Zawsze była ubrana w łachmany, ale była czysta i poruszała się o lasce.
Jeszcze nikogo nie poznaliśmy, gdy Marta zaczęła do nas przychodzić — prosiła o cukier, cebulę czy płatki śniadaniowe.
Nie żałowaliśmy staruszce jedzenia, zwłaszcza że nigdy nie widzieliśmy, by ktoś do niej przychodził. Zawsze żegnała się i mówiła:
„Jaka z was miła para, dbajcie o siebie. Dzieci dorosną, a wy zostaniecie dla siebie! To ja nie uratowałam tego, co miałam”.
Nie wiedzieliśmy, co wydarzyło się w jej życiu, ale niezręcznie było o to pytać. Pewnego dnia nasi sąsiedzi powiedzieli nam coś, co nas zszokowało. Marta miała męża i trójkę dzieci, mieszkali razem w tym domu, ale w innym wejściu.
Dla dzieci zrobiłaby wszystko, ale o męża w ogóle nie dbała, prawie nie zwracała na niego uwagi. Marta zdmuchiwała kurz z dzieci, a jej mąż był z niej zupełnie niezadowolony. A jej mąż był naprawdę dobry — czuły, miły, zarabiał pieniądze, robił remonty.
Naprawiał też wszystko w domu i przynosił rodzinie wszystkie pieniądze. Nie chodziła do pracy, ale wciąż znajdowała powody, by narzekać na męża.
Jej dzieci były dla niej prawdziwym skarbem, a o męża w ogóle nie dbała. Mieszkał z nią przez ponad 10 lat, po czym opuścił rodzinę.
Postawiła go w tak trudnej sytuacji, że nawet cierpliwy mężczyzna nie byłby w stanie tego znieść. Ale z dumą mówiła, że to ona go wyrzuciła i poszła pracować jako listonosz.
I tak dzieci dorosły: syn wyjechał za granicę, córki wyszły za mąż i chciały sprzedać trzypokojowe mieszkanie rodziców. Tak też zrobiły: kupiły matce jednopokojowe mieszkanie, a pieniądze ze sprzedaży podzieliły między siebie. Potem zapomniały o matce — ani córki, ani syn nie odwiedzali jej od lat, a ona została zupełnie sama.
Teraz Marta rozumie błąd młodości i często wspomina troskliwego męża. Krążą plotki, że po rozwodzie znalazł sobie inną żonę i ma z nią dwójkę dzieci. Po tej historii zrobiło mi się żal tej kobiety, ale zaczęłam więcej myśleć o swojej rodzinie. Teraz bardziej doceniam mojego męża, bo tylko my będziemy mieć siebie nawzajem na starość. Chociaż mamy dobrego syna i córkę, nikt nie wie, co stanie się w przyszłości.
Wiele kobiet uważa, że mężczyźni są stale coś winni swoim mężom, że powinni być ich wsparciem i utrzymywać rodzinę. Ale nikt nie myśli, że mężczyźni to także żywi ludzie, a nie roboty, z własnymi słabościami, lękami i obawami.
Moja babcia stała się dla mnie żywym przykładem, że mężczyzna będzie wspierał kobietę na starość, a ona nie może polegać na dzieciach. Teraz nasz związek znacznie się poprawił, ponieważ mój mąż reaguje na mnie z uczuciem i życzliwością i mówi, że nigdy nie tolerowałby głośnej i cynicznej żony, natychmiast by mnie opuścił.
Dlaczego znaki zabraniają mycia naczyń natychmiast po jedzeniu
Przypowieść o tym, dlaczego źli ludzie żyją dobrze, a dobrzy mają wiele problemów
Przez długi czas mieszkaliśmy z teściami i na początku naprawdę wierzyłam, że to tylko przejściowy…
Często pukała do moich drzwi. Zawsze nieśmiało, jakby przepraszała za sam fakt swojego istnienia. Najpierw…
Pracujemy razem. To brzmi dumnie, kiedy ktoś pyta, czym się zajmujemy. Wspólna firma, wspólne godziny,…
Zawsze byłam tą „rozsądną” córką. Tą, na którą można liczyć. Kiedy mama chorowała, to ja…
Przez całe życie byłam kobietą, która „daje radę”. Tak o mnie mówiono w rodzinie, w…
Przez całe życie powtarzałam sobie, że wszystko da się poukładać, jeśli tylko jest dobra wola.…