?

Teściowa skrzywiła się:

— To twój mąż. Jego obowiązek — zarówno wobec żony, jak i matki. Ja już wykonałam swoją część.

Spojrzałam na męża. Milczał. Nawet nie próbował jakoś wyrównać sytuacji. Nie powiedział: „Mamo, to było nie w porządku” ani „Jeszcze nie doszliśmy do siebie po wydatkach”. Po prostu siedział. A potem dodał:

— Można zacząć latem. Nie pełny remont, ale łazienka na pewno jest potrzebna.

Nie odpowiedziałam. Po prostu wstałam i poszłam do sypialni, która jeszcze kilka godzin temu wydawała mi się najprzytulniejszym miejscem na świecie.

A teraz — jakby obcym. Bo jak można czuć się jak w domu, kiedy daje się ci do zrozumienia: jesteś tu tymczasowo? Zawsze jesteś po kimś. Twoje — to zawsze wspólne, a jej — święte.

A najgorsze jest to, że on nawet tego nie zrozumiał. Nie dostrzegł, jak to deprecjonuje wszystko, co razem osiągnęliśmy. Nie poczuł, jak to zabija wszelką chęć do dalszych starań. Bo po co? Żeby ktoś przyszedł i powiedział: „Ja też tak mam, bo na to zasłużyłam”?

Tego wieczoru po raz pierwszy od wielu lat nie podałam mu kolacji. Po prostu położyłam się do łóżka, otuliłam nowym kocem i długo nie mogłam zasnąć.

Bo w tym nowym remoncie, w tym pięknym życiu, które jakbyśmy sobie stworzyli, nagle okazało się, że znowu nie ma dla mnie miejsca. Że moje granice to nie ściany, a umowne ograniczenia. Że mnie można ominąć, przekroczyć, zniszczyć.

A najbardziej bolesne jest to, że on na to pozwolił.

Kiedy przyjechaliśmy do domku letniskowego po jabłka, już ich nie było, sąsiedzi je zabrali: „Nie było was tu od dwóch lat, więc możemy je wziąć”

Zaszłam w ciążę w wieku 45 lat jako samotna kobieta. Teraz nie wiem, co powiedzą sąsiedzi

Mój syn zadzwonił do mnie i powiedział, że wszyscy zaproszeni na wesele powinni przynieść tyle, ile powiedziała panna młoda. Tak zdecydowali jej rodzice

Roman Tkach

Życiorys: 2018 - 2021 - redaktor naczelny i dziennikarz portali Dzisiaj (do 2018) i Kraj (do 2021). 2022 i do chwili obecnej - redaktor portalu internetowego Koleżanka. Edukacja: Narodowy Uniwersytet Biozasobów i Zarządzania Przyrodą w Kijowie. Specjalność: Wydział Agrobiologii. Poziom wykształcenia: specjalista. Zainteresowania: wędkarstwo, sport, czytanie książek, podróże.

Recent Posts

W dniu swoich urodzin otrzymałam wiadomość od męża i zrozumiałam, że zdecydował się odejść ode mnie do innej kobiety: „Znalazłem prawdziwą miłość, przepraszam”

To była sobota, mój pięćdziesiąty urodzinowy poranek. Wstałam wcześniej niż zwykle, choć nie spałam prawie…

12 godzin ago

Całe życie poświęciłam mojemu mężowi, a on zamienił mnie na młodszą piękność: „Dopiero teraz zrozumiałam, że zostawił mnie jak niepotrzebną rzecz”

Zawsze wierzyłam, że prawdziwa miłość to wtedy, gdy dwoje ludzi idzie przez życie razem, wspiera…

13 godzin ago

Pomimo swoich 65 lat nie czuję się stara. Wręcz przeciwnie, poznałam wspaniałego mężczyznę i nasz związek jest poważny. A dzieci nie mogą się doczekać mojego mieszkania

Kiedyś myślałam, że po sześćdziesiątce życie powoli się kończy. Że człowiek ma już tylko wspomnienia,…

14 godzin ago