screen Youtube
Mieszkaliśmy już razem, układaliśmy sobie życie i aktywnie przygotowywaliśmy się do ślubu. Pewnego dnia wcześnie rano wyszedł do pracy, a ja obudziłam się i nie mogłam zasnąć.
Leżąc w łóżku, usłyszałam powiadomienie na moim telefonie, które zdecydowanie nie brzmiało jak moje. Spojrzałam na stolik nocny i zdałam sobie sprawę, że zostawił swój telefon w domu.
Nie znałam jeszcze numerów telefonów jego kolegów i przyjaciół z pracy. Nie miałam więc innego wyjścia, jak tylko czekać, aż zauważy brak telefonu i pójdzie po niego do domu.
Pół godziny później telefon zaczął dzwonić bez przerwy. Wiadomości przychodziły jedna po drugiej. Podeszłam, by sprawdzić, co go tak zdenerwowało. Od razu zobaczyłam wiadomość od jakiejś dziewczyny.
Nie mogłam dostać się do telefonu, aby przeczytać całą korespondencję od początku do końca. Mój narzeczony ustawił hasło, jak wszyscy normalni ludzie. Ale powiadomienia jasno wskazywały, że korespondencja była wyraźnie romantyczna. Obfitość emotikonów i serduszek nie mogła o tym nie mówić. Dziewczyna pisała coś w odpowiedzi na propozycję spotkania.
Byłam po prostu zdruzgotana. Przecież dopiero zaczęliśmy się spotykać, nie minął nawet miesiąc od naszych zaręczyn. A on już ma ochotę mnie zdradzić? Jeśli robi to nawet teraz, to co będzie, gdy się sobą znudzimy?
Spędziłam cały dzień pogrążona w tych myślach, dopóki nie wrócił do domu. Okazało się, że był pewien, że zgubił telefon. Nawet nie pomyślał o tym, że mógł go zostawić w domu.
Oczywiście w przeciwnym razie od razu by wrócił, żebym przypadkiem nie zobaczyła wiadomości od jego kochanek! Nie czekałam, by zadać mu wszystkie interesujące mnie pytania.
Zapytałam go, kim była dziewczyna, która napisała mu o randce. Podziękowałam mu za to, że się nie wykręcił, a on przeprosił i powiedział, że naprawdę nic nie zrobił. Tak, zamierzał się z nią spotkać. Że tak powiem, wyjść po raz ostatni przed ślubem, ale nic się nie wydarzyło.
Powiedziałam mu surowo, że mógłby mnie zdradzić, ale został przyłapany na gorącym uczynku. I gdyby dzisiaj nie zapomniał telefonu w domu, zdradziłby mnie. On tylko milczał w odpowiedzi. Nie rozmawialiśmy przez resztę dnia. Czuł, jaki straszny błąd popełnił. A raczej jeszcze go nie popełnił. Ale ja nadal uważałam to za zdradę.
Następnego dnia poszedł do pracy, a ja pojechałam do rodziców. Siedzenie w domu sam na sam ze swoimi myślami było najtrudniejsze. Kiedy dotarłam do domu rodziców, natychmiast opowiedziałam im o wszystkim, co się wydarzyło.
Byli oczywiście zszokowani. Ale nie skomentowali niczego, wysłuchali mnie do końca. Potem przez jakiś czas milczeli i marszczyli brwi. Jakby podejmowali bardzo ważną decyzję. I wtedy mój tata przejął inicjatywę i przemówił pierwszy, powiedział, że każdy popełnia błędy, najważniejsze, żeby ich nie powtarzać. Uważa, że pan młody sam żałował tego, co zrobił.
Słysząc to, zalałam się łzami. Nie wiedziałam, po co idę do domu rodziców. Musiałam porozmawiać i powiedzieć komuś o tym, co się stało. Ale kiedy tata zaczął swoją przemowę, nagle zdałam sobie sprawę, czego potrzebuję.
Czekałam na wsparcie. Naprawdę chciałam, żeby rodzice stanęli po mojej stronie, bo byłam ich córką. A okazało się, że oni go chronili! Co to znaczy „każdy popełnia błędy”? Ja nie popełniam takich błędów!
Powinni byli poradzić mi, żebym robiła to, co czuję. I zapewnić, że będą mnie wspierać w każdym przypadku, bez względu na to, co postanowię. Jak mogli tak zareagować? Oczywiście nie muszą żyć ze zdradzającym mężem!
Zerwałam zaręczyny i rozstałam się z narzeczonym. A teraz zwracam się do moich przyjaciółek po radę i wsparcie, a nie do rodziców.
To była sobota, mój pięćdziesiąty urodzinowy poranek. Wstałam wcześniej niż zwykle, choć nie spałam prawie…
Zawsze wierzyłam, że prawdziwa miłość to wtedy, gdy dwoje ludzi idzie przez życie razem, wspiera…
Kiedyś myślałam, że po sześćdziesiątce życie powoli się kończy. Że człowiek ma już tylko wspomnienia,…
Z pozoru to była zwykła sobota. Żona krzątała się po kuchni, w powietrzu unosił się…
Kiedy podpisywałam papiery rozwodowe, ręce mi drżały, ale w głowie panował dziwny spokój. Jakby wszystko…
Nie wiem, jakim cudem życie potrafi tak przewrotnie igrać z człowiekiem. Rok temu byłam szczęśliwą…