Jej głos był łagodny, ale wyczułam w nim pewną nutę wahania. „Mamo, wszystkiego najlepszego!
Zdrowia, radości, niech wszystko będzie dobrze” – powiedziała. Uśmiechnęłam się, już wyobrażając sobie, jak usłyszę:
„Już wyjechaliśmy, wkrótce będziemy”. Ale zamiast tego usłyszałam: „Mamo… nie przyjedziemy”.
„Dlaczego?” — coś pękło mi w piersi. „Rodzice Aleksandra już od tygodnia są u nas w gościach… Nie możemy ich zostawić samych”.
Usiadłam, bo nogi stały się jak z waty. „A ja?” — pomyślałam. „Czy ja jestem obca?” Ale na głos powiedziałam coś innego: „Rozumiem, córko. Macie swoje sprawy…”.
Przez kilka minut mówiła o tym, jak im teraz niewygodnie, że goście nie mogą wyjechać wcześniej, a ja kiwałam głową, chociaż ona tego nie widziała.
A w głowie krążyły zupełnie inne słowa: „Zawsze miałam dla ciebie znaczenie. Dlaczego teraz nie możesz przyjechać, chociażby na jeden dzień?”
Po rozmowie długo siedziałam z telefonem w rękach. Przypomniałam sobie, jak kiedyś przyjeżdżała w nocy po kłótni z mężem, jak podgrzewałam jej kolację, otulałam kocem i szeptałam:
„Jesteś bezpieczna, córeczko”. Wtedy nie miała nikogo ważniejszego ode mnie. A teraz moje miejsce jakby ktoś zajął.
Zrobiłam herbatę, zapaliłam małą świeczkę — mój symboliczny świąteczny stół. „Tak właśnie będę świętować” — powiedziałam na głos, a cisza w mieszkaniu odpowiedziała mi głuchym echem.
Może tak powinno być — dzieci dorastają, budują swoje życie i nie jesteś już centrum ich wszechświata. Ale w środku nadal bolało.
A jednak gdzieś głęboko w sercu żywiłam maleńką nadzieję: że w przyszłym roku powie nie tylko „Mamo, wszystkiego najlepszego”, ale także „Mamo, już jadę do ciebie”. Bo żadni goście, nawet najbardziej szanowani, nie zastąpią uścisku własnego dziecka.
Mama przyjechała do nas bez uprzedzenia, mąż powiedział mi, żeby nocowała w hotelu
Zawsze wierzyłam, że prawdziwa miłość to wtedy, gdy dwoje ludzi idzie przez życie razem, wspiera…
Kiedyś myślałam, że po sześćdziesiątce życie powoli się kończy. Że człowiek ma już tylko wspomnienia,…
Z pozoru to była zwykła sobota. Żona krzątała się po kuchni, w powietrzu unosił się…
Kiedy podpisywałam papiery rozwodowe, ręce mi drżały, ale w głowie panował dziwny spokój. Jakby wszystko…
Nie wiem, jakim cudem życie potrafi tak przewrotnie igrać z człowiekiem. Rok temu byłam szczęśliwą…
Po sześćdziesiątce wydawało mi się, że wszystko, co najlepsze, mam już za sobą. Mieszkałam sama…