Kiedyś biegłam do niej nawet w nocy. Nie miało znaczenia, ile stopni było za oknem, czy bolały mnie plecy, czy właśnie wróciłam z nocnej zmiany. Jeśli córka dzwoniła i mówiła:
— Mamo, nie zdążę. Przyjedź, pobądź z małym…
Już szukałam kluczy.
Już stałam na przystanku z paczką w rękach.
Byłam przy niej, kiedy zepsuł się jej bojler. Kiedy była chora. Kiedy mąż ją obraził. Kiedy nie miała z kim zostawić dziecka. Kiedy trzeba było coś przywieźć, zszyć, przynieść, zabezpieczyć.
Nie liczyłam. Jestem mamą.
I szczerze cieszyłam się, że mogę być przydatna. Że jestem potrzebna.
Myślałam, że ona to czuje. Myślałam, że miłość to nie słowa, ale czyny. A ja działałam. Zawsze.
A teraz przyszła moja kolej.
Po raz pierwszy od 30 lat podskoczyło mi ciśnienie. Zrobiło mi się źle. Wezwałam karetkę.
Zrobili zastrzyk. Powiedzieli — spokój, mierzyć ciśnienie, ktoś musi być w pobliżu. Zadzwoniłam do córki.
— Córeczko, źle się czuję. Możesz przyjechać?
— Mamo, przecież pracuję. A poza tym — razem z Andriejem chcieliśmy pojechać z dziećmi na weekend do lasu. Odpocząć trochę…
Milczałam. A w głowie rozbrzmiewało: Odpocząć od czego? Od mnie?
A dzień później zepsuł mi się kran. Woda tryskała fontanną. Zadzwoniłam ponownie do córki:
— Poproś Andrzeja, żeby wpadł choć na chwilę. Nie wiem, jak to zakręcić…
— Mamo, on nie jest hydraulikiem. Dlaczego zawsze tak przesadzasz?
Przesadzam?
Przypomniałam sobie, jak stałam pod drzwiami w deszczu, kiedy ona zapomniała kluczy. Jak szukałam przez znajomych lekarza dla wnuka.
Jak siedziałam bezsennie, ogrzewałam okłady, wynosiłam nocą wiadra z wodą, kiedy miał gorączkę.
A teraz — przesadzam.
Wiecie, to bardzo dziwne uczucie.
Kiedy dla kogoś jesteś zawsze. A dla ciebie – „nie teraz”, „później”, „zastanowimy się”.
Nie jestem zła. Nie. Jestem zmęczona. Rozczarowana.
Być może sama jestem winna. Rozpieszczałam ją. Nie nauczyłam jej doceniać. Przyzwyczaiłam się do samodzielnego podejmowania wszystkich decyzji. Do bycia tą, która „super mamą”.
Ale wiecie, co boli najbardziej?
To, że nadal ją kocham. Nadal ją usprawiedliwiam. I nadal czekam na telefon, w którym powie:
— Mamo, przemyślałam to. Nie miałam racji. Przyjadę.
Ale telefonu nie ma.
Dominika Serowska i Marcin Hakiel zauważeni na randce. Fani nie docenili jej stroju