Często słyszałam od mamy, że chce chłopca. Ale rozczarowałam mamę od pierwszych sekund, a potem stało się to tradycją.
Najwyraźniej rozczarowanie mojej matki, że nie urodziłam się chłopcem, zdenerwowało ją tak bardzo, że nie chciała mieć ze mną do czynienia.
Zostałam podrzucona mojej babci, matce mojej matki, ale pod pretekstem, że moja matka musiała zarabiać pieniądze.
Byłam zadowolona ze swojego życia. Babcia mnie kochała, dbała i pielęgnowała, miałam wszystko, czego potrzebowałam.
Czytała mi bajki, zabierała na spacery, kupowała słodycze, czasem oczywiście zbeształa, ale i tak czułam się kochana.
Pewnie żyłabym tak do pełnoletności, gdyby moja babcia nie zmarła, gdy miałam siedem lat. Moja matka nie miała dokąd pójść, więc zabrała mnie do siebie.
Natychmiast zapomniałam o jakimkolwiek uczuciu i uwadze. Nikt nie gotował mi śniadań, nikt też nie budził mnie do szkoły.
Mama wstawała o wpół do dziewiątej, bo pracowała rzut kamieniem od domu, a ja musiałam tuptać do szkoły dwadzieścia minut.
Mamy nie obchodziło, w co się ubieram, co jem, gdzie zostaję po szkole. Nawet gdy nauczycielka wezwała ją do szkoły, by porozmawiać o moim rozczochranym wyglądzie i słabych wynikach w nauce, mama się tym nie przejęła.
Zostałam pozostawiona sama sobie i po roku wspólnego mieszkania nauczyłam się sama o siebie dbać. W szkole podstawowej sama sobie gotowałam, prasowałam ubrania i odrabiałam lekcje bez upominania.
W tym samym czasie moja matka poznała mężczyznę, z którym się spotykała, a następnie zamieszkali razem.
Mężczyzna szybko stał się moim ojczymem i wprowadził się nie sam, ale ze swoim synem, który był trzy lata młodszy ode mnie, a moja matka rozwinęła w nim miłość, której mógłbym się nie spodziewać. Marzenie mojej mamy się spełniło – miała syna.
Zaprowadziła go do przedszkola, gotowała mu kaszki, czytała mu książki, a ona i mój ojczym zabierali Adama na spacery do parku, nawet nie prosząc mnie, żebym poszedł z nimi.
Na początku ojczym był zaskoczony postawą matki wobec mnie, ale potem zaakceptował zasady gry i zaczął mnie ignorować. Nigdy mnie nie obrażał, nie krzyczał, ale traktował z zimną uprzejmością.
Płakałam w poduszkę, próbując wyjść z domu, myśląc, że wtedy moja matka zrozumie, jak bardzo za mną tęskniła, i nawet poszłam do domu mojej przyjaciółki, żeby spędzić noc kilka razy bez pytania, ale moja matka nie dbała o to. Nawet nie zauważyła mojej nieobecności.
W razie potrzeby kupowano mi nowe ubrania, buty i artykuły papiernicze, ale wszystko to przy bardzo ograniczonym budżecie. Ale moja matka i ojczym nie oszczędzali na Adamie. Ale nie mam żadnych pytań do ojczyma, jestem dla niego obcy, ale miałam pytania do matki.
Po liceum poszłam na studia, chociaż chciałam skończyć liceum, ale powiedziano mi, że Adam potrzebuje już własnego pokoju, a uczelnia ma akademik.
Nie było dalszych pytań. Wskazali mi drzwi i poszłam tam. Dostałam się, skończyłam studia, poszłam do pracy i wynajęłam mieszkanie.
Nawet nie zadałam sobie trudu, by zapytać mamę, czy nie byłoby miło pozwolić mi zamieszkać w mieszkaniu babci. Ona znała odpowiedź.
Teraz śledzę życie mojej matki z daleka. Nie komunikujemy się, nawet nie składamy sobie gratulacji z okazji świąt. Pewnego dnia nie zadzwoniłam do niej, nie miałam pieniędzy w telefonie, a ona też przestała do mnie dzwonić.
Nie dzwoniłyśmy do siebie nawet przez osiem lat. Ale moja mama jest szczęśliwa, ma Adama i wrzuca jego zdjęcia na media społecznościowe z podpisem, że to jej ulubiony syn. Nie mówi nic o tym, że ma w życiu córkę.
Nie rozumiem, dlaczego traktuje mnie w ten sposób. Nie cierpię z tego powodu, przyzwyczaiłam się do tego, ale nadal nie rozumiem, jak można tak po prostu odciąć swoje dziecko od swojego życia.
Prawdopodobnie najlepszym prezentem, jaki dałam mojej matce, było moje zniknięcie z jej życia.