Na moje 60. urodziny postanowiłam zorganizować przyjęcie i zamówiłam bankiet w restauracji. To była ważna rocznica, więc zaprosiłam wszystkich krewnych, przyjechali nawet goście z Niemiec.
Dobrze się bawiliśmy, tańczyliśmy, śmialiśmy się. Moja synowa Marta siedziała obok mnie. Nagle powiedziała z niepokojem, że zgubiła telefon.
Wyjęłam swój telefon i powiedziałam jej, że zaraz zadzwonię na jej numer i dowiemy się, gdzie jest.
Wybrałam numer, rozległy się sygnały, a potem usłyszałam dziwną melodię. Wydawało mi się, że do restauracji wbiegła krowa. Ale to była melodia ustawiona w telefonie Marty.
Telefon wypadł jej pod stół, a ona poszła do toalety. Podniosłam telefon, żeby jej go oddać, i przypadkiem zobaczyłam na ekranie podpis: „Krowa Klara” i moje zdjęcie.

Nie mogę powiedzieć, że moje relacje z Martą były idealne. Ale zawsze starałam się zdobyć jej miłość i zaufanie.
Dałam jej prezenty, na przykład złoty pierścionek na urodziny, a nawet oddałam nowożeńcom swoje drugie mieszkanie po ich ślubie. Ale najwyraźniej wszystko to było na próżno.
Wtedy podzieliłam się tym, co zobaczyłam, z synem, a on powiedział, że to tylko żart i że mam problemy z poczuciem humoru. Wyjął jej telefon z rąk i powiedział, że nie należy grzebać w cudzych rzeczach.
Do końca wieczoru starałam się uśmiechać, ale w środku wszystko wrzało. W pewnym momencie poszłam do łazienki i rozpłakałam się. Tak więc tak mnie kochają i cenią moje własne dzieci? Nastrój był całkowicie zepsuty. Moja siostra Magda zauważyła moje zapłakane oczy.
Kiedy wyszłyśmy na podwórko, nalegała, żebym opowiedziała jej, co się stało. Powiedziałam jej wszystko: o melodii, o zdjęciu i o podpisie.
Siostra powiedziała, że widziała moją synową i nie ma na co patrzeć, a z synem porozmawiamy później, jutro.
Ale w nocy nie mogłam zasnąć, cały czas myślałam o tym, co się stało. Co im zrobiłam złego? Oddałam mieszkanie, przyjeżdżam z prezentami. Szczególnie bolało mnie to z powodu syna. To taka wdzięczność za lata mojej troski i pracy?
Następnego dnia rano wezwałam taksówkę i pojechałam do nich. Syn był zaskoczony moim przyjazdem bez uprzedzenia. Odpowiedziałam ostro, że szukam sobie mieszkania.
Jestem gruba jak krowa, potrzebuję dużo miejsca. Powiedziałam też, że mają tydzień na spakowanie się i wyprowadzkę. Nie chcę ich więcej widzieć.
Po mojej wypowiedzi syn jakby otrzeźwiał. Ale ja nie żartowałam. Dwa dni później miałam w rękach klucze do mieszkania.
Teraz wszyscy krewni potępiają mnie za to, że wyrzuciłam młode małżeństwo.
Tylko Magda mnie wsparła. „Postąpiłaś słusznie. Niech teraz zrozumieją, gdzie leży granica dobrego humoru” – powiedziała.
Co działo się za kulisami produkcji „Czterech pancernych i psa” i pozostało niezauważone
Wokół syna Karola Nawrockiego zrobiło się głośno. Teraz musi się tłumaczyć