Mój mąż był w łazience, kiedy zadzwonił telefon, więc postanowiłam go odebrać i usłyszałam kobiecy głos.
Nieznajoma kobieta poprosiła mnie, żebym powiedziała mężowi że ona dzwoni. Powiedziałam jej, że jest w łazience, co mam mu powiedzieć?
A ona na to: „Proszę, powiedz mu, żeby odebrał mnie i moją córkę ze szpitala położniczego dzisiaj po 14”. I odłożyła słuchawkę.
Pozostało mi słuchać krótkich sygnałów dźwiękowych. Nie mogłam się doczekać, aż mój mąż wyjdzie z łazienki i rzuciłam się na niego z pytaniami.
Był bardzo zaskoczony, mówiąc, że to dziwny zbieg okoliczności, musieli zadzwonić pod zły numer. A on nie ma żadnych córek.
Byłam gotowa mu uwierzyć, ale jego głos brzmiał dziwnie. Wkrótce życzliwi ludzie powiedzieli mi, że ma kochankę. Okazało się, że wszyscy nasi wspólni znajomi o tym wiedzieli. Wszyscy oprócz mnie.
Oczywiście nie mogłam milczeć. Mądre książki mówią, że trzeba wytrzymać, zrozumieć i wybaczyć. Ale wszystko we mnie krzyczało z wściekłości, moje emocje były poza skalą.
Powiedziałam wszystko mężowi. A raczej nie powiedziałam, tylko wykrzyczałam swoje oskarżenia. Robił wymówki, dopóki nie przygwoździłam go faktami (tymi samymi, które ludzie wysyłali mi razem na zdjęciach).
Ze znużeniem zapytał mnie, czego od niego chcę. Ale ja nie wiedziałam, czego chcę. Żeby ją zostawił? Wyszedł z domu? Przeprosił? Mój umysł był w rozsypce. Moje myśli były pomieszane i nie mogłam wymyślić, co powinnam teraz zrobić.
Pod wpływem impulsu chwyciłam kluczyki do samochodu, wybiegłam z mieszkania i odjechałam, gdziekolwiek spojrzały oczy. Ręce mi drżały, a oczy łzawiły.
Nawet nie do końca rozumiałam, jak doszło do wypadku. Pamiętam tylko ostry dźwięk, uczucie latania, a potem była cisza.
…Marcin przychodził do szpitala codziennie. Siedział długo i trzymał mnie za rękę. Całował moje palce. Przysięgał, że już nigdy mnie nie zdradzi.
Że „wszystko jest tam”. Opowiedział mi o szaleńczym strachu, którego doświadczył z mojego powodu. A ja mu uwierzyłam. Zrozumiałam, że mówił prawdę.
W miarę upływu czasu stopniowo dochodziłam do siebie. Porozmawialiśmy z mężem i zdecydowaliśmy, że przekaże pieniądze dla mojej córki, ale nigdy więcej nie postawi stopy w tym miejscu.
Jednak kilka miesięcy później dowiedziałam się, że dziewczyna wyszła za mąż i żyje całkiem szczęśliwie.
Z czasem mój ból zaczął ustępować. Marcin starał się jak mógł, był dla mnie bardzo miły, okazywał mi czułość, otaczał mnie troską. I wiesz, wybaczyłam mu. Jakoś tak się stało, bez żadnego wysiłku.
To było tak, jakbyśmy znów byli w podróży poślubnej, która trwała prawie półtora roku. „Ludzie się nie zmieniają”, powiedział mi kiedyś jeden z moich przyjaciół.
Ale teraz wiedziałam na pewno: ludzie się zmieniają. I to jak się zmieniają! Byłam dumna, że mogę jej o tym powiedzieć. I wszystkim innym też. Byłam bardziej pewna swojego męża niż kiedykolwiek. Byłam szczęśliwa.
Kilka miesięcy później zauważyłam, że Marcin zbyt często schodzi wieczorami do samochodu. Albo musiał go przestawić, albo zapomniał tam jakichś dokumentów. Na początku nie zwracałam na to uwagi.
Ale pewnego dnia usłyszałam, jak rozmawia przez telefon w toalecie. Jego głos był taki delikatny, gruchający. Słuchałam go. Rozmawiał z kobietą. Nazywał ją swoją ukochaną. Umawiał się na spotkanie.
I gdzieś w środku mnie znów pojawił się ten znajomy ból. Świat się zawalił. Jak to się mogło znowu stać? Przecież mieliśmy taki wspaniały związek! Byłam pewna jego uczuć, żyliśmy w sercu!
Czy tego właśnie brakuje mężczyznom? Dlaczego to robią? Oczywiście nigdy nie znajdę odpowiedzi na to pytanie.
A kto może na nie odpowiedzieć? Nie powiedziałam nic mojemu mężowi. Ale rano, kiedy wyszedł do pracy, spakowałam swoje rzeczy i pojechałam do domu rodziców. Nie zostawiłam nawet żadnej wiadomości.
Od prawie trzech miesięcy jestem sama. Marcin próbował dzwonić i pisać, ale zablokowałam jego numer. Był u mnie kilka razy.
Raz udało mu się mnie złapać, przysięgał, że to był ostatni raz, że wszystko sobie uświadomił i że to się już nigdy nie powtórzy. Nie mogłam i nie chciałam z nim rozmawiać. Po prostu odeszłam w milczeniu.
Rozstanie jest dla mnie bardzo trudne. Ale znalazłam w sobie siłę, by znieść ten ból. Uważa się, że czas leczy. Naprawdę mam taką nadzieję.
Podzieliłam się moją historią, aby ostrzec inne kobiety. Nie traćcie siebie. Żaden mężczyzna nie jest wart naszych łez, naszego zdrowia, naszego psychicznego samopoczucia.
Ten, kto zdradził raz, zdradzi ponownie. Bez względu na to, co obiecał. Nie wybaczaj zdrady. Odejdź natychmiast. Moja przyjaciółka miała rację. Niestety, ludzie się nie zmieniają.