Ciekawostki

Chcę opuścić żonę. Wszystko zaczęło się, gdy zaszła w ciążę, a jej mama wprowadziła się do nas

Długo nosiłem te słowa w sobie, bałem się nawet pomyśleć o nich na głos, ale teraz muszę przyznać: chcę opuścić żonę.

Ta decyzja nie zapadła w ciągu jednego dnia, nie po jednej kłótni, ale stopniowo, krok po kroku, kiedy nasze życie stało się podobne do teatru, w którym gram cudzą rolę.

Wszystko zaczęło się od momentu, kiedy zaszła w ciążę, a jej mama wprowadziła się do nas.

Na początku uznałem to za tymczasowe rozwiązanie. Ciąża to niełatwy okres, rozumiałem, że żona potrzebuje wsparcia. Matka zawsze znajdzie właściwe słowa, wesprze, przygotuje coś pożytecznego, pomoże.

Nie protestowałem nawet, gdy teściowa zaczęła coraz częściej nocować u nas. Ale z czasem poczułem, że stopniowo wypychają mnie z własnego domu.

Screen freepik

„Nie bierz tego, lekarze zabraniają” – słyszałem jej słowa, gdy przynosiłem żonie jej ulubione smakołyki.

„Nie kłóć się, ja lepiej wiem, jak opiekować się kobietą w ciąży” – dodawała, odsuwając mnie na bok.

Na początku uśmiechałem się, myśląc: nic, wszystko minie, wystarczy tylko trochę poczekać. Ale mijały tygodnie, miesiące, a z każdym dniem czułem, że coraz mniej mnie słuchają. Żona jakby znikała między radami mamy, kontrolą i niekończącymi się wskazówkami.

Wracałem po pracy, marząc o rozmowie z ukochaną, o przytuleniu jej, a widziałem tylko obraz: ona siedzi obok mamy, rozmawiają o zakupach, rzeczach dla dziecka, a dla mnie nie było tam miejsca.

„Ja też chcę brać udział w wyborze” – mówiłem nieśmiało.

„Nie przejmuj się, przecież nic się na tym nie znasz” – machała ręką żona, a teściowa tylko uśmiechała się protekcjonalnie.

Od tego momentu zacząłem czuć się zbędny. W moim domu wszystko decydowano beze mnie. Co kupić, jak rozstawić meble, jaki remont zrobić, a nawet co mam jeść. Każda drobnostka przechodziła przez filtr „porad mamy”.

Narodziny dziecka były kulminacją. Marzyłem, że ten dzień nas zjednoczy, wzmocni rodzinę, że razem będziemy przeżywać radości i trudności.

Ale stało się odwrotnie. Teściowa jakby ostatecznie zajęła miejsce obok żony. Ja pozostawałem gdzieś z boku, obserwując wszystko, jakby to było życie innych ludzi.

„Daj, sama wezmę dziecko, bo możesz coś zrobić nie tak” – mówiła, zabierając córkę z moich rąk.

„Nie dotykaj, jesteś zmęczony po pracy, lepiej odpocznij” – powtarzała żona, a w tych słowach nie słyszałem troski, tylko dystans.

I tak minęło kilka lat. Z żoną prawie nie rozmawiamy o niczym innym, tylko o dziecku. Wszystkie ważne decyzje podejmuje z mamą.

Wszystkie kłótnie kończą się tym, że to ja jestem winny. Czuję, że nie jestem już mężczyzną w tej rodzinie, ale obcym gościem.

Często zadaję sobie pytanie: gdzie popełniłem błąd? Może powinienem był od razu postawić granice, powiedzieć „nie”, bronić swojego miejsca u boku żony?

Ale wtedy bałem się ją urazić, bałem się zepsuć nasze relacje. A teraz widzę, że w zasadzie nie ma już żadnych relacji. Jest dziecko, jest żona, jest jej mama – i jestem ja, zbędny w tej historii.

„Zmęczyło mnie bycie piątym kołem u wozu” – przyznałem sobie wczoraj.

„Nie chcę mieszkać w domu, gdzie mnie nie słuchają i nie doceniają”.

Być może ktoś powie: trzeba walczyć, trzeba rozmawiać, szukać kompromisu. Próbowałem. Ale każda próba kończyła się nowym skandalem i oskarżeniami, że nie rozumiem, że tak trzeba.

I wtedy zrozumiałem: albo zostaję i dalej tracę siebie, albo odchodzę i daję sobie szansę na inne życie.

To nie jest łatwa decyzja. Wiem, że będzie ból, łzy, potępienie. Ale jeszcze straszniejsze jest pozostawanie tam, gdzie cię nie widzą. Gdzie twoje słowo nic nie znaczy. Gdzie twoje serce powoli gaśnie.

Nie wiem, co będzie dalej. Ale po raz pierwszy od dawna szczerze powiedziałem sobie prawdę: chcę odejść od żony. I być może właśnie ta prawda stanie się dla mnie początkiem nowego życia.

Kiedy wszedłem do domu, usłyszałem, jak żona rozmawiała z teściową o naszym samochodzie: „Lepiej zarejestruj go na mnie, ponieważ on może zdecydować się na rozwód”

Po 20 latach wspólnego życia mój mąż powiedział mi, że chce rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu. Nie byłam gotowa na taki obrót spraw

Katarzyna Cichopek uczestniczyła w rozpoczęciu roku szkolnego swoich dzieci. Cała uwaga skupiała się na jej wyglądzie

Roman Tkach

Życiorys: 2018 - 2021 - redaktor naczelny i dziennikarz portali Dzisiaj (do 2018) i Kraj (do 2021). 2022 i do chwili obecnej - redaktor portalu internetowego Koleżanka. Edukacja: Narodowy Uniwersytet Biozasobów i Zarządzania Przyrodą w Kijowie. Specjalność: Wydział Agrobiologii. Poziom wykształcenia: specjalista. Zainteresowania: wędkarstwo, sport, czytanie książek, podróże.

Recent Posts