Ani Marta, ani Igor nigdy nie przyjechali na zjazd. Ani po dziesięciu latach od ukończenia szkoły, ani po dwudziestu.
Nie chciała go widzieć, bo jeszcze mu nie wybaczyła. Przeszła przez wszystko, cierpiała, płakała, prawie zapomniała, ale nie potrafiła wybaczyć.
Nie wiedział, jak spojrzeć jej w oczy. Przez te wszystkie lata dręczyło go sumienie, poczucie winy wobec kobiety, która była jego pierwszą i najwyraźniej jedyną miłością.
Kilka lat temu jego kolega z klasy, Filip, który organizował zjazd z okazji trzydziestej rocznicy ukończenia studiów, zadzwonił do Igora i powiedział:
„Wiem, że nie przyjedziesz z powodu Marty, ale ona nie przyjedzie. Nie da rady. Więc czekamy na ciebie”.
W ten sam sposób zwrócił się do Marty: „Przestań unikać spotkań z nami z powodu Igora. On nigdy nie przychodził, a teraz odmówił.
Powiedział, że wyjeżdża za granicę na wakacje. Ma już bilety. Więc czekamy na ciebie”.
Na szkolnym podwórku zbierali się dawni koledzy z klasy. Robili taki hałas, jakby mieli po siedemnaście lat. Igor podszedł do grupy i przywitał się.
Rozpoznał tych, których nie widział w mediach społecznościowych. Lata zmieniły ich wygląd, ale nie oczy. Spojrzenia jego towarzyszy błyszczały młodością…
Nagle ktoś powiedział: „Patrzcie, kto idzie!”. Igor rozejrzał się i zaniemówił. To była Marta. Kiedy rozpoznała go w grupie kolegów, uśmiech natychmiast zniknął z jej ust.
Jej oczy stały się ciemne. Igor i Marta spojrzeli na Filipa niemal jednocześnie. Ten tylko wzruszył ramionami i otrzepał się. „To się po prostu stało” – powiedział. I pomyślał sobie: „Może w końcu się pogodzą”.
Potem weszli do szkoły, do swojej klasy. Ktoś zaproponował, żeby usiedli w ławkach z tymi, z którymi kiedyś siedzieli. Igor i Marta poszli do trzeciej ławki w środkowym rzędzie.
Zajęli swoje miejsca w milczeniu. Nauczycielka klasy, 78-letnia Lisa, „przesłuchiwała” wszystkich z listy.
Każdy opowiadał o najważniejszej rzeczy, która przydarzyła mu się w ciągu ostatnich trzydziestu lat. Przyszła kolej na Martę.
Wszyscy niewiele o niej wiedzieli, ponieważ po ukończeniu szkoły średniej wyjechała na uniwersytet do innego miasta i tam została.
Rzadko odwiedzała matkę, kiedy jeszcze żyła, a przez ostatnie piętnaście lat była tylko na cmentarzu. Wszyscy wiedzieli tylko, że jest mężatką i ma dwoje dzieci.
„Jak wiecie, jestem w Krakowie, pracuję jako nauczycielka języka polskiego w gimnazjum. Mój syn ma dwadzieścia pięć lat, jest już żonaty, a wkrótce zostanę babcią. Moja córka wciąż się uczy, ma dwadzieścia lat. A nasz pies, labrador, jest już stary. Ma jedenaście lat…”
Lara, której żartobliwa natura wcale się nie zmieniła, zapytała: „A jakiej rasy jest twój mąż?”.
Marta odpowiedziała, że jest rozwiedziona. Serce Igora biło tak mocno, że prawie wyskoczyło mu z piersi. Nie słuchał nikogo innego.
Myślał o tym, jak porozmawiać z Martą, jak błagać ją o przebaczenie. Lisa musiała powtórzyć jego imię dwa razy, zapraszając go do zabrania głosu.
„Wszyscy wiecie, że jestem inżynierem. Pracuję dla firmy budowlanej. Mam jednego syna, jedną synową i jedną wnuczkę. Moja żona nie żyje”.
I zaczęły się plotki. Nikt nie wiedział, że Marta jest rozwódką, a Igor wdowcem. Najwyraźniej stało się to niedawno. A może dawno temu? Kto wie?
Rodzice Igora przeprowadzili się do innego miasta, by zamieszkać z córką wiele lat temu. Nie był więc w domu od dłuższego czasu. I nie miał tu żadnych krewnych. Nie było nikogo, kto mógłby o niego zapytać.
Podczas biesiady w kawiarni Igor, po kilku drinkach i odwadze, zaprosił Martę do tańca. Na ich ramiona spadła cisza. „Przepraszam”, powiedział.
„Wybaczyłam ci dawno temu” – skłamała. „Musimy porozmawiać.” ”Porozmawiajmy…” Przez cały wieczór obserwował Martę i wsłuchiwał się w to, co działo się w jego sercu.
Już dawno zdał sobie sprawę, że przez całe życie kochał tylko ją, ale jednocześnie wiedział, że nie ma powrotu do związku, który zniszczył.
Marta nie wybaczyłaby mu zdrady. A teraz, widząc tę kobietę po raz pierwszy od dwudziestu ośmiu lat i dowiedziawszy się, że jest sama, postanowił przynajmniej spróbować naprawić sytuację.
Kto wie, czy będzie miał kolejną okazję. Namierzył Martę, gdy stała samotnie na tarasie, rozmawiając przez telefon.
Po cichu podszedł za nią i zarzucił jej kurtkę na ramiona. Po zakończeniu rozmowy z synem Marta powiedziała: „Moja synowa niedługo urodzi. Martwię się… Ma trudną ciążę”. „Wszystko będzie dobrze”, uspokoił ją i wziął za rękę.
„Przejdźmy się ścieżkami naszego dzieciństwa”. Ciepły lipcowy wieczór sprzyjał szczerości.
Kiedy Igor zaczął tłumaczyć, dlaczego tak nagle zniknął, Marta mu przerwała: „Wiem wszystko. Szkoda, że nie usłyszałam tego od ciebie. Ale stało się tak, jak miało się stać”. Nagle poczuła chłód i dyskomfort na wspomnienie zdrady kochanka.
Ten, którego kochała jak nikogo innego w życiu, przestał do niej pisać. Wkrótce jego matka, ukrywając oczy ze wstydu, wyjaśniła:
„Igor się żeni, Marta. Nie pytaj mnie o nic, bo nic nie wiem. Wiem tylko, że dziewczyna jest w ciąży…”.
Niedługo potem Marta też wyszła za mąż. Jej mąż nie był złym człowiekiem, ale lubił inne kobiety. Wybaczyła mu, ponieważ go nie kochała.
Ale kiedy dzieci podrosły, a on nadal spotykał się z kochankami w ich wieku, wniosła pozew o rozwód. On nie stawiał oporu. Utrzymują kontakt, spotykają się na wakacjach, nawet rozmawiają o jego obecnych kochankach.
Igor, słuchając Marty, uśmiechnął się gorzko. On też miał wiele kobiet. I jego zmarła żona też mu je wybaczyła.
Przez całe życie czuła się winna, że tamtej nocy zabrała go pijanego do łóżka, wiedząc, że ma narzeczoną. Nie miała wobec niego poważnych zamiarów, ale kiedy zaszła w ciążę, zrobiła wszystko, by jej dziecko miało ojca.
Poszła na uczelnię i przyprowadziła rodziców na rozmowę wychowawczą z przyszłym zięciem.
Igor zaś nie stawiał oporu. Nie mógł sobie pozwolić na to, by jego dziecko dorastało bez ojca. Podpisał więc z nią kontrakt.
Budząc się każdego ranka, wyobrażał sobie, że otwiera oczy i widzi Martę tuż obok siebie. Szukał ukojenia i zapomnienia w ramionach innych kobiet.
Zmarła żona żyła własnym życiem. Dopiero gdy poważnie zachorowała, Igor zrozumiał, że jego żona nie jest taka zła, ale nie jest jego kobietą, nie może jej uszczęśliwić.
Oczywiście oboje zostali ukarani przez los. On – za zdradę ukochanej dziewczyny. Ona – za uwiedzenie cudzego narzeczonego.
„Przepraszam” – powtórzył, próbując spojrzeć Marcie w oczy. „Bez względu na to, co mówisz, czuję, że wciąż żywisz do mnie urazę. Wybaczyłbym ci, gdybyś była szczęśliwa z kimś innym. Szczerze ci tego życzę. Zasługujesz na szczęście. „Mam piękne dzieci”, odpowiedziała. ”Czy to nie jest szczęście? To największe szczęście kobiety. Chodźmy. Pewnie nas szukają…”
Odwrócili się w stronę kawiarni, chociaż żadne z nich tak naprawdę nie chciało wracać. Wspomnienia zżerały przeszłość.
Czułość powoli zastępowała urazę w sercu Marty. Nawet zrobiło jej się żal Igora. Ale bał się powiedzieć cokolwiek więcej, żeby nie wystraszyć ukochanej.
Cieszył się, że nie wyrwała rąk z jego dłoni. To wystarczyło, by dać mu nadzieję.
„О! Mówimy o was” – wykrzyknął Filip, gdy tylko Marta i Igor weszli do sali bankietowej.
„Usiądźcie, napijcie się. Mam toast. Ja… celowo powiedziałem to, co powiedziałem każdemu z was przez telefon. Naprawdę chciałem was pogodzić, to wszystko. Ale kiedy dowiedzieliśmy się o was… Krótko mówiąc, teraz wszyscy naprawdę chcemy was ożenić! Hurra!”
Wszyscy zaczęli bić brawo. Ktoś krzyknął, żeby się pocałowali, a Marta się zawstydziła.
„Nie powinienem był zostawiać cię bez opieki” – zażartował Igor. „To ty nie powinieneś być zostawiony bez opieki” – powiedziała Lara, dodając nietypowo poważnym tonem – „Wiedzieliśmy w szkole, że jesteście dla siebie stworzeni, a ty… Och, ty. Czas naprawić swoje błędy”.
Igor uścisnął ją z wdzięcznością, jak na przyjaciela przystało. Z jakiegoś powodu przypomniał sobie, jak czasami przekazywał Larze notatki dla Marty.
Kiedy nie było jej w szkole albo kiedy nie mieli czasu umówić się na randkę. A jednocześnie zawsze starał się jakoś podziękować Larze, poczęstować ją czymś.
A ona zawsze żartowała: „Ja to zrobię. Mogę też poprawić twoje błędy. Za opłatą”.
Lara, jakby czytając w jego myślach, mówiła: „Musisz sam poprawić swoje błędy. Nikt ci tu nie pomoże.”
* * *
Igor i Marta są małżeństwem od dwóch lat. Przeprowadził się do Krakowa. Budząc się każdego ranka, wciąż boi się otworzyć oczy, bo może nie zobaczyć ukochanej obok siebie. Może tylko śnił o swoim szczęściu…