screen Youtube
Pracowałam przez całą ciążę – na urlop macierzyński poszłam dopiero w dziewiątym miesiącu i nie obyło się bez skandalu.
Urodziłam swoje pierwsze dziecko – nie miałam żadnego doświadczenia, żadnej wiedzy, nic.
Co prawda przeczytałam kilka książek na temat opieki nad noworodkiem, ale teoria teorią, a w praktyce byłam kompletnym zerem.
Moja mama uspokajała mnie, mówiąc, żebym nie denerwowała się drobiazgami. Babcie są po to, by pomagać młodym rodzicom.
Wierzyłam jej i miałam nadzieję, że przynajmniej na początku będę miała wsparcie bliskiej osoby.
Moja mama ma trzy córki, a ja jestem najmłodsza. Więc nawet jako dziecko nie miałam nikogo, kim mogłabym się zaopiekować ani nikogo, kto mógłby mnie niańczyć. W ogóle nie rozumiałam, co to znaczy dziecko.
Kiedy urodził się mój Maks, byłam zdezorientowana. Po pierwsze, jest bardzo mały: tylko 2700 i 47 centymetrów. Sama nie jestem wysoka, ale pierwszy raz widziałam takie dziecko.
Mój syn leżał w łóżeczku i spał przez większość czasu. Miałam pomoc w szpitalu położniczym. Ale ręce mi się trzęsły.
Miałam nawet koszmary o moim nowonarodzonym synu. Myślałam: „Chciałabym wrócić do domu wcześniej – tam moja mama nauczy mnie umiejętności macierzyńskich i będzie przy mnie w razie nagłej potrzeby”.
Tak, wywinęłam wargę! Gdy tylko zostałam wypisana ze szpitala, moja mama powiedziała mi, że nie wie, jak założyć pieluchę. W jej czasach nie było takich rzeczy. I bardzo mocno kołysała Maxa: bardzo intensywnie i szybko przesuwając go z boku na bok.
Wydaje mi się, że mój syn płakał bardziej od tego bujania niż od kolki czy czegokolwiek innego. Poprosiłam mamę, żeby nie robiła z mojego wnuka Spartanina – nie mam zapasowych dzieci!
Zapewniła mnie, że niemowlęta mają inny aparat przedsionkowy, więc dla małego dziecka taka amplituda i prędkość kołysania jest naturalna, a nawet przyjemna.
Oczywiście posłuchałam, ale reakcja mojego syna była wręcz przeciwna. Wolał płynne ruchy, ale mama upierała się przy swoim.
Przez 5 dni przychodziła do mnie codziennie i stwarzała pozory pomocy. W rzeczywistości musiałam opiekować się moim małym synkiem i dodatkowo dbać o mamę: nastawić czajnik i podgrzać obiad.
Po jej wyjeździe potykałam się po domu, zmęczona i niewyspana, myjąc cały dom. Kiedy zaproponowałam, że pomogę mamie w pracach domowych, powiedziała mi, że nie przyjeżdża do domu córki, żeby umyć toaletę, ale żeby zająć się wnukiem.
Moja mama uważa, że opieka nad dzieckiem jest obowiązkiem rodziców, a nie babć! A on potrzebuje jej do zabaw i spacerów. Muszę więc umyć Maksa, ubrać go, przygotować, włożyć do wózka, a ona pójdzie z nim na spacer.
Ja potrzebuję pomocy przy noworodku – zgłosiła się na ochotnika, żeby nauczyć mnie, jak postępować z małym dzieckiem, a w efekcie biegam z synem i jednocześnie opiekuję się mamą. Czy to ona nazywa pomocą?
Moja mama uważa, że proszę o niemożliwe. Mogę ci doradzić w pewnych kwestiach związanych z macierzyństwem, ale wszystko musisz robić sama!
Po tej wypowiedzi mojej mamy nie prosiłam o żadną pomoc. Zwłaszcza, że okazało się to fikcją.
Zaczęłam rzadziej kontaktować się z mamą i zapraszać ją do siebie, ale ona była z tego zadowolona. Być może tego właśnie chciała: wstyd było odmówić pomocy, ale zrobić wszystko, by nie dała się naciągnąć – proszę bardzo!
Szkoda też, że wszyscy jej znajomi są przekonani, że mama pomogła mi z Maximem, a ja, niewdzięczna córka, wyrzuciłam ją za drzwi.
O bajkach opowiadanych przez moją mamę znajomym dowiedziałam się od koleżanki, która pracowała z moją mamą w tym samym sklepie. Miały wspólny krąg towarzyski, więc znała wszystkie plotki swojej matki.
To prawda, że w każdej sytuacji trzeba polegać tylko na własnych siłach. W końcu zdałam sobie sprawę, że nawet na najbliższej osobie nie można polegać w trudnych momentach życia.
Moi rodzice nie zwracali uwagi na moje osiągnięcia. A teraz chcą, żebym zostawiła z nimi wnuczkę
Kiedy urodziłam dwie córeczki, myślałam, że to będzie najszczęśliwszy czas mojego życia. Wydawało mi się,…
Nie mogę zrozumieć, dlaczego nazywałam tę kobietę „mamą”. Może dlatego, że tak trzeba? Bo tak…
To był początek jesieni, pierwszy semestr studiów, nowe miasto, nowi ludzie i ogromne plany na…
Kilka miesięcy temu, kiedy syn z żoną postanowili zamieszkać u nas na chwilę, byłam zaskoczona,…
Zgodziłam się, żeby syn z synową pomieszkali u nas przez jakiś czas, bo byłam przekonana,…
Mąż często jeździł do swojej matki. Zawsze miała jakiś powód, żeby go wezwać: raz trzeba…