Anna usiadła na ławce. Ciężkie torby stały obok niej. Przyniosła córce trochę smakołyków ze swojego ogrodu. Co jeszcze jedzą w mieście?
Córka nie gotuje, kupuje mrożonki i półprodukty. Westchnęła. Jest gorąco. Spędziła pół dnia w drodze niosąc torby.
Nikt jej nie spotkał i nie spodziewała się tego. Dzień wcześniej Magda zadzwoniła i powiedziała, że przyjeżdża, minęło sporo czasu.
„Mamo, dlaczego znowu nam tyle przywiozłaś? Przecież wiesz, że tego nie jemy”. Anna była pewna, że jej córka mówi tylko za siebie.
Anna wiedziała, że mąż córki, Aleksander, z apetytem nadrabia zapasy teściowej, a jej wnuczka, Lucy, również uwielbiała malinowy dżem babci.
Magda podniosła torbę i sapnęła, była ciężka. Westchnęła, spoglądając z torby na matkę. Byłoby lepiej, gdyby nie przyjechała, już i tak było im ciasno, a gdzie by to wszystko położyli?
Matka spojrzała na nią z miłością. Jak bardzo chciała mieć córkę! Najpierw urodził się chłopiec, a potem Magda, ta najbardziej upragniona.
Mój syn jest daleko, nie można go odwiedzić. A jej córka jest tutaj, blisko, tylko pół dnia autobusem, a potem kolejne pół dnia w mieście.
Anna urodziła dziecko zaraz po ukończeniu studiów. Wszyscy w wiosce wiedzieli, kto jest ojcem dziecka. Był wizytującym specjalistą, żonatym, ale bezdzietnym.
To jego żona namówiła Annę, by oddała im chłopca. I tak się stało. Po raz pierwszy dali Annie pieniądze, a ona natychmiast wyjechała. W mieście wyszła za mąż i urodziła córkę.
Anna często myślała o tym dziecku. Nie chciała go oddać! Był podobizną jej dziadka, męża Anny. „Dziadek jest teraz we wsi, nigdzie nie wyjeżdża.
Z pokoju wyjrzała kędzierzawa dziewczynka, jej wnuczka. Anna przytuliła ją i rozpłakała się. Dziewczynka zaczęła wyplątywać się z ciężkich ramion babci.
„Wyrosłaś, moje dziecko”, babcia podziwiała swoją wnuczkę. „Zrobiłam ci na drutach czapkę i skarpetki” – sięgnęła po torebkę, ale wnuczka szybko uciekła. Usiedliśmy przy stole.
Córka powiedziała, że mają dziś tylko warzywa i zaproponowała mamie ugotowanie makaronu. Po drodze nabrała apetytu, ale Anna zawsze była nieśmiała, gdy odwiedzała córkę. „Przyniosę prezenty, nakryjemy do stołu i zjemy coś pysznego” – zaproponowała jej matka.
Nie zauważyła zniesmaczonej miny Magdy. Anna zjadła zupę jarzynową. Była nawet bez kwaśnej śmietany. Wzięła więcej chleba, ale nadal była głodna. Na stole nie było nic więcej. Jej torby pozostały nieotwarte.
Może brakowało im pieniędzy, pomyślała. Magda poszła do łazienki, a Anna chwyciła boczek, szybko odcięła kawałek, położyła go na chlebie, na krążkach cebuli i zjadła pospiesznie, ukradkiem.
Rozejrzała się. Ostatnim razem, rok temu, meble kuchenne wydawały się inne, a lodówka nowa.
Wnuki pościeliły łóżko w jej pokoju. Mąż Magdy wrócił późno do domu, Ania nie została zaproszona, a sama nie odważyła się wyjść.
Wnuczka miała słuchawki na uszach i wpatrywała się w tablet. Anna czuła się jak outsiderka. Tak samo było podczas jej ostatniej wizyty.
Magda zabrała wnuczkę i pobiegła rano do pracy, a za nią Aleksander. Anna trzymała się na uboczu, żeby im nie przeszkadzać. Kiedy wszyscy wyszli, zrobiła sobie jajko z bekonem i zjadła śniadanie sama.
Na stole pozostała góra brudnych naczyń. Anna z radością pozmywała wszystko, a potem zabrała się za sprzątanie całego mieszkania. Tak minął dzień.
„Mamo, kupiłam ci bilet powrotny na pociąg jutro rano. Nie musisz stać w kolejce. Mówiłaś, że jutro wyjeżdżasz” – Magda spojrzała na matkę obojętnie.
Anna była zaskoczona, bo dopiero co przyjechała, ale już czuła, że wszystkim przeszkadza.
Powiedziała dziadkowi, że zostanie z córką przez tydzień. Magda natychmiast się rozchmurzyła. I wtedy Anna usłyszała, jak wnuczka skarży się matce, że babcia ciągle wraca w nocy, wzdycha i przeszkadza jej spać.
Magda powiedziała jej, żeby była cierpliwa i że babcia wyjedzie jutro. Paczki i słoiki, które Anna wyjęła z torby i postawiła w kącie kuchni, nadal tam były. Ostrożnie położyła skarpetki i czapkę na łóżku wnuczki.
Wnuczka wyzywająco schowała prezenty babci do szafy i powiedziała, że w dzisiejszych czasach nikt takich rzeczy nie nosi.
Z jej oczu popłynęły łzy. Nie mogła spać w nocy, ale bała się poruszyć, żeby nie obudzić wnuczki. Rano Aleksander odwiózł ją na dworzec kolejowy. Magda nawet nie wysiadła.
Wręczył jej torbę i szybko odjechał. Torba zawierała smalec w woreczku i kilka puszek. Z jakiegoś powodu Ania ucieszyła się, że może zatrzymać kilka słoików dla siebie.
„Mój ukochany wrócił, tęskniłam za tobą. Jaka z ciebie piękna kobieta” – jej mąż radośnie krzątał się wokół niej. „Dzwonił mój syn, przyjeżdżają do nas z całą rodziną, może spędzą u nas całe lato”.
Co za radość! Po raz pierwszy od wielu dni Anna uśmiechnęła się, przynajmniej ktoś inny ich potrzebował.