Gdy tylko wprowadziłem się do dziewczyny, natychmiast dała mi do myślenia bez smaku

Wszędzie krzyczą, że ludzie w codziennym życiu wcale nie są tacy, jakimi się wydają w okresie cukierków i bukietów. Moi rozwiedzeni przyjaciele wielokrotnie ostrzegali mnie przed tym samym i radzili, żebym nie spieszyła się do urzędu stanu cywilnego.

Posłuchałem ich rad i zdałem sobie sprawę, że postąpiłem słusznie. Naprawdę nie chciałem, aby po ślubie spotkała mnie jakaś niemiła niespodzianka, a potem zastanawiałem się, jak wyjść z tej historii z minimalnymi stratami.

Postanowiłem więc na początek po prostu pomieszkać z Anną, moją dziewczyną, przez kilka lat, żeby sprawdzić, czy jestem w stanie znieść jej wady, które i tak wyszłyby na jaw w normalnej sytuacji. Jesteśmy w związku od prawie roku, ale przez ten czas nigdy nie wyszliśmy poza nocowanie.

Anna poparła mnie i zgodziła się na przeprowadzkę. Jej zdaniem naprawdę lepiej jest poznać się przed ślubem, niż walczyć o każdą drobnostkę, która dla drugiej połówki może wydawać się katastrofą. Jakie to szczęście, że spotkałem kogoś o podobnych poglądach, pomyślałem.

Anna wydawała mi się tak rozsądna, że byłem pewien, że nam się uda. Zdawałem sobie sprawę, że nieporozumienia były nieuniknione, ale w mojej głowie miały być drobne i łatwe do rozwiązania.

Jednak moje oczekiwania nie pokrywały się z rzeczywistością słowa „ogólnie”. Nieprzyjemne momenty zaczęły pojawiać się już w pierwszym tygodniu naszego wspólnego życia, ponieważ Anna natychmiast stała się kimś innym.

Jeśli wychodziliśmy po pracy lub w weekendy, to po tym, jak Anna wprowadziła się do mnie, sklep był zamknięty. Za każdym razem, gdy proszę ją o wyjście do kina, parku czy na kręgle, odmawia, bo jest zmęczona i musi posprzątać.

Podobnie jest z artykułami gospodarstwa domowego. Annę albo boli głowa, albo ma suche paznokcie. Chociaż nie rozumiem, dlaczego musi codziennie malować paznokcie.

Początkowo ustaliliśmy, że ona będzie gotować, ponieważ moje umiejętności kulinarne są wystarczające do gotowania pierogów i kiełbasek, a ja myję naczynia i kuchenkę. Moim zdaniem to sprawiedliwy podział obowiązków.

W rezultacie w moim życiu nic się nie zmieniło. Wszystko robiłem sam i nadal to robię. Doszły jedynie koszty dostawy, bo Anna nie inspiruje się kawalerskimi kuchniami.

Na początku jednak naiwnie wierzyłem, że moja dziewczyna naprawdę ma ogrom pracy i nie ma czasu na rozrywkę, sprzątanie i gotowanie. I postrzegałem manicure jako specjalny kobiecy sposób na odciążenie mojego mózgu. Rodzaj medytacji.

Miałem nadzieję, że Anna opamięta się do weekendu. Znowu zaczniemy wychodzić, tak jak wcześniej, a ja będę częstowany jej charakterystycznymi domowymi posiłkami, które sprawią, że będziesz chciał połknąć łyżkę. Zwykle rozpieszczała mnie domowymi posiłkami, gdy zostawała na noc.

Ale sytuacja powtórzyła się w weekend. Anna wciąż piłowała paznokcie, wspinała się na fotel i pisała o stresie w pracy. Nawiasem mówiąc, moja praca też nie jest spokojna, ale z jakiegoś powodu znajduję siłę, by robić wszystko inne!

Ale nawet wtedy nic nie powiedziałem Annie. W końcu nigdy nie była typem lalki, która interesowała się tylko swoimi paznokciami. Wręcz przeciwnie, często zabierała mnie w różne ciekawe miejsca.

Nie traciłem więc nadziei, że „okres pasywno-paznokciowy”, jak go sobie nazywałem, wkrótce minie. Ale nie. Minęło półtora miesiąca, odkąd Anna wprowadziła się do mnie, a ona wciąż ma na myśli jeden manicure.

Oczywiście nie milczałem po tym i wielokrotnie próbowałem znaleźć przyczynę tak radykalnych metamorfoz. I szczerze mówiąc, wytknąłem Annie jej kompletną bezużyteczność w życiu codziennym. Prawdopodobnie każdy na moim miejscu zrobiłby to samo, a nawet wskazał drzwi bez żadnych wyjaśnień.

Anna za każdym razem odpowiada, że niesie piękno dla mojego dobra i powinienem docenić jej starania, a nie robić wyrzuty. Mówi, że piękno wymaga poświęcenia. Poświęca więc normalny odpoczynek i obowiązki domowe.

Anna zwykle pyta mnie z pewnym wyzwaniem, czy chcę, aby zamieniła się w szmacianą staruszkę. Jestem zmęczony tłumaczeniem, że nie chcę piękna za taką cenę.

Kiedyś Anna wyglądała świetnie, ale poświęcała znacznie mniej czasu na swoje kobiece sprawy. Co stoi na przeszkodzie, by robiła to teraz?

Nie twierdzę, że wygląd jest ważny, ale nie należy robić z niego kultu. W związku są ważniejsze rzeczy: obopólne korzyści, wspólne zainteresowania. A ostatnio nie dostaję ani jednego, ani drugiego.

Zaczęliśmy nie mieć o czym rozmawiać. Nie wychodzimy już razem. A kiedy Anna stała się takim smoczkiem? Czy tylko udawała, że jest oczytana i obyta?

Jeśli chodzi o życie codzienne, moja dziewczyna nie zapomina również wspomnieć o swojej pracy, która nie pozostawia jej czasu na dbanie o siebie. Nigdy nie znudziło jej się powtarzanie, że nie może zerwać.

Nikt nie zmusza jej do zerwania! Nie jestem jednym z tych, którzy zwalają wszystko na kobiety. Wydaje mi się jednak, że skoro mieszkamy razem, to powinniśmy razem wykonywać prace domowe. A jednak okazuje się, że przeciągam go na jedną stronę.

W dodatku nie zauważyłem większego zwrotu z pracy mojej dziewczyny. Kiedyś planowaliśmy na zmianę płacić za zakupy spożywcze i dzielić się rachunkami za media.

I co z tego wyszło? Znowu ja płacę za wszystko, a Anna wydaje swoją pensję wyłącznie na siebie. A gdy tylko o tym wspomnę, od razu zostaję okrzyknięty skąpcem. Ale nie chodzi wcale o pieniądze, tylko o niechęć Anny do dotrzymywania umów.

Ogólnie rzecz biorąc, nasze kłótnie do niczego nie prowadzą. Coraz częściej zastanawiam się, czy naprawdę potrzebuję związku, w którym w ogóle nie jestem słyszany.

Być może nadszedł czas, aby postawić Annie ultimatum: albo przestanie się wygłupiać, albo będzie mogła wyjechać do swojego miejsca zamieszkania. Wcześniej uważałem, że takie środki są zbyt surowe, ale miałem dość czucia się jak wycieraczka.

Postanowiłam dać mężowi nauczkę za jego niewierność. Do tego stopnia, że zdecydował się wrócić: „Wróciłem do domu, a ona była z innym mężczyzną”

Sąsiedzi kobiety przyszli do niej i zaproponowali, by dokończyła sałatkę i ciasto, które zostały im z uroczystości

Teściowa wyszła za mąż za bogatego starca i stanowczo odmówiła przyjęcia wnuka: „To ich dziecko, niech sobie radzą sami”