Facet na randce odmówił zapłacenia za mnie w kawiarni. Sześć miesięcy później wrócił, by mi to wynagrodzić: „Nie pójdę na drugą randkę”

Wczoraj otrzymałam pieniądze na kartę. Nadawcą był niejaki Adam. Moi klienci często wysyłają mi pieniądze na kartę, więc się nie martwiłam — to tylko jeden z moich klientów miał zapłacić, a raczej wpłacić zaliczkę.

Okazało się jednak, że pieniądze przelał mi mężczyzna, z którym miałam nieszczęście iść na randkę sto lat temu.

Stało się to tak. W zimny listopad (to ważne) napisał do mnie jakiś facet. Spojrzałam na jego profil — wydawał się normalny.

Zgodziłam się z nim spotkać, choć byłam trochę zdezorientowana jego propozycją przyjścia do parku.

Na zewnątrz było poniżej zera, wiał przeszywający wiatr. Cóż, myślę sobie, jest dobrze. Pójdę, po co siedzieć w domu.

screen Youtube

Przyszłam, on szybko się pojawił i poszliśmy na spacer. Po 15 minutach nie czułam rąk z zimna. A mój mąż nie spieszył się z zaproszeniem mnie do kawiarni. Zaproponowałam Adamowi filiżankę kawy i wskazałam zdrętwiałą ręką najbliższą kawiarnię.

Zgodził się. Ku mojemu zaskoczeniu kawiarnia miała duże menu. Nie jadłam przed randką — zazwyczaj mężczyźni zawsze zapraszali mnie na kolację. Zamówiłam więc sałatkę, kanapkę i deser.

Adam zamówił małą filiżankę espresso. Potem posłuchał, jak dyktuję kelnerowi moje zamówienie i zmienił zdanie. Zamówił również sałatkę.

A teraz przyniesiono nam jedzenie. Rozmawiamy, chociaż rozmowa nie jest szczególnie dobra. Już zdaję sobie sprawę, że nic z tego nie wyjdzie, żaden związek. Myślę, że dokończę posiłek, pożegnam się i pójdę do domu. Proszę go, żeby mnie nie odprowadzał.

Zjadłam ostatni kawałek deseru i w tym momencie Adam krzyczy: „Rachunek!”. Przynoszą nam czek. Wyjmuje telefon i zaczyna w coś stukać.

Następnie pokazuje mi ekran z wydatkami i pyta, czy chcę zapłacić gotówką, czy kartą. Patrzę na niego w szoku. Nie, oczywiście wszystko rozumiem. Nie jest mi nic winien.

Ale zgodnie z zasadami etykiety płaci ten, kto go zaprosił, ale to ja go zaprosiłam.

Nie miałam ani gotówki, ani karty. Nie byłam przyzwyczajona do przyjmowania pieniędzy na randkę i po raz pierwszy widziałam takiego mężczyznę. Zapytałam go wprost, czy ma jakieś problemy finansowe.

Powiedział, że nie, ale to był jego schemat oceny kobiet i już go oblałam. Ale prosi mnie o zapłacenie rachunku.

Spojrzałam jeszcze raz na jego telefon. Działa kalkulator i sumują się kwoty: 20+60+50+110. Okazuje się, że to wszystko moje rzeczy. Nie chciał nawet zapłacić za kawę.

Powiedziałam mu, że mężczyźni traktowali mnie tak przez całe życie i nie byłam przyzwyczajona do brania pieniędzy na randki. Zaproponowałam, że przeleję na jego kartę, tak jakby sam zapłacił. Zgodził się.

Powiedziałam mu wyniośle, że nie warto. Chyba nie zostawił napiwku. Nie widziałam go, więc wstałam i wyszłam z kawiarni.

Zaśmiałam się na ulicy i poszłam do domu. A potem o tym zapomniałam. Chociaż wiele razy opowiadałam o tym znajomym i pokazywałam im przelew w moim mobilnym banku. Wszyscy się śmiali.

A potem otrzymałam przelew od niego. Po przeanalizowaniu tego wszystkiego w mojej głowie, sprawdzeniu historii transakcji w aplikacji banku, zdałam sobie sprawę, że zjadłam prawie dokładnie tyle, ile pieniędzy wpłynęło. A teraz, najwyraźniej, sumienie go torturowało, biedak.

Siedzę tu i myślę, czy powinnam mu to odesłać z powrotem, czy nie? Wysłał mi wiadomość przez aplikację, w której napisał, że jest winny i źle postąpił. Najwyraźniej sumienie dręczyło go przez sześć miesięcy, a teraz znalazł pieniądze.

Powiem moim przyjaciołom i znów będziemy się śmiać. Oczerniali Adama. A on okazał się uczciwy. Nie zaprosił mnie jednak na drugą randkę. Ale ja nie potrzebowałam drugiej randki.

Miałam przy sobie telefon. Otworzyłam swój mobilny bank i przelałam pieniądze na jego numer. Sprawdził, czy kwota się zgadza. Kelner widział wszystko i prawie umarł ze śmiechu. Gdy z czerwoną twarzą zbierał nasze talerze, Adam zapytał, czy chcę zabrać ze sobą resztki.

Otworzyłam drzwi, a na progu czekali na mnie mąż, teściowa i nieznajoma kobieta: „Będziecie tu teraz mieszkać, jak się rozwiedziesz, synu”

„Moi rodzice pomogliby nam, gdyby mogli, a twoja matka jest przecież samolubna”: mój mąż powiedział, że moja matka powinna pomóc nam z mieszkaniem