Moja synowa twardo obstaje przy swoim stanowisku w sprawie podziału obowiązków w rodzinie. Choć okoliczności zmuszają ją teraz do większej elastyczności, to nie o nią tu chodzi.
Uparcie deklaruje, że potrafi robić swoje – sprząta dom, gotuje, opiekuje się dzieckiem. A to, że jej mąż nie radzi sobie z obowiązkiem utrzymania rodziny, to już jego zmartwienie.
Mój syn faktycznie jest teraz w trudnej sytuacji. Jego poprzednia praca obróciła się w pył, a nowej jeszcze nie znalazł, więc pracuje na pół etatu, co jakoś pomaga mu utrzymać się na powierzchni.
Teraz nie jest łatwo znaleźć pracę, nie można nawet dostać niższej pensji, bo są kolejki chętnych. Nie ma sensu wybierać złej pracy.
Pomagamy z mężem rodzinie syna, ale nasze możliwości nie są nieograniczone. Mamy też studiującą córkę, którą utrzymujemy, więc prawie nie mamy wolnych środków.
Moja synowa zostaje w domu z dzieckiem, a jej urlop macierzyński trwa jeszcze półtora roku. Zostaje w domu i nie stara się w żaden sposób pomóc mężowi w rozwiązaniu tej sytuacji.
Najbardziej oczywistą opcją jest teraz, aby synowa wróciła do pracy, a syn został z dzieckiem. W ten sposób rodzina będzie miała pieniądze, a syn będzie miał możliwość szukania pracy w spokojniejszym otoczeniu.
Teraz jest w niekończącym się wyścigu. Zawsze szuka takiej czy innej pracy na pół etatu, aby mieć wystarczająco dużo pieniędzy na podstawowe potrzeby. Kiedy jest czas na chodzenie na rozmowy kwalifikacyjne?
Zaproponowałam tę opcję mojej synowej, ale natychmiast mnie zniechęciła. Była też tak oburzona, że sugerowałam, by nie wracała do pracy, tylko zajęła się czymś innym.
Powiedziała mi, że obowiązkiem mężczyzny jest utrzymanie rodziny. Jeśli sobie nie radzi, to jest problem. Oznacza to, że nie stara się wystarczająco mocno.
Rozumiem, że mężczyzna powinien być głównym żywicielem rodziny, ale co można zrobić w takiej sytuacji? Są rodziną, muszą się jakoś ratować.
Ale moja synowa ma inne zdanie. Wyraźnie odróżnia swoje obowiązki od obowiązków męża. Ona poradziła sobie ze swoimi, a reszta pójdzie za nią.
Zastanawiam się, co zrobi, jeśli przestaniemy im pomagać? Praca mojego syna na pół etatu jest świetna, ale niewystarczająca.
Oczywiście tego nie zrobimy, będziemy pomagać tak długo, jak będziemy mogli, bo taki sabotaż zaszkodzi przede wszystkim naszemu synowi, żona rozwali mu psychikę.
Rozmawialiśmy też z synem o tym, że jego żona wychodzi z urlopu macierzyńskiego, ale on tylko skrzywił się jak z bólu zęba, powiedział, że sami to załatwią i poprosił, żebyśmy nie wtrącali się do jego żony.
A kto się do niej wtrąca? Moja żona, ale ona zachowuje się jak sąsiadka. Nie rozumiem takich relacji w rodzinie.
Przecież jak ona zachoruje, dajmy na to, to jej syn nie będzie siedział i czekał, aż ona wypełni swoje obowiązki, tylko usiądzie z dzieckiem i wstanie do pieca.
Wydaje mi się, że jeśli synowa nie zmieni zdania, to do końca urlopu macierzyńskiego się rozwiodą. Już teraz są z siebie ciągle niezadowoleni, a brak pieniędzy pogłębia ten problem. Przecież wszystko można tak łatwo rozwiązać, gdyby tylko się chciało.