Dziewczynka miała zaledwie trzy lata, trzymała się spódnicy mamy i cały czas oglądała się za siebie. Córka wyglądała na zmęczoną, zagubioną, ale zdecydowaną. Usiadła na kanapie i powiedziała:
— Mamo, nie mogę tak dalej. Potrzebuję czasu, aby znaleźć sobie godnego męża i zbudować nowe życie. Proszę, zaopiekuj się małą. Wkrótce wszystko załatwię i wrócę.
Nie wiedziałam wtedy, co powiedzieć. Serce mi pękało. Położyła mi dziecko na kolanach i jakby z ulgą westchnęła, wyszła. Od tego dnia stałam się nie tylko babcią, ale po raz drugi matką.
Na początku wierzyłam, że córka naprawdę opamięta się, znajdzie szczęście, o którym marzyła, i wróci. Że to tylko krótka przerwa.
Ale miesiące mijały, a jej nadal nie było. Rzadko pisała wiadomości: „Mam się dobrze, mamo, wkrótce przyjadę”. Ale to „wkrótce” nie nadchodziło.
Wnuczka rosła. Wyciągała do mnie rączki i nazywała mnie „mamą-babcią”. Brakowało jej matczynej miłości. Najtrudniej było wieczorem, kiedy kładąc się spać, pytała:
— A gdzie jest moja mama? Dlaczego nie przychodzi? Czy ona mnie kocha?
Ściskałam jej małe dłonie i odpowiadałam:
— Kocha, kochanie, bardzo kocha. Po prostu teraz jest daleko, ale na pewno wróci.
A sama potajemnie płakała w kuchni. Bo jak wyjaśnić dziecku, że jego matka wybrała poszukiwanie lepszego życia zamiast tego, które już miała?
Każdy jej dzień miałam z nią: przedszkole, pierwsze rysunki, pierwsze litery, pierwsze choroby i nieprzespane noce.
Nauczyłam się robić jej ulubione naleśniki z jabłkami, bo tak właśnie robiła kiedyś dla mnie córka. Czasami łapałam się na myśli: a może to nie jest tymczasowe? Może to ja powinnam być dla dziewczynki najważniejsza?
Minęły dwa lata. Córka nadal nie wróciła. Widziałam ją kilka razy na filmach — ładnie ubrana, uśmiechnięta, opowiadała, że wszystko się układa.
Ale ani razu nie zapytała: „A jak ona? Czym się zajmuje? Czego boi się w nocy?”. Wtedy poczułam, że przepaść między nami staje się nie do pokonania.
Wnuczka w międzyczasie dorosła. Coraz częściej pytała o mamę. Pewnego wieczoru, trzymając w rękach stare zdjęcie, powiedziała:
— Babciu, ja ją rozpoznaję. To moja mama. Ona kiedyś wróci, prawda?
Nie wiedziałam, jak odpowiedzieć. Bo jak długo można karmić dziecko nadzieją, która się nie spełnia? Objęłam ją i szepnęłam:
— Zawsze będę z tobą. Nie zostaniesz sama.
I wtedy zrozumiałam: już dawno przestałam czekać. Tak, to moja córka, kocham ją, ale teraz moje serce należy do wnuczki. Ona jest moją teraźniejszością i przyszłością.
Czasami myślę, że kiedyś córka zapuka do drzwi. Powie: „Mamo, wróciłam. Jestem gotowa być matką dla swojego dziecka”. Ale czy jej małe serce ją przyjmie? Czy wybaczy? Bo dzieciństwa nie da się powtórzyć.
Moja historia nie dotyczy obrazy. Dotyczy bólu i siły. Tego, że my, kobiety, często bierzemy na siebie więcej, niż jesteśmy w stanie unieść, ale robimy to dla tych, których kochamy.
I kiedy wnuczka biegnie rano do mnie z okrzykiem „Babciu, kocham cię!”, rozumiem: być może tak właśnie miało być.
Silne znaki zodiaku o łagodnym charakterze. Nauczyły się takie być i to pomaga im w życiu
Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni ktoś zapytał mnie, czy ja w ogóle jestem szczęśliwa.…
Nie pamiętam momentu, w którym mogłabym powiedzieć, że mój mąż mnie kochał. Byliśmy razem, mieszkaliśmy…
Nigdy nie byliśmy naprawdę blisko. Nie tak, jak sobie wyobrażałam, kiedy wychodziłam za mąż. Wtedy…
Dwa lata temu przeszliśmy na emeryturę. Pamiętam ten dzień bardzo wyraźnie. Wyszedłem z pracy z…
Nigdy nie myślałam, że będę jedną z tych matek, które dowiadują się o ślubie własnego…
Nigdy nie myślałam, że będę jedną z tych matek, które dowiadują się o ślubie własnego…