Ciekawostki

Kiedy mama zaprosiła nas na swoje urodziny, powiedziała, że ma listę rzeczy, które chciałaby dostać. Kiedy mój mąż to usłyszał, powiedział, że jego mama też przygotuje listę

Kiedy mama zadzwoniła i zaprosiła nas na swoje urodziny, cieszyłam się jak dziecko. Mówiła wesoło, że w tym roku nie chce przypadkowych prezentów, tylko takie, które naprawdę jej się przydadzą.

„Przygotowałam sobie małą listę, żebyście nie musieli zgadywać” – dodała z uśmiechem. Pomyślałam wtedy, że to nawet miłe.

W końcu lepiej wiedzieć, co sprawi komuś radość, niż później słuchać, że znowu nietrafione. Ale nie spodziewałam się, że ta lista wywoła prawdziwą burzę.

Wieczorem opowiedziałam o wszystkim Robertowi. Siedział przy stole, przeglądał coś w telefonie i tylko podniósł brwi.

– Lista? – powtórzył. – Twoja mama zrobiła listę prezentów?

Screen freepik

– Tak, mówi, że chce coś praktycznego. Kilka rzeczy do kuchni, nowy czajnik, jakieś kosmetyki… – tłumaczyłam spokojnie.

– No proszę – zaśmiał się. – To wiesz co? Moja mama też przygotuje listę. Skoro teraz to taki zwyczaj.

Na początku myślałam, że żartuje. Ale nie. Następnego dnia naprawdę zadzwonił do swojej mamy i powiedział, żeby na swoje urodziny też napisała, co chciałaby dostać.

Zrobił to z przekąsem, jakby chciał coś udowodnić. A ja poczułam ukłucie w sercu – takie ciche, nieprzyjemne, jakby ktoś znów otworzył stary konflikt między naszymi rodzinami.

Bo prawda jest taka, że relacja między moją mamą a nim nigdy nie była łatwa. On uważa, że mama za bardzo się wtrąca, że chce wszystkiego po swojemu.

A ona – że Robert jest zbyt chłodny, że nie potrafi okazać ciepła. Ja zawsze próbowałam stać pośrodku, tłumaczyć jedno drugiemu, gasić napięcie. Ale tego dnia poczułam, że zaczynam mieć dość bycia pomostem.

– Robert, nie przesadzaj. To tylko drobiazgi. Chciała nam ułatwić – powiedziałam.

– Ułatwić? – prychnął. – To wygląda raczej jak zamówienie do sklepu internetowego. Wiesz, moja mama nigdy by tak nie zrobiła.

Te słowa zabolały. Zawsze, gdy tylko pojawia się temat mojej rodziny, on musi zaznaczyć, że jego jest „inna”, „lepsza”, „skromniejsza”. I zawsze w tych słowach brzmi osąd.

Kiedy pojechaliśmy na urodziny, mama przywitała nas z uśmiechem. Stół nakryty, zapach ciasta w powietrzu, ciepło, tak jak zawsze.

Screen YT

Dała każdemu po kawałku tortu, a potem powiedziała:

– No, to teraz prezenty! Ciekawa jestem, czy ktoś sięgnął po moją listę.

Robert siedział z kamienną twarzą. Wręczył jej kwiaty i kopertę z kartką, na której napisał: „Wybierz sobie sama – przecież wiesz najlepiej, czego potrzebujesz.”

Mama spojrzała na mnie pytająco, a ja poczułam, jak robi mi się gorąco. To był niby żart, ale podszyty złośliwością. I mama to wyczuła.

Wieczorem, gdy wracaliśmy samochodem, milczenie ciążyło między nami jak kamień.

– Nie musiałaś się tak denerwować – powiedział w końcu. – To tylko żart.

Screen YT

– Żart? – odparłam. – Bo moja mama chciała dostać prezent, który naprawdę sprawi jej radość?

– Bo twoja mama wszystko musi mieć po swojemu – rzucił chłodno. – A ty jak zawsze jej bronisz.

Nie odpowiedziałam. Po raz pierwszy nie miałam siły tłumaczyć. Po raz pierwszy poczułam, że w tej „grze rodzinnej” przegrywam ja. Bo stoję między dwiema osobami, które powinny mnie wspierać, a nie ciągnąć w przeciwnych kierunkach.

Tamtej nocy długo nie spałam. W myślach przewijały się wszystkie drobne sytuacje, w których próbowałam pogodzić ogień z wodą.

Gdy Robert komentował, że mama zbyt często dzwoni. Gdy mama wzdychała, że zięć nawet nie zapyta, jak się czuje. Zawsze byłam pośrodku – z dobrą wolą, ale coraz większym zmęczeniem.

Rano wstałam wcześnie i zrobiłam kawę. Robert jeszcze spał. Spojrzałam na niego i pomyślałam, że przecież nie jest złym człowiekiem.

Może po prostu zbyt dumnym. A ja zbyt lojalna wobec wszystkich, tylko nie wobec siebie.

Tydzień później jego mama zadzwoniła. Mówiła z uśmiechem, że przygotowała swoją listę – tak, jak prosił. A on… zmieszał się.
Popatrzył na mnie i tylko westchnął.

– Może jednak twoja mama miała rację – powiedział w końcu. – W sumie to wygodne.

Nie odpowiedziałam, tylko uśmiechnęłam się delikatnie. Bo zrozumiałam, że nie muszę już niczego udowadniać. Czasem wystarczy pozwolić ludziom zobaczyć prawdę samym.

Dziś, gdy przypominam sobie tamten wieczór, nie czuję już złości. Tylko lekki smutek i ulgę.

Urodziny mamy pokazały mi coś ważnego – że w małych rzeczach kryje się prawdziwe oblicze relacji. Że czasem jedno zdanie, wypowiedziane z ironią, mówi o człowieku więcej niż całe lata wspólnego życia.

A ja? Uczę się milczeć wtedy, gdy nie warto mówić. I stawiać granice tam, gdzie dotąd był tylko kompromis. Bo nie każda „lista życzeń” jest zła. Niektóre po prostu pomagają zobaczyć, kto naprawdę nas rozumie.

Byłam przekonana, że mój mąż mnie kocha i chce być tylko ze mną, ale kiedy przypadkiem zobaczyłam w jego telefonie wiadomości od innej kobiety, zrozumiałam, jak bardzo się myliłam: „Robert, mam już dość czekania, aż rozwiedziesz się z żoną”

Moi rodzice zawsze bardziej lubili moją siostrę niż mnie, a mój mąż ciągle to zauważał i nie pozwalał mi ich odwiedzać. Teraz rozumiem, jak bardzo nie miałam szczęścia z rodziną i z nim: „Zobacz, oni nawet nie zwracają uwagi na to, co mówisz, a twoją siostrę słuchają we wszystkim”

Zawsze wspierałam męża we wszystkim, nawet jeśli się z nim nie zgadzałam, ale tym razem zrozumiałam, że wystarczy: „Mama zaproponowała, że wyremontuje jej mieszkanie, a ja nie odmówiłam”

Roman Tkach

Życiorys: 2018 - 2021 - redaktor naczelny i dziennikarz portali Dzisiaj (do 2018) i Kraj (do 2021). 2022 i do chwili obecnej - redaktor portalu internetowego Koleżanka. Edukacja: Narodowy Uniwersytet Biozasobów i Zarządzania Przyrodą w Kijowie. Specjalność: Wydział Agrobiologii. Poziom wykształcenia: specjalista. Zainteresowania: wędkarstwo, sport, czytanie książek, podróże.

Recent Posts

Mój mąż spędza wszystkie święta ze swoją matką, a ja zostaję sama z córką w domu. To dziwna decyzja, biorąc pod uwagę, że ma rodzinę

Pamiętam ten dzień, kiedy po raz pierwszy poczułam, że nasze święta przestały być wspólne. Zimą,…

22 minuty ago