Screen freepik
Mama zawsze powtarzała, że może na mnie liczyć, a ja brałam to sobie do serca. Pracowałam dużo, odkładałam pieniądze, nie liczyłam na niczyją pomoc. Nawet wtedy, gdy było naprawdę ciężko.
O drugim mieszkaniu wiedziało niewiele osób. Kupiłam je kilka lat temu — małe, stare, do remontu. Nie na pokaz, nie z myślą o wynajmie.
Raczej jako zabezpieczenie. Na przyszłość, na spokojną starość, na moment, w którym nie będę już miała siły wszystkiego zaczynać od zera. To była moja decyzja i moje pieniądze.
Brat zawsze był inny. Kuba żył z dnia na dzień. Zmieniał prace, kobiety, plany. Mama go usprawiedliwiała — że jeszcze się nie odnalazł, że potrzebuje czasu, że ma trudny charakter. Ja nie oceniałam. Każdy żyje po swojemu.
Pewnego dnia, zupełnie przypadkiem, wyszło na jaw, że mam jeszcze jedno mieszkanie.
Rozmowa przy kawie, jakaś luźna uwaga, zero konkretów. Zobaczyłam jednak, jak brat nagle ucichł. Jakby coś w jego głowie zaczęło pracować szybciej niż zwykle.
Nie minęło nawet 24 godziny. Następnego popołudnia usłyszałam dzwonek do drzwi. Stała mama. Bez zapowiedzi, bez uśmiechu, z tą charakterystyczną miną, którą miała zawsze, gdy przychodziła „załatwiać sprawy”.
– Kuba mi powiedział, że masz mieszkanie – zaczęła od progu. – Musisz go tam wprowadzić.
Przez chwilę myślałam, że żartuje. Że zaraz się roześmieje i powie, że przesadziła. Ale ona weszła do środka, zdjęła płaszcz i usiadła, jakby decyzja już zapadła.
– Mamo, ale to moje mieszkanie – powiedziałam spokojnie. – Kupione za moje pieniądze.
Westchnęła ciężko.
– A on gdzie ma mieszkać? Przecież to twój brat.
To zdanie znałam na pamięć. „To twój brat” było argumentem na wszystko. Na jego długi, jego nieudane związki, jego brak stabilności.
Ja zawsze miałam być tą silniejszą.
– Kuba nie pracuje teraz, nie stać go na wynajem – ciągnęła mama. – Ty sobie poradzisz, zawsze sobie radziłaś.
Poczułam, jak coś we mnie pęka. Nie krzyk, nie złość. Raczej zmęczenie. Głębokie, stare zmęczenie byciem tą, która zawsze ma ustąpić.
– A kto zapyta mnie, czy ja się na to zgadzam? – zapytałam cicho.
Spojrzała na mnie z wyrzutem.
– Rodzina się nie pyta. Rodzina pomaga.
Tego wieczoru długo siedziałam sama. Myślałam o tym mieszkaniu, o latach pracy, o wyrzeczeniach. O tym, jak wiele razy rezygnowałam z własnych planów, żeby komuś było łatwiej. I o tym, że nikt nigdy nie zapytał, czy ja tego chcę.
Następnego dnia zadzwonił Kuba.
– No to kiedy mogę się wprowadzić? – zapytał, jakbyśmy już wszystko ustalili.
Powiedziałam, że nie będzie żadnego „kiedy”. Że to mieszkanie nie jest wolne. Że nie zgadzam się.
Zamilkł na chwilę, a potem usłyszałam w słuchawce:
– Wiedziałem, że jesteś egoistką.
Wieczorem znów przyszła mama. Tym razem była zła.
– Zawiodłaś mnie – powiedziała. – Myślałam, że inaczej cię wychowałam.
Te słowa bolały najbardziej. Bo całe życie starałam się być „taka, jak trzeba”. A jednak w jednej chwili stałam się tą złą, bo po raz pierwszy powiedziałam „nie”.
Dziś wiem jedno: jeśli zawsze ustępujesz, ludzie przestają widzieć w tobie człowieka. Widzą tylko zasób. Coś, z czego można skorzystać.
Mieszkanie nadal jest puste. Mama odzywa się rzadziej. Brat przestał dzwonić. A ja po raz pierwszy od dawna mam poczucie, że to, co moje, naprawdę do mnie należy.
I choć zapłaciłam za to ciszą, wiem, że była to cena za spokój.
Nie mogłam uwierzyć własnym uszom, gdy zadzwoniła do mnie córka. Jej głos brzmiał radośnie, podekscytowanie…
Myślałam, że urodziny męża będą po prostu kolejną rodzinną okazją, żeby się spotkać, posiedzieć razem,…
Od samego początku wiedziałam, że wchodzę w niełatwy układ. Nie dlatego, że mój mąż był…
Nigdy nie uważałam się za zazdrosną kobietę. Zawsze powtarzałam sobie, że zaufanie to fundament małżeństwa,…
Nigdy nie myślałem o tym, kto dostanie mieszkanie moich rodziców. Przez długie lata nawet nie…
Nigdy nie planowałam mieszkać na dworcu. A właśnie tak czasem czuję się we własnym mieszkaniu…