screen Youtube
Stałam przy lodówce, trzymając kubek herbaty, którą właśnie mu zaparzyłam. I już wiedziałam.
Po prostu czułam całym ciałem — on nie był po prostu urażony. On odchodził.
— Gdzie idziesz?
— Nie mogę tak dalej. Kocham inną.
— Od kiedy? — zapytałam.
— Od dawna — wzruszył ramionami — ale ona też czekała, aż się zdecyduję.
Nie pamiętam, co było dalej. Jakbym wypadła z własnego ciała, słuchałam siebie z boku.
Mówiłam jakieś bzdury, pytałam, gdzie popełniłam błąd, a on tylko milczał. Nie było kłótni. Nie było burzliwej sceny. Było tylko gorzkie, spokojne rozstanie.
Kiedy drzwi za nim się zamknęły, usiadłam na podłodze w kuchni i zadzwoniłam do jego mamy. Po co — nie wiem. Być może szukałam wsparcia. Zawsze była dla mnie dobra. Mówiła, że jestem „jej córką, nie mniej niż on jest jej synem”.
— Halo?
— To ja — powiedziałam. — On odszedł. Do niej.
— Wiem — odpowiedziała. A potem dodała zdanie, które na zawsze zapadło mi w pamięć:
— A czego się spodziewałaś?
Zaniemówiłam.
— Wiedziałaś?
— Córeczko… On już dawno był nieszczęśliwy. Żyliście jak obcy ludzie. Może to i dobrze, że się zdecydował.
Poczułam się, jakby uderzono mnie czymś zimnym. Więc tylko ja nie widziałam, że małżeństwo się rozpada.
Tylko ja trzymałam się tej skorupy, w której już dawno nie było nic. Tylko ja wierzyłam, że jeszcze damy radę, że to tylko kryzys, zmęczenie, sezon.
Po rozmowie wstałam, wytarłam twarz i zaczęłam sprzątać z pokoju jego rzeczy. Nie z zemsty. Nie ze złości. Po prostu chciałam oddychać. Kładłam każdą koszulę do torby i z każdą czułam się coraz lżejsza. Jakby każdym ruchem odzyskiwałam przestrzeń. Siebie.
Wieczorem zostawiłam w jego pokoju tylko jedną rzecz — mały czajniczek, który dostałem na urodziny.
Wtedy jeszcze się śmialiśmy, bo był jakiś chiński, z niedoskonałą pokrywką. Ale właśnie w nim zawsze parzył mi miętę, kiedy byłam chora. Zostawiłam go. Niech go zabierze. Albo nie. Jak chce.
Następnego dnia napisała do mnie teściowa. Krótko:
„Nie obrażaj się. Zawsze byłam po twojej stronie, po prostu teraz już nie wiem, jak postępować”.
Nie odpowiedziałam.
Bo nie jestem już tą, która szuka potwierdzenia swojej wartości w innych. Nie tą, która prosi o wybaczenie za cudzą zdradę.
Jestem kobietą, która przeżyła zdradę dwóch bliskich osób. I która powoli uczy się żyć na nowo. Bez nich. Ze sobą. Prawdziwą.
Nigdy nie sądziłam, że można się poczuć upokorzonym przez coś tak banalnego jak stare rzeczy.…
Nigdy nie uważałem się za faceta, który zdradza. Zawsze mówiłem, że jeśli w małżeństwie coś…
Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni ktoś zapytał mnie, czy ja w ogóle jestem szczęśliwa.…
Nie pamiętam momentu, w którym mogłabym powiedzieć, że mój mąż mnie kochał. Byliśmy razem, mieszkaliśmy…
Nigdy nie byliśmy naprawdę blisko. Nie tak, jak sobie wyobrażałam, kiedy wychodziłam za mąż. Wtedy…
Dwa lata temu przeszliśmy na emeryturę. Pamiętam ten dzień bardzo wyraźnie. Wyszedłem z pracy z…