Ciekawostki

Często odwiedzają nas krewni żony i długo nic jej nie mówiłem, ale kiedy po raz kolejny przyjechała jej siostra, nie milczałem i ona wszystko usłyszała: „Twoi krewni przyjeżdżają na gotowe, nie będę ich karmić”

Z pozoru to była zwykła sobota. Żona krzątała się po kuchni, w powietrzu unosił się zapach ciasta, radio grało cicho jakąś starą piosenkę.

A ja wiedziałem, że to tylko cisza przed burzą. Bo wczoraj zadzwoniła jej siostra – znów przyjedzie na weekend.

Uśmiechnąłem się sztucznie, kiedy żona o tym wspomniała. „Znowu?” zapytałem spokojnie, choć w środku już wszystko we mnie wrzało.

„No tak, wiesz, Ela potrzebuje trochę odpoczynku. W pracy ma stres, w domu dzieciaki, no i mówi, że tylko u mnie czuje się jak u siebie”.

Zacisnąłem usta. „Jak u siebie” – powtarzałem w myślach. Tylko że to „u siebie” kosztowało mnie godziny gotowania, zakupy, a potem zmywanie naczyń po pięciu osobach.

Screen freepik

Nie byłem zły na Elę. Była miła, rozmowna, zawsze z uśmiechem. Ale miała jedną cechę, która doprowadzała mnie do szału – uważała, że wszystko się samo robi. Że obiad sam wskakuje na stół, pościel sama się prasuje, a kawa nalewa się bez niczyjej ręki.

Kiedy przyjeżdżała, żona biegała wokół niej jak wokół królowej. Zamiast usiąść i odpocząć po pracy, gotowała trzydaniowy obiad, piekła ciasto i udawała, że to dla niej czysta przyjemność.

Patrzyłem na to od lat i milczałem. Bo kochałem żonę i nie chciałem się kłócić o głupoty. Ale z każdą wizytą w moim wnętrzu narastała gorycz. Czułem się jak gość we własnym domu. Nawet telewizor oddawałem im, bo „Ela lubi te seriale”.

W ten weekend postanowiłem już nie udawać.

Kiedy rano usłyszałem znajomy głos w korytarzu, z westchnieniem wstałem z kanapy. Ela, jak zwykle, wpadła w objęcia mojej żony, a potem rozsiadła się przy stole.

„Ale pachnie! Co dziś jemy?” – rzuciła z entuzjazmem.

„Zupa krem z dyni i pieczeń” – odpowiedziała żona z dumą.

A ja, zamiast udawać, że wszystko w porządku, powiedziałem spokojnie, ale stanowczo:

„A może tym razem ugotujecie coś razem? Bo ja nie zamierzam znowu spędzać całego dnia przy kuchni.”

Zapadła cisza. Żona spojrzała na mnie, jakbym powiedział coś niewyobrażalnego.

„Co ty mówisz?” – zapytała z niedowierzaniem.

„To, co słyszysz” – odparłem. – „Twoi krewni przyjeżdżają na wszystko gotowe. A ja mam już dość udawania, że mi to nie przeszkadza.

Nie jestem kucharzem ani obsługą hotelu.”

Ela poczerwieniała. Przez chwilę myślałem, że wstanie i wyjdzie. Ale siedziała dalej, spuszczając wzrok.

Żona zbladła, położyła widelec na stole i powiedziała cicho: „To było nie na miejscu.”

„A może właśnie było?” – odpowiedziałem spokojnie. – „Przez lata nikt nie mówił na głos tego, co wszyscy widzimy. Ty się przemęczasz,
ja się denerwuję, a oni myślą, że wszystko jest dobrze.”

Po obiedzie wyszedłem na spacer. Wiedziałem, że w domu będzie zimna atmosfera. I rzeczywiście – kiedy wróciłem, Ela już się pakowała.

„Nie chciałam problemów” – powiedziała z wymuszonym uśmiechem.

„To nie problem, tylko rozmowa, której dawno zabrakło” – odpowiedziałem.

Wieczorem żona długo milczała. Siedzieliśmy obok siebie na kanapie, każdy pogrążony w myślach.

W końcu powiedziała cicho: „Wiem, że masz rację, ale powiedziałeś to zbyt ostro. Ela nie jest zła, tylko… przyzwyczajona.”

„A ja nie jestem zły – tylko zmęczony”, odpowiedziałem. „Nie chcę, żebyś traciła energię na udawanie idealnej gospodyni. Chcę, żebyś miała też czas dla siebie. Dla nas.”

Popatrzyła na mnie inaczej niż zwykle – bez złości, raczej z refleksją. „Może za bardzo chciałam, żeby wszyscy mnie lubili…” – szepnęła.

„Nie musisz być dla wszystkich. Wystarczy, że będziesz dla siebie.”

Następnego dnia sama zadzwoniła do siostry. Rozmawiały długo, spokojnie. Później powiedziała tylko: „Ela przeprosiła. Powiedziała, że nie zauważała, ile mnie to kosztuje. Obiecała, że następnym razem przywiezie coś swojego, a nie tylko walizkę.”

Uśmiechnąłem się. „No to może wreszcie zjemy coś, czego nie ja ugotuję.”

Od tamtej pory wizyty stały się rzadsze, ale bardziej szczere. Nie było już teatralnych obiadów ani wymuszonych uśmiechów. Była prawdziwa rozmowa, pomoc, śmiech.

Czasem wystarczy jedno zdanie, by coś w rodzinie się przewróciło – albo wreszcie ustawiło na właściwym miejscu.

Dziś, kiedy żona zapowiada, że ktoś przyjedzie, już się nie denerwuję. Bo wiem, że to będzie spotkanie, a nie obowiązek.

I czasem myślę, że największe kłótnie nie niszczą, tylko oczyszczają. Trzeba mieć odwagę powiedzieć prawdę – nawet jeśli na początku zaboli. Bo tylko wtedy można naprawdę być razem.

Po rozwodzie z mężem dzieci stanęły po jego stronie i przestały się ze mną komunikować z powodu mojej miłości do innego mężczyzny. Myślałam, że nie postąpią tak wobec mnie: „Nie mamy już mamy”

Nie minął nawet rok odkąd mój mąż mnie zdradził i zamieszkał z moją najlepszą przyjaciółką. A wczoraj pojawił się u moich drzwi, jakby nic się nie stało, i poprosił o powrót

Po 60 latach, kiedy zostałam sama i myślałam, że straciłam sens życia. Wtedy spotkałam Marcina i zakochałam się, ale dzieci są przeciwne naszemu związkowi

Roman Tkach

Życiorys: 2018 - 2021 - redaktor naczelny i dziennikarz portali Dzisiaj (do 2018) i Kraj (do 2021). 2022 i do chwili obecnej - redaktor portalu internetowego Koleżanka. Edukacja: Narodowy Uniwersytet Biozasobów i Zarządzania Przyrodą w Kijowie. Specjalność: Wydział Agrobiologii. Poziom wykształcenia: specjalista. Zainteresowania: wędkarstwo, sport, czytanie książek, podróże.

Recent Posts

W dniu swoich urodzin otrzymałam wiadomość od męża i zrozumiałam, że zdecydował się odejść ode mnie do innej kobiety: „Znalazłem prawdziwą miłość, przepraszam”

To była sobota, mój pięćdziesiąty urodzinowy poranek. Wstałam wcześniej niż zwykle, choć nie spałam prawie…

1 godzinę ago

Całe życie poświęciłam mojemu mężowi, a on zamienił mnie na młodszą piękność: „Dopiero teraz zrozumiałam, że zostawił mnie jak niepotrzebną rzecz”

Zawsze wierzyłam, że prawdziwa miłość to wtedy, gdy dwoje ludzi idzie przez życie razem, wspiera…

2 godziny ago

Pomimo swoich 65 lat nie czuję się stara. Wręcz przeciwnie, poznałam wspaniałego mężczyznę i nasz związek jest poważny. A dzieci nie mogą się doczekać mojego mieszkania

Kiedyś myślałam, że po sześćdziesiątce życie powoli się kończy. Że człowiek ma już tylko wspomnienia,…

3 godziny ago

Po 60 latach, kiedy zostałam sama i myślałam, że straciłam sens życia. Wtedy spotkałam Marcina i zakochałam się, ale dzieci są przeciwne naszemu związkowi

Po sześćdziesiątce wydawało mi się, że wszystko, co najlepsze, mam już za sobą. Mieszkałam sama…

5 godzin ago