Dorastałam w dużej rodzinie, było nas troje, a moja mama ciągle powtarzała mi, żebym opiekowała się moimi braćmi i siostrą.
Oczywiście, jako odpowiedzialne dziecko, pomagałam mamie we wszystkim. Jednak kiedy byłam już studentką i musiałam się uczyć, próbowałam wytłumaczyć mamie, że nie mam czasu dla dzieci.
W końcu to były jej dzieci i to ona powinna się nimi zajmować. Mój ojciec zmarł wcześnie, mama została z nami sama, przez jakiś czas pomagała nam babcia, ale jest już w wieku, w którym potrzebuje pomocy.
Moja mama zawsze ciężko pracowała, aby nas utrzymać, a mnie zostawiła z dziećmi i wszystkimi pracami domowymi.
Żal mi jej, ale czasami zachowuje się wobec mnie dość samolubnie. Rozumiem, że to nie jej wina, że życie potoczyło się w ten sposób, ale dopiero zaczynam i nie chcę już dzieci ani rodziny.

To dziwne, że moja matka tego nie rozumie. W przeddzień kolejnego egzaminu powiedziałam więc mamie, że muszę iść do biblioteki i trochę mi to zajmie, więc nie mogę odebrać Romka z przedszkola, lepiej, żeby zrobiła to Alicja, a Bartosz poczekał, aż wróci ze szkoły, bo mają małą różnicę wieku.
Mama jednak twierdziła, że bardziej zależy mi na egzaminach niż na rodzinie. Dobrze, że mam przyjaciółkę, z którą jesteśmy nierozłączne, która mnie rozumie i wspiera.
Kiedy powiedziałam mamie, że chciałabym mieszkać w akademiku, ponieważ byłoby mi łatwiej chodzić do szkoły i w pełni doświadczać studenckiego życia, moja mama powiedziała, że na to nie pozwoli:
„Nie możesz tak po prostu zostawić nas wszystkich i robić co chcesz, a co z twoimi braćmi i siostrą?”.
Nie, wspaniale jest mieć tak dużą rodzinę, ale ja mam swoją własną drogę, więc po cichu spakowałam swoje rzeczy i przeniosłam się do akademika.
Oczywiście mama była na mnie zła, ale odpuściła. Zamiast tego moja przyjaciółka, która studiowała ze mną, i ja mogłyśmy spędzać razem czas. Poznałyśmy kilku świetnych chłopaków.
Trzy lata później Ola wyszła za Alberta i powiedziała mi, że jest w ciąży. Kiedy zobaczyłam jej szczęśliwą twarz, poczułam się trochę zazdrosna.
Chociaż mówiłam, że jestem zmęczona opieką nad dziećmi (mówiłam o moich braciach i siostrze), zaczęłam zdawać sobie sprawę, że cudownie jest czuć się matką.
Tak więc Łukasz i ja pobraliśmy się i mieliśmy wspaniałe wesele, a ja też zaszłam w ciążę. Nasze dzieci dzieliły dwa lata. Kupiliśmy nawet mieszkanie niedaleko Oli, żebyśmy mogli się częściej widywać, nasi mężowie byli przyjaciółmi.
Aż pewnego dnia otrzymałam telefon, który podzielił moje życie na „przed” i „po”.
To była sąsiadka Oli w domku letniskowym, który niedawno kupili, a Ola zawsze marzyła o dużym kwietniku. Ale tak się nie stało.
Kiedy Ola i jej mąż zatrzymali się tam na noc, nie miała pojęcia, że piec jest wadliwy, a po zalaniu go drewnem poszli spać i nigdy się nie obudzili.
Ale Ola coś przeczuwała, więc zostawiła córkę ze mną na dwa dni, podczas gdy oni poszli i trochę naprawili. Tak się jednak nie stało.
Zaczęłam gorzko płakać, ponieważ zdałam sobie sprawę, że nie będę już miała takiej przyjaciółki, a jej córeczka, Joanna, została sierotą.
Ponieważ rodzice Oli już nie żyli, a ja byłam najbliższą jej osobą, miałam nawet klucze do jej mieszkania na wszelki wypadek.
Zostawiłam dzieci z Łukaszem i poszłam po rzeczy Joanny, dopóki nie zdecydujemy, co z nią zrobić i nie poszukamy papierów na mieszkanie czy coś, wszystko mieszało mi się w głowie.
Gdy już zebrałam część rzeczy dziewczyny, zaczęłam przeglądać dokumenty i natknęłam się na list, Ola napisała do mnie list. Miałam łzy w oczach, nie mogłam dojść do siebie. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę, myślałam, że to zły sen.
Ola napisała: ” Droga przyjaciółko, jeśli czytasz ten list, prawdopodobnie już nie żyję. Nie wiem, ile lat mi zostało, ale myślałam, że w życiu wszystko się zdarza.
Gdyby coś mi się stało, proszę, zaopiekuj się moją córką, w małym niebieskim pudełku są pieniądze, mój mąż i ja oszczędzamy na jej przyszłe mieszkanie.
To niewiele, ale mam nadzieję, że sobie poradzę. Zajmij się Joanną, jeżeli coś, jesteś najbliższą osobą, jaką mam”.
Przyszłam do Łukasza z tym listem i zaczęłam płakać. Widział, jak mi ciężko i powiedział, że sam chciałby zaproponować adopcję Joanny, wiedział wszystko o Oli.
Kiedy moja mama dowiedziała się, że podjęłam taką decyzję, nakrzyczała na nas, mówiąc, że wolę pomagać jej z moimi braćmi i siostrą, niż opiekować się obcymi. Powiedziałam mamie, że powinna się wstydzić swojego zachowania i odłożyłam słuchawkę.
Po tym, jak pochowaliśmy moją przyjaciółkę, zaczęłam organizować opiekę dla Joanny. Teraz mój syn ma siostrę, dobrze się dogadują i nie mogłabym prosić o więcej.
Ewa Bem dziękuje wszystkim, którzy ją wspierają. Wokalistka zwróciła się do swoich fanów