Ciekawostki

Kiedy mój mąż był w pracy, odwiedzili mnie jego rodzice. Na początku ucieszyłam się z ich wizyty, ponieważ myślałam, że przypomnieli sobie o naszej rocznicy z Michałem, ale przyszli, aby porozmawiać o moim pustym mieszkaniu, a ich drugi syn nie ma gdzie mieszkać: „Musisz mu pomóc, choć raz pomyśl o kimś innym niż o sobie”

Kiedy tamtego popołudnia usłyszałam dzwonek do drzwi, aż drgnęłam. Nie spodziewałam się gości, ale gdy zobaczyłam na wizjerze znajome twarze teściów, poczułam przyjemne ciepło w środku.

Pomyślałam, że może przyszli nas odwiedzić z okazji zbliżającej się rocznicy ślubu. Michał był w pracy, więc to ja miałam ich przyjąć i częstować herbatą, ale nie przeszkadzało mi to.

Wręcz przeciwnie — lubiłam takie małe rodzinne gesty, które przypominały mi, że nie jestem sama na świecie.

Uśmiechnęłam się szeroko, otwierając drzwi.

— O, jak miło! — powiedziałam, robiąc im miejsce. — Michała nie ma, ale proszę, wejdźcie, zaraz zrobię herbatę.

Screen freepik

Weszli do środka, ale już po pierwszych sekundach poczułam, że coś wisi w powietrzu. Teściowa rozejrzała się po mieszkaniu tak uważnie, jakby robiła inspekcję, a teść od razu usiadł w fotelu, ciężko wzdychając.

Pomyślałam, że może mają jakieś zmartwienie, może coś się stało w rodzinie. Nie podejrzewałam zupełnie, że rozmowa, która mnie czeka, całkowicie wytrąci mnie z równowagi.

Kiedy postawiłam przed nimi dwie filiżanki herbaty, teściowa zaczęła bez żadnego wstępu:

— Wiesz, Marto… dużo myśleliśmy ostatnio o waszym mieszkaniu.

Zmarszczyłam brwi.

— O mieszkaniu?

— Tak — potwierdziła, splatając dłonie na kolanach. — Masz dwa pokoje, a większość czasu spędzasz i tak w salonie. Reszta stoi pusta.

Nie wiedziałam, dokąd ta rozmowa zmierza. Uśmiechnęłam się więc niepewnie.

— No… stoi, bo na razie nie mamy dzieci, ale…

Teść wciął się jej w słowo:

— A właśnie! Nie macie dzieci. I nie wiadomo kiedy będziecie mieć. A Paweł potrzebuje teraz pomocy.

Poczułam, jakby ktoś zrzucił mi na barki ciężki głaz.

— Paweł? — zapytałam powoli. — Twój drugi syn?

Teściowa skinęła głową.

— On nie ma gdzie mieszkać. Jego współlokatorzy się wyprowadzili, wynajem podrożał, a mieszkania teraz drogie. Młody człowiek w
takiej sytuacji potrzebuje wsparcia rodziny.

Patrzyłam na nią z niedowierzaniem.

— Ale… przecież jest dorosły, pracuje, wszystko sobie jakoś układa.

— Jakoś, jakoś — machnęła ręką. — Każdy jakoś może. Ale rodzina powinna być od tego, żeby pomóc w trudnej chwili.

Czułam, że coś ściska mnie w gardle. Nagle przypomniałam sobie, jak rok temu, kiedy to ja byłam w trudnym momencie, usłyszałam od nich, że „każdy musi radzić sobie sam”.

— Marto — teściowa pochyliła się w moją stronę — twój drugi pokój stoi pusty. Paweł mógłby trochę u was pomieszkać. Tylko do czasu, aż stanie na nogi.

— Nie możemy mu płacić za wynajem! — dodał teść, zupełnie jakby to było oczywiste. — Ale wy macie możliwość, żeby go wesprzeć bez
kosztów.

I wtedy padły słowa, które sprawiły, że serce mi drgnęło, a potem jakby zamarło.

— Chociaż raz pomyśl o kimś innym niż o sobie.

To zdanie wbiło się we mnie jak cierń. Poczułam, jak policzki robią mi się gorące, ale nie z zawstydzenia — z oburzenia. Jak śmieli?

Jak mogli mnie tak oceniać? Ja, która zawsze starałam się być uprzejma, pomocna, ciepła?

Przełknęłam ślinę.

— Przykro mi, ale nie mogę się na to zgodzić — powiedziałam powoli. — To jest nasze mieszkanie. Nasze miejsce. A decyzje o tym, kto
tu mieszka, podejmujemy razem z Michałem, nie wy.

Teściowa gwałtownie podniosła głowę.

— Michał by się zgodził!

— Naprawdę? — zapytałam ostrożnie. — Rozmawialiście z nim?

Uniknęła mojego wzroku. To wystarczyło, by zrozumieć, że przyszli do mnie, bo liczyli, że łatwiej mną „zarządzić”, nim Michał wróci z pracy.

Teść westchnął teatralnie.

— Myśleliśmy, że jesteś bardziej… rodzinna.

Poczułam, jak ciśnienie skacze mi do góry.

— Rodzinna? — powtórzyłam cicho. — A kiedy ja potrzebowałam wsparcia, po stracie pracy… pamiętacie, co wtedy usłyszałam?

Teściowa poprawiła torebkę na kolanach, wyraźnie zniecierpliwiona.

— Nie wracajmy do starych spraw.

— Właśnie, że wróćmy — powiedziałam odważniej. — Wtedy kazaliście mi radzić sobie samej. I wiecie co? Poradziłam sobie. Ale nie przyszło wam do głowy, by zaoferować choćby dzień pomocy czy rozmowę.

A teraz chcecie, żebym oddała część domu dorosłemu mężczyźnie, tylko dlatego, że jest waszym synem?

Zapanowała cisza. Ciężka, gęsta, pełna pretensji.

— Marto… — zaczęła teściowa, ale już jej nie pozwoliłam.

— Paweł jest dorosły. Jeśli ma trudności, może poszukać tańszego pokoju, współlokatorów, innej pracy. Tak samo jak każdy.

Teść spojrzał na mnie ostro.

— Czyli odmawiasz rodzinie?

Odetchnęłam głęboko.

— Odmawiam niesprawiedliwości.

Wstali po chwili, urażeni, sztywni jak figurki. Pożegnali się chłodno i wyszli, zostawiając po sobie ciszę, która jeszcze długo
brzmiała w mieszkaniu.

Kiedy wieczorem Michał wrócił do domu, usiadłam obok niego i opowiedziałam wszystko. Patrzył na mnie z narastającym zdziwieniem, a potem pokręcił głową.

— Nie wierzę, że przyszli z tym do ciebie — powiedział. — Nawet mi o tym nie wspomnieli.

Spojrzałam na niego niepewnie.

— Zdenerwujesz się na mnie?

Ujął moją dłoń.

— Marto, to nasze miejsce. Nasza przestrzeń. Nikt nie ma prawa wbijać klina między nas. Zwłaszcza w taki sposób.

Poczułam ulgę tak silną, że aż zrobiło mi się ciepło. Nie przeszkadzało mu, że odmówiłam. Nie miał żalu. Wręcz przeciwnie — był
dumny, że postawiłam granicę.

Tamtego wieczoru pierwszy raz zrozumiałam, że czasem największym aktem troski o rodzinę jest umiejętność powiedzenia „nie” tym,
którzy próbują wejść nam na głowę.

I że dobra relacja nie polega na poświęcaniu siebie, lecz na wzajemnym szacunku. Nawet jeśli komuś z boku nie zawsze się to podoba.

Teściowa często nas odwiedza i narzuca swoje zasady, co mi nie odpowiada, ale mąż milczy, bo to jego mama: „Wybieraj, albo ja, albo ona, nie chcę, żeby w wieku 40 lat uczono mnie zmywania naczyń”

Nigdy nie odmawiałam pomocy teściowej, biorąc pod uwagę jej niewielką emeryturę, i myślałam, że będzie mi choć trochę wdzięczna. Ale w dniu jej urodzin dowiedziałam się, że babcine mieszkanie oddaje swojej córce, a nie nam, i postanowiłam, że nie będę jej już więcej pomagać

Brat zadzwonił do mnie i powiedział, że ojca trzeba oddać do domu opieki, ponieważ on i jego żona nie mają czasu się nim opiekować, albo mogę go zabrać do siebie: „Przecież on oddał ci mieszkanie, a ty tak się z nim zachowujesz”

Roman Tkach

Życiorys: 2018 - 2021 - redaktor naczelny i dziennikarz portali Dzisiaj (do 2018) i Kraj (do 2021). 2022 i do chwili obecnej - redaktor portalu internetowego Koleżanka. Edukacja: Narodowy Uniwersytet Biozasobów i Zarządzania Przyrodą w Kijowie. Specjalność: Wydział Agrobiologii. Poziom wykształcenia: specjalista. Zainteresowania: wędkarstwo, sport, czytanie książek, podróże.

Recent Posts