Andrzej nie chciał iść do szkoły w poniedziałek, więc jego matka pozwoliła mu zostać w domu przez kilka dni z rzędu: „Cześć dzieciaki, miło was widzieć, jak minęły ferie”

Andrzej obudził się sam, bez budzika i starań matki. Za oknem świeciło słońce, a ptaki ćwierkały beztrosko, ale to wszystko nie poprawiło mu nastroju.

Choć pogoda była wyjątkowo piękna jak na październik. Obudził się już ponury i niezadowolony. Naprawdę nie chciał iść do szkoły, która nudziła go gorzej niż kasza manna.

Może Andrzej był chory? Może bolało go gardło? Heh-heh! Nie, nie… Może ma gorączkę? Andrzej natychmiast dotknął chłodnego czoła i skwaśniał zupełnie. Gorączki nie było czuć. Może żołądek?

Ale żołądek radośnie burczał, potwierdzając swoją pełną sprawność i podpowiadając, że skoro się obudziliśmy, powinniśmy zjeść śniadanie.

Andrzej wyczołgał się spod kołdry, westchnął ciężko i spojrzał ponuro na pogodne, błękitne, jesienne niebo. Oczywiście, jeśli jest poniedziałek, to na pewno będzie świetna pogoda!

screen Youtube

Ale w weekend lało jak z cebra. Andrzej pociągnął nosem, zbadał go palcem w poszukiwaniu kataru, westchnął ciężko i poszedł umyć twarz. Po co odkładać nieuniknione?

Po mokrej porannej rutynie Andrzej szurał kapciami po linoleum i udał się do kuchni, gdzie telewizor grał cicho, a zapach kawy i perfum matki był silny. Tata, jak zwykle, wyszedł już do pracy.

Mama spotkała Andrzeja z lekko zdziwionym spojrzeniem. Najwyraźniej nie wierzyła, że jej syn sam się obudzi i wczołga do kuchni.

Matka jednak szybko otrząsnęła się ze zdziwienia i postawiła przed synem kubek kakao, talerz owsianki i kilka kanapek z masłem i serem. Najwyraźniej w nagrodę za dzielną pobudkę i wstanie z łóżka, do owsianki dodano spodeczek dżemu.

Andrzej powoli przesuwał łyżką po talerzu, rozprowadzając dżem po owsiance, a owsiankę po talerzu. Chłopiec zapytał, czy może dziś nie iść do szkoły.

Zadawał to pytanie z godną pochwały regularnością i równie regularnie otrzymywał wyczerpującą negatywną odpowiedź. Tym razem Andrzej nie spodziewał się cudu, ale nie mógł nie zapytać.

I cud się wydarzył! Jego matka nagle się zgodziła. Zaskoczony Andrzej nie od razu uwierzył w swoje szczęście i jeszcze przez chwilę jęczał i błagał o litość, po czym nagle przestał.

Andrzej zapytał, czy może dziś zostać w domu, a jego matka skinęła głową twierdząco i dopiła kawę. A on w milczeniu poszedł do swojego pokoju.

Mama przyprowadziła Andrzeja z powrotem do stołu, powiedziała mu, żeby dokończył śniadanie, a potem poszedł spać, jeśli naprawdę chce. Andrzej nigdy wcześniej nie jadł tak szybko.
Kaszka i kanapki szybko trafiły do jego żołądka, na wierzch rozlało się kakao, a potem kapcie radośnie zaniosły szczęśliwego Andrzeja do jego pokoju.

Tam schował się pod kocem i drżał za każdym razem, gdy kroki matki zbliżały się do jego pokoju. Co by było, gdyby teraz weszła, powiedziała, że żartuje i wysłała go, by ubrał się do szkoły?

Czasami kroki były tak blisko, że Andrzej przestawał oddychać i na wszelki wypadek zamykał oczy, jakby to mogło coś zmienić. Ale potem drzwi frontowe zatrzaskiwały się, zostawiając Andrzeja w domu. Jego mama poszła do pracy, a on nie poszedł do szkoły.

Teraz czekał go wspaniały dzień! Ptaki zaczęły śpiewać weselej, słońce nagle zaczęło przygrzewać, a nastrój Andrzeja wzbił się ponad chmury.

Andrzej wyrwał się spod kołdry i z nadmiarem emocji biegał po mieszkaniu, trzepiąc kapciami. Jego głowa była pełna planów na to, co mógłby robić, podczas gdy reszta jego kolegów z klasy siedziała w klasie i pisała w zeszytach.

Ale Andrzej sam nie mógł się zdecydować, co robić. Czy powinien grać? Nie, nie chcę… Oglądać kreskówki? Na to też nie miał ochoty. I nie chce mi się spać… Może powinienem poczytać? Daj spokój, co za bzdury przychodzą mi do głowy! О! Od dawna chciał ułożyć puzzle! Hej, gdzie jest pudełko?

Dzień dla Andrzeja był udany. Udało mu się ułożyć puzzle, pobawić się i narysować. Myślał o wyjściu na zewnątrz, ale pogoda znów się zepsuła i zaczął padać lekki, ale nie mniej obrzydliwy deszcz.

Wieczorem Andrzej był całkiem zadowolony. Nieplanowany, a jednak tak cudowny dzień wolny udał się wyśmienicie. Andrzej zasnął z uśmiechem na ustach.

Rano jednak nie pamiętał już tego uśmiechu. Znowu był ranek, powrót do szkoły, a mi się nie chciało iść! A na dworze padał deszcz. W taką pogodę dobry właściciel nie wyprowadza psa na dwór. I znowu nie boli mnie gardło, jak na zawołanie.

Rozczochrany i zmięty od snu Andrzej postanowił pominąć zabiegi wodne i przyszedł prosto do kuchni, aby matka mogła lepiej zrozumieć jego cierpiący wygląd. Wystawił nawet dolną wargę, by dodać tragedii.

Pod czujnym spojrzeniem matki Andrzej wspiął się na krzesło, opuścił kudłatą głowę, pochylił się i westchnął. Następnie podniósł męczeński wzrok, spojrzał na ścianę deszczu za oknem, uniósł tragicznie brwi i spojrzał na matkę.

Stwierdził, że dziś jest zimno i pada, więc może powinien zostać w domu. Ale jego mama wyglądała na zamyśloną, co dało Andrzejowi gorącą nadzieję w sercu. Czy tym razem mu się poszczęści? Nie ma mowy, to niemożliwe!

Mama zgodziła się, żeby został dziś w domu. Ale przed jej powrotem całe mieszkanie musiało być odkurzone. Oczywiście Andrzej był gotów odkurzyć całe wejście na dzień wolny od szkoły!

Andrzej nie zawiódł matki. I wtedy Andrzej pomyślał sobie, że będzie musiał spróbować wziąć jutro wolne. To był oczywiście nonsens, ale może mu się poszczęści.

Andrzej miał szczęście w środę, czwartek, a nawet w piątek, na co zupełnie nie liczył. Po krótkim namyśle matka pozwoliła synowi zostać w szkole, ale w zamian musiał odkurzać, zmywać naczynia, prać buty i sprzątać swój pokój.

Andrzej przystał na wszystkie warunki matki i sumiennie wypełniał warunki umowy, wiedząc, że jeśli coś nabroi, nie może już liczyć na łaskę matki.

W kolejny poniedziałek Andrzej ponownie zapytał, czy może zostać w domu, ale nawet się nie zdenerwował, gdy usłyszał odmowę. Oczywiście wakacje nie mogły trwać wiecznie, był w domu już cały tydzień!

Andrzej radośnie przygotował się do szkoły i zadowolony z siebie udał się do siedziby wiedzy. Już wyobrażał sobie zazdrosne spojrzenia kolegów z klasy, którzy musieli siedzieć na lekcjach, podczas gdy on był w domu na wakacjach.

Ale Andrzej nie zauważył żadnych zazdrosnych spojrzeń. Nikt nawet nie podszedł do niego, by zapytać, gdzie był przez tydzień. Chciał zadać sobie pytanie, dlaczego jego koledzy byli tak obojętni, ale zadzwonił dzwonek i nauczyciel wszedł do klasy.

Przywitała wszystkich, zapytała, jak minęły wakacje i czy dobrze się bawili. Wakacje… Andrzej rozejrzał się zdziwiony. Jego koledzy z klasy hałasowali wokół niego, dzieląc się wrażeniami z nauczycielką. A w Andrzeju zaczęło budzić się zrozumienie i kipieć oburzenie.

„Wakacje, więc to były wakacje? No, mamo, no, czekaj!”.

Mój ojciec oddał mnie do sierocińca dla nowej kobiety, a teraz zastanawia się, dlaczego nie chcę go przyjąć

Moja żona nie jest dobrą kucharką. Kiedy jej o tym powiedziałem, bardzo się obraziła: „Ty rób swoje, a ja wymyślę, co zjeść”

Moja matka i ciotka po cichu przychodzą do naszego sadu, kiedy mój mąż i ja jesteśmy w pracy i zrywają jabłka: „Myślisz, że łatwo jest żyć z jednej emerytury”