Andrzej już wyobrażał sobie jedzenie grilla i cieszenie się jednością z naturą, ale po tym, jak jego żona powiedziała: „Cóż, moja mama poprosiła mnie o zrobienie czegoś na działce”, jego radosny nastrój zniknął

Lisa oznajmiła Andrzejowi, że jutro jadą do domku letniskowego odpocząć tonem, który nie dopuszczał sprzeciwu. Wyglądała na zdeterminowaną i nieco wojowniczą.

Lisa oznajmiła, że ma dość leniwego wylegiwania się na kanapie, chce słońca, świeżego powietrza, mięsa grillowanego na węglu drzewnym i oderwania się wreszcie od sąsiada, który wiercił w każdy weekend od dwóch miesięcy.

Andrzej również pragnął kontaktu z naturą. Z rozmarzeniem podrapał się po brzuchu, wyobrażając sobie siebie stojącego przy grillu z butelką pienistego piwa, rozkoszującego się muzyką płynącą z radia i oddającego się wzniosłym rozmyślaniom.

Ale cały jego dobry nastrój zniknął, gdy tylko jego żona powiedziała: „Cóż, moja mama poprosiła mnie, żebym zrobiła coś w domku letniskowym”.

Lisa pospiesznie wyjaśniła, że powiedziała, że to nic specjalnego, że zrobią to szybko, a potem spędzą dwa dni, relaksując się na łonie natury.

screen Youtube

W powietrzu unosił się wyraźny zapach jakiejś nieczystej gry, ale został on przytłumiony przez aromat grilla skwierczącego na węglach, więc z lekkim machnięciem ręki Andrzej zgodził się pójść.

Lisa pisnęła z radości, szybko pocałowała męża gdzieś w okolice lewego oka i pobiegła do sklepu zaopatrzyć się w mięso i wszystko inne, co potrzebne do udanych wakacji na wsi.

Rano Andrzej wstał jeszcze przed świtem, a Lisa, nieco podekscytowana zbliżającym się wyjazdem, ponaglała męża miłym słowem i równie miłymi, ale bardziej czułymi kopniakami w plecy.

Powiedziała, że muszą złapać pierwszy autobus. Powinno być w nim mniej ludzi, a upał jeszcze nie nadszedł.

Andrzej tylko westchnął, udając uległość wobec jej woli. Teraz wyglądał jak osioł, bo był przytłoczony bagażem, a w jego nastroju był konkretny osioł, któremu udało się zgubić własny ogon.

Gdy dotarł na stację, Andrzej rozejrzał się po tłumie zgromadzonym na peronie i zagwizdał. Najwyraźniej wszyscy kierowali się tą samą logiką, co jego żona — rano, żeby uniknąć upału, podczas gdy wszyscy inni spali.

Lisa powiedziała, że geniusze myślą podobnie. Andrzej musiał wcielić się w rolę lodołamacza, przebijając się przez ludzkie fale. Lisa kurczowo trzymała się pasa męża i próbowała dotrzymać mu kroku, od czasu do czasu grożąc, że zostawi go bez żony i spodni.

Atmosfera w wagonie była intymna, ponieważ tak wiele osób było w nim stłoczonych, że po prostu niemożliwe było nie naciskać na kogoś.

Drzwi pociągu zamknęły się, a Lisa została wepchnięta w Andrzeja. Wtedy po raz pierwszy ucieszyła się, że jej mąż zjadł swój mały brzuszek, dzięki czemu mogła przynajmniej delikatnie się o niego oprzeć.

Para dotarła na swoją stację dość pomarszczona i prawie straciła jedzenie, ponieważ paczka utknęła między pasażerami i nie chciała wyjść z mężem. Ale w nierównej walce Andrzejowi udało się wyrwać torbę z jedzeniem.

Lisa uśmiechała się chytrze, a Andrzej podniósł dumnie głowę, myśląc, że ma z czego być dumny, skoro żona nazwała go człowiekiem sukcesu.

Gdy Andrzej dotarł do domku letniskowego, z ulgą zdjął plecak, schował wszystkie torby i wyciągnął się na ławce przy werandzie. To koniec, męka się skończyła, teraz może błogi odpoczynek.

Gdzieś z kuchni dobiegł głos jego żony, która powiedziała, że matka zostawiła na stole kartkę z informacją, co ma robić.

Andrzej niechętnie wstał i poszedł do pokoju szukać starożytnej tabliczki, która miała mu powiedzieć o nim i jego przyszłej żonie. Na stole Andrzej znalazł tylko jeden przedmiot, który nieco przypominał notatkę.

Notatka to coś krótkiego i nieszkodliwego, ale tutaj była kartka A4, zapisana drobnym pismem teściowej. I to było wszystko, co Andrzej i Lisa mieli zrobić „w tym samym czasie”, co ich wakacje w daczy.

Andrzej zaczął czytać i gorączkowo myślał o tym, co go czeka. Oczekiwano, że Herkules dokona mniej wyczynów, niż spodziewała się jego teściowa.

Lisa wczołgała się pod ramię Andrzeja, wyjęła „notatkę” matki z jego osłabionych palców i zaczęła czytać. Andrzej opadł niechętnie na kanapę. Nie, nie przyjechali tu odpoczywać, tylko ciężko pracować.

Lisa czytała pismo matki: podlać pomidory, zawiązać ogórki i… A potem mogą zająć się swoimi sprawami.

Lisa spojrzała na niego w zamyśleniu znad prześcieradła, po czym poruszyła się i powiedziała, że nic się nie stało. Jest jeszcze ranek, do wieczora wszystko zrobią, a potem mogą się wykąpać i zrobić grilla.

Lisa kazała Andrzejowi się obudzić, bo było dużo roboty, a oni chcieli jeszcze odpocząć. Nazwał ją szantażystką i zaczął wstawać z kanapy.

A potem dzień toczył się dalej. Było wiele zadań, wszystkie różne, bardzo pilne i bardzo ważne. Lisa i Andrzej pędzili więc od grządki do grządki, od płotu do ganku, od studni z powrotem do grządek.

Wieczorem nie mieli już ochoty na nic innego, ale zdążyli się tak ubrudzić, że trzeba było ogrzać łaźnię. Podczas gdy łaźnia była podgrzewana, włożyli kebaby na ogień, ponieważ przez cały dzień jedli tylko kanapki.

Zmęczenie dawało im się jednak we znaki, więc nie mieli siły ani na kebaby, ani na słuchanie odgłosów natury. Chcieli tylko włożyć coś do żołądka, umyć się i iść spać.

Andrzej wyszedł z łaźni w orzeźwiający chłód wieczoru i od razu zorientował się, że coś się stało. Lisa siedziała na werandzie, smutna, bo okazało się, że kartki są dwie, ale sklejone.

Ten stał z niefortunnymi listami w rękach, po czym po prostu wrzucił je do płonącego kosza. Płomienie szybko pochłonęły papier i wszystko, co było na nim napisane.

Andrzej surowo oświadczył, że niczego nie widzieli. Jutro mają więc wolny dzień, bo dzisiaj byli grzeczni i odwalili kawał dobrej roboty. Upewnili się, że notatki teściowej spaliły się na węgiel, po czym poszli spać. Jutro czekał ich prawdziwy odpoczynek.

Starsza kobieta mieszkała sama w mieszkaniu i poprosiła swoje dzieci, aby zabrały ją na spacer do lasu. Ale one nigdy nie miały czasu

Nigdy nie rozumiałam, dlaczego emeryci jeżdżą zatłoczonym autobusem na odludzie, żeby kupić tańszy kefir. Ale szkoda, tak mi się wydawało

Mój zięć nie jest w stanie utrzymać rodziny, więc moja córka ciągle bierze ode mnie pieniądze na zakupy. Ale pewnego dnia moja cierpliwość się wyczerpała