screen Youtube
Michała poznałam na korytarzu uczelni. Dopiero zaczynałam życie studenckie, a on był już na trzecim roku. Od tamtej pory nie rozstaliśmy się.
To była miłość od pierwszego wejrzenia i mam nadzieję, że do ostatniego tchu. Wszelkie imprezy, grille z przyjaciółmi i kolegami spędzaliśmy razem. Mój mąż jest do mnie bardzo przywiązany i nie wyobraża sobie możliwości spędzania czasu osobno.
Ja nie jestem taką osobą. Michał jest mi bardzo bliski i bardzo kochany, ale moja przestrzeń osobista też jest dla mnie ważna.
Czasami potrzebuję pobyć sama ze sobą, poczytać książkę lub po prostu o czymś pomarzyć. W samotności. Nawet jeśli w pokoju nie ma nikogo innego.
Mamy dwójkę dzieci, dwie córki. Jedna ma 24 lata i jest już mężatką, a druga wciąż studiuje i mieszka w naszym mieszkaniu.
Przez całe życie musiałam znosić obsesję mojego męża. Jeśli próbuję wytłumaczyć Michałowi, że potrzebuję własnej przestrzeni i czasu, zaczyna się dąsać i wydaje się zaskoczony: „Dlaczego? Masz kogoś?”.
Jego matka wychowała go w taki sposób, że mąż i żona powinni być przyklejeni do siebie przez całe życie. A ja od tego wariuję.
Nie mogę iść sama na spotkanie z koleżankami, bo Michał nie wie, co ze sobą zrobić, kiedy mnie nie ma. Dziewczyny czasem się na mnie obrażają i zaczęły jeszcze rzadziej zapraszać mnie do swojego towarzystwa. Rozumiem je i o nic ich nie obwiniam.
Mój mąż również ciągnie mnie do swoich znajomych. Nie jestem zainteresowana wysłuchiwaniem ich męskich historii. Na szczęście Michał spotyka się z kolegami dość rzadko.
Wieczorami muszę kłaść go spać, jakbym była jego mamą. Z natury jest typowym skowronkiem i przed 22:00 jest już w łóżku.
Wieczorem moje ciało zaczyna się budzić, napełniając moje komórki energią. Zasypiam dobrze po północy, ponieważ staram się przetworzyć nagromadzone zadania dnia.
Ale zamiast robić coś pożytecznego, muszę spędzić około godziny na kołysaniu Michała do snu. Nie może nawet zasnąć beze mnie.
To, jak przetrwaliśmy pandemię, to osobny dramat. Michał sam w sobie jest troskliwym i opiekuńczym mężczyzną, ale w domu zdaje się tracić wszelkie cechy dorosłego, samodzielnego człowieka.
Nie zrobi sobie herbaty ani kanapki, jeśli jestem w domu. Nie przeszkadza mu, że jestem obecnie zajęta pracą i każde rozproszenie wytrąca mnie z nastroju do pracy.
Mój szef postanowił częściowo zrezygnować z trybu pracy zdalnej po kwarantannie. Tak więc przez trzy dni pracuję z domu, a przez dwa dni w biurze.
Jestem bardzo zadowolony z tego formatu. Dzięki pracy online mogę wstawać później niż zwykle. Wieczorem pakuję mężowi śniadanie i lunch do pracy.
Michał musi je tylko podgrzać. Rano jest mu mnie żal, więc nie budzi mnie, żeby włożyć śniadanie do mikrofalówki. Tak troskliwy jest mój mąż!
W zeszłym tygodniu pokłóciliśmy się, ponieważ moja przyjaciółka z dzieciństwa zaprosiła mnie na trzydniową wędrówkę. Uwielbiam góry i aktywność na świeżym powietrzu, ale mojego męża nie można zabrać w takie miejsca. Dla niego odpoczynek oznacza leżenie na kanapie i jedzenie.
A tu taka radość, że Natalia zabierze mnie na moje marzenie. I wszystko tak dobrze zbiegło się z moją pracą, że dostałam dni wolne w odpowiednich terminach.
Tylko Michał stał w pozie i mówił, że nigdzie nie idę. To dziwne, że 45-letniemu mężczyźnie zabrania się robić to, co chce. Ale mój mąż uważa, że ma do tego pełne prawo.
Kłóciliśmy się i skandalizowaliśmy całą noc aż do rana. Nie mieliśmy nawet czasu porządnie się wyspać, a rano on i ja musieliśmy iść do pracy. Wyszliśmy zdenerwowani, załamani i przygnębieni.
Musiałam znowu ulec Michałowi, żeby nie było więcej kłótni w rodzinie. Czuję, że moja cierpliwość się kończy.
Nie zostawię Michała, ale nie mogę dalej żyć przyklejona do męża. Nie rozumiem, jak do niego dotrzeć.
Może to było wbrew jego życzeniom, aby pojechać na wymarzoną wycieczkę ze swoją dziewczyną. Zrozumiałby i zaczął szanować mój prywatny czas.
To była sobota, mój pięćdziesiąty urodzinowy poranek. Wstałam wcześniej niż zwykle, choć nie spałam prawie…
Zawsze wierzyłam, że prawdziwa miłość to wtedy, gdy dwoje ludzi idzie przez życie razem, wspiera…
Kiedyś myślałam, że po sześćdziesiątce życie powoli się kończy. Że człowiek ma już tylko wspomnienia,…
Z pozoru to była zwykła sobota. Żona krzątała się po kuchni, w powietrzu unosił się…
Kiedy podpisywałam papiery rozwodowe, ręce mi drżały, ale w głowie panował dziwny spokój. Jakby wszystko…
Nie wiem, jakim cudem życie potrafi tak przewrotnie igrać z człowiekiem. Rok temu byłam szczęśliwą…