Ciekawostki

Byliśmy z Donaldem małżeństwem od ponad 10 lat, ale moje problemy zaczęły się miesiąc temu, kiedy zauważyłam, że wraca z pracy późno i pachnie kobiecymi perfumami: „Dlaczego za mną chodzisz, jestem zmęczony, chcę spać”

Byliśmy z Donaldem razem ponad dziesięć lat. Nie powiem, że wszystko było idealne, ale żyliśmy spokojnie, bez dramatów i skandali.

Wydawało się, że mamy to, o czym wielu tylko marzy — stabilność, zrozumienie, wzajemny szacunek.

Wiedziałam, że nie jest romantykiem i nie jest mężczyzną, który każdego ranka przynosi kawę do łóżka lub pisze liściki z wyznaniami miłości. Ale nie potrzebowałam tego.

Wystarczyło mi wiedzieć, że jest przy mnie.

Jednak miesiąc temu coś się zmieniło. Na początku było to ledwo zauważalne. Zaczął wracać później, tłumacząc wszystko „zaległościami w pracy”.

Wierzyłam mu, ponieważ wiedziałam, że ma napięty okres. Jednak pewnego wieczoru, kiedy w końcu przekroczył próg, poczułam zapach, którego nie da się pomylić z niczym innym. Delikatny aromat kobiecych perfum — lekki, słodkawy, zupełnie niepodobny do mojego.

Stałam w kuchni, kiedy wszedł.

— Spóźniłeś się — powiedziałam cicho, jakby sprawdzając, jak zabrzmią te słowa.

— Tak, zatrzymałem się na spotkaniu — rzucił, nie patrząc na mnie, i przeszedł obok.

— Donaldzie — zrobiłam krok do przodu — dlaczego pachniesz… perfumami?

Odwrócił się gwałtownie.

– Ci się wydaje. Może ktoś w biurze się nimi spryskał. Nie wymyślaj.

Jego ton był ostrzejszy niż zwykle. I właśnie to mnie przestraszyło. Nie był zły, on… bronił się. Od tego wieczoru w naszym domu zapanowała cisza. Zimna, ciężka jak mgła.

Starałam się nie okazywać swojego bólu. Gotowałam kolację, pytałam o pracę, udawałam, że wszystko jest jak dawniej. Ale w środku coś we mnie pękało. Za każdym razem, gdy się spóźniał, łapałam się na tym, że patrzę na zegarek częściej niż oddycham.

Pewnego wieczoru nie wytrzymałam. Wzięłam płaszcz, wyszłam z domu i poszłam do jego pracy. Nie po to, żeby zrobić scenę — po prostu chciałam zobaczyć, czy tam jest. Stałam przy budynku i widziałam, jak wychodzi — uśmiechnięty, zrelaksowany, z kobietą u boku.

Rozmawiali i śmiali się. Dotknęła jego ręki — lekko, swobodnie.

Nie podeszłam. Po prostu stałam i patrzyłam. I poczułam, jak ziemia pod stopami staje się śliska. W głowie kołatała mi się tylko jedna myśl: to koniec.

Kiedy wrócił do domu, już na niego czekałam.

— Jak w pracy? — zapytałam spokojnie.

— Jak zawsze. Jestem zmęczony. — Rzucił torbę na krzesło i przeciągnął się.

— Ciekawe — szepnęłam — czy z pracy też pachnie perfumami?

Zatrzymał się gwałtownie.

— Dlaczego za mną chodzisz? — wyrwało mu się. — Jestem zmęczony, chcę spać, a ty zaczynasz!

Jego głos przeciął powietrze jak nóż. Drżały mi ręce.

— Nie śledzę cię, Donaldzie. Po prostu chcę wiedzieć, kim teraz jesteś. Bo mężczyzny, którego kochałam, już nie ma.

Milczał. Potem wziął telefon i wyszedł na balkon. Długo z kimś rozmawiał — szeptem. Siedziałam w ciemności, słuchałam tykania zegara i rozumiałam: mój dom nie jest już mój.

Kolejne dni były jak przedstawienie. On starał się zachowywać spokojnie, a ja udawać, że wszystko jest w porządku. Ale jego oczy go zdradzały. Kiedy łapałam jego spojrzenie, natychmiast odwracał wzrok.

Myślałam, że z czasem ból minie. Ale każdej nocy leżałam obok niego, słuchałam jego oddechu i pytałam siebie: „Dlaczego?”. Moglibyśmy wszystko przezwyciężyć, porozmawiać, znaleźć przyczynę. Ale on wybrał coś innego. Milczenie. I obcy zapach, który stał się jego nową prawdą.

Po kilku tygodniach spakował swoje rzeczy. Bez wyjaśnień. Bez słów. Zostawił tylko klucze na kuchennym stole.

„Przepraszam” – powiedział cicho. „Tak będzie lepiej dla nas obojga”.

Patrzyłam, jak zamykają się drzwi, i poczułam dziwną ulgę. Tak, bolało. Tak, było mi wstyd, było mi gorzko, czułam się samotna.

Ale jednocześnie — spokojnie. Bo wiedziałam, że nie zdradziłam. Walczyłam do końca, a on po prostu uciekł.

Minął miesiąc. Mieszkanie nadal pachnie jego perfumami. Ale już nie płaczę. Parzę sobie kawę, włączam muzykę i patrzę przez okno, gdzie świeci słońce.

Być może czasami Bóg pozwala stracić kogoś, abyś w końcu odnalazła siebie.

A kiedy robi mi się smutno, powtarzam sobie:

„Nie załamałam się. Przetrwałam. A on — zgubił siebie, jeszcze tego nie rozumiejąc”.

Mąż mojej siostry powiedział mi, że muszę oddać im dom rodzinny, bo inaczej nie odpuści: „Ty masz już gdzie mieszkać, a my mamy troje dzieci i wynajmujemy mieszkanie”

Moja mama zostawiła nas u babci, a sama zaczęła układać sobie życie. Obiecała, że nas zabierze, ale pojawiła się dopiero po 25 latach: „Córeczko, przepraszam, ale jestem już stara i mieszkam sama, przyjedź do mnie”

Przed ślubem matka dała synowi list, aby przeczytał go przed ceremonią: „Mądrze podchodź do kwestii rodziny, szanuj kobietę, ale nigdy nie zapominaj o rodzicach”

Roman Tkach

Życiorys: 2018 - 2021 - redaktor naczelny i dziennikarz portali Dzisiaj (do 2018) i Kraj (do 2021). 2022 i do chwili obecnej - redaktor portalu internetowego Koleżanka. Edukacja: Narodowy Uniwersytet Biozasobów i Zarządzania Przyrodą w Kijowie. Specjalność: Wydział Agrobiologii. Poziom wykształcenia: specjalista. Zainteresowania: wędkarstwo, sport, czytanie książek, podróże.

Recent Posts

Mój mąż spędza wszystkie święta ze swoją matką, a ja zostaję sama z córką w domu. To dziwna decyzja, biorąc pod uwagę, że ma rodzinę

Pamiętam ten dzień, kiedy po raz pierwszy poczułam, że nasze święta przestały być wspólne. Zimą,…

19 godzin ago