Andrzej długo czekał na swój urlop, aż dowiedział się, że jego teściowa również postanowiła pojechać z nim nad morze: „Spoko, jakoś to naprawimy”

Andrzej siedział na łóżku i rozmyślał, przesuwając palcem po dolnej wardze. A miał o czym myśleć. Jego teściowa, pogodna i poważna Anna, zaproponowała, by para wybrała się nad morze.

Morze jest dobre, wręcz cudowne. Zwłaszcza jeśli płaci za nie teściowa, której wyjazd z koleżankami się nie udał, a dusza wciąż domaga się słońca, morskich fal, gorącego piasku i wszelkich przyjemności.

Minusem jest jednak to, że jedzie z nimi również teściowa, a Andrzej boi się tej głośnej i nieprzewidywalnej kobiety od czasu ich ślubu.

Potem postanowiła spektakularnie usiąść na sznurku tuż przed kelnerem, który miał ciasto dla młodych.

Upadkowi tortu na nowożeńców towarzyszyło głośne „ale-op” teściowej na całe gardło. Podczas gdy teściowa ze stęknięciem zbierała nogi do kupy, Andrzej wydłubywał resztki tortu z dekoltu żony. Było pyszne, ale za mało.

screen Youtube

A teraz Andrzej stanął przed perspektywą wyjazdu na dwa tygodnie nad morze z tą okropną kobietą. Andrzej musiał wszystko rozważyć.

Podczas gdy Andrzej się ważył, jego żona Lea wpadła do pokoju, ciągnąc za sobą dużą walizkę. Kiedy Lea zobaczyła, że jej mąż w zamyśleniu gładzi się po wardze, nie zawracała sobie głowy przeszkadzaniem mu. Otworzyła szafę i zaczęła się pakować.

Andrzej bezmyślnie przyglądał się temu procesowi, pogrążony w myślach, ale w pewnym momencie jego uwagę przykuły ruchy ciała żony. Świadomie spojrzał na to, co robiła jego żona.

Andrzej z oburzeniem dowiedział się, że żona pakuje się na wyjazd nad morze, przecież jeszcze nic nie postanowili.

Lea powiedziała, że jeśli się nie zdecyduje, to będzie zmuszona wystawić jego rzeczy. Walizka nie chciała się zapiąć.

Andrzej postanowił potraktować działania pary jako znak z góry, więc stanowczo oznajmił, że też jedzie. Lea westchnęła smutno i odbiła się od walizki, próbując ją zamknąć. Chociaż, szczerze mówiąc, koszulka, spodenki i para skarpetek z majtkami należące do Andrzeja niewiele by zmieniły w sytuacji z walizką.

Gdy para dotarła w końcu do pociągu, Ania zapytała ich, czy są gotowi na przygodę. Lea szła bez niczego, ale Andrzej musiał nieść walizkę, która miała być na kółkach, ale jedno z kółek zostało w głębi bagażnika taksówki. Niestety, nie zauważyli tego od razu, ponieważ taksówka już odjechała.

Wycierając mokrą twarz kapeluszem panama, niezadowolony zięć zapytał teściową, czy można wrócić bez incydentów.

Anna nazwała zięcia nudziarzem, ale obiecała, że to naprawi i przytuliła córkę. Andrzej powinien był się zaniepokoić, ale nie zważał na słowa teściowej. Bardziej martwił się o to, czy uda mu się wyrzucić połowę jej rzeczy z walizki bez zauważenia żony, aby łatwiej było nosić bandurę.

Andrzejowi nie podobała się już droga nad morze. Teściowa zdążyła poznać cały powóz, więc wokół niej zawsze było głośno i tłoczno.

Od czasu do czasu Anna przypominała sobie o istnieniu zięcia. Nagle łaskotała jego piętę, która wystawała z półki, i mówiła mu, żeby nie był taki kwaśny. Andrzej kręcił głową ze zdziwieniem i pomrukiwał coś nieprzyjaznego.

Kilka razy teściowa o mało nie wypadła za pociąg, ale w ostatniej chwili zdążyła wskoczyć do wagonu, potrząsając wędzonym leszczem lub pasztecikami, które kupiła na stacji. Andrzej za każdym razem denerwował się, że ma taką zwinną i szybką teściową.

W końcu podróż dobiegła końca. Andrzej wciąż nie zdążył wyrzucić połowy rzeczy żony, więc ciągnął za sobą walizkę, starając się nadążyć za Anną i Leą, które nabrały prędkości przelotowej.

Gdy dotarli do hotelu, Andrzej oblał się siódmymi potami, chciał wziąć prysznic i położyć się, by rozluźnić nieprzyzwyczajone do takiego wysiłku ciało. Ale to marzenie nie mogło się spełnić.

Szybko wrzucając swoje rzeczy do pokoju hotelowego, Lea i jej matka zaciągnęły słabo walczącego zięcia na targ, aby kupić prawdziwe południowe owoce i wino.

Tak naprawdę Andrzej był im potrzebny jako siła pociągowa, więc nie brał udziału w selekcji i kłótniach ze sprzedawcami, potulnie przyjmując kolejne paczki.

Gdy Andrzejowi zabrakło zarówno rąk, jak i sił, postanowili wrócić do hotelu. Gdy w końcu do niego dotarli, Andrzej poczuł się, jakby jego ramiona wydłużyły się o dziesięć centymetrów, bo torby je rozciągnęły.

Andrzejowi pozwolono udać się do pokoju na odpoczynek, a Anna z córką zaczęły snuć plany na nadchodzące wakacje. O drugiej nad ranem rozległo się pukanie do drzwi Andrzeja. Andrzej otworzył oczy i zataczając się otworzył drzwi, bo pukanie było natarczywe.

Przed drzwiami czekał na niego pracownik hotelu, który poprosił go, aby zszedł do restauracji i zabrał swoje kobiety do łóżka, ponieważ wypiły za dużo wina i odmówiły wyjścia.

Andrzej odwrócił głowę, dokładnie obejrzał łóżko i upewnił się, że jego żona nie leży. Tak więc jego nieśmiała nadzieja, że to nie jego panie, została rozwiana.

Szybko ubierając się, Andrzej pospieszył za urzędnikiem, starając się nie wypaść z kapci, gdyż biegł zbyt szybko, by go odprowadzić. Najwyraźniej teściowa i jej żona naprawdę doprowadziły ich do szaleństwa.

W restauracji było głośno. Anna, odebrawszy mikrofon blademu gospodarzowi, już prowadziła jakieś zawody z dystyngowaną publicznością.

Próbowano odebrać jej mikrofon, ale młoda teściowa wymknęła się prześladowcom, nurkując w tłum. Najwyraźniej ta zabawa trwała już od dłuższego czasu.

Andrzej pokręcił głową, próbując znaleźć żonę, gdy ktoś dotknął go od tyłu w miękkie miejsce. Andrzej odwrócił się w podskoku jak kot. Jego wesoła żona stała przed nim, figlarnie wymachując butelką i uśmiechając się tajemniczo i obiecująco.

Zaczerpnął tchu, by powiedzieć, co się dzieje, ale został szarpnięty za koszulę. Oficer, który go obudził, jeszcze raz poprosił Andrzeja, by zabrał swoje kobiety, zwłaszcza tę starszą.

Andrzej postanowił dzielić i zwyciężać. Podnosząc chichoczącą żonę, Andrzej zaciągnął ją do pokoju, starając się nie przewracać ludzi po drodze.

Jej dolna część pleców, wciąż obolała od walizki, chrzęściła złowieszczo, a Lea potęgowała napięcie, wijąc się w ramionach męża. Zaciągnąwszy żonę do pokoju, delikatnie rzucił ją na łóżko, gdzie natychmiast zemdlała, i zastanawiał się, jak wykraść teściową z przyjęcia.

Podczas gdy Andrzej rozmyślał, problem rozwiązał się sam. Drzwi pokoju zatrzasnęły się, a w progu stanęła kołysząc się sama Anna. Rozejrzawszy się po pokoju nieobecnym spojrzeniem, skinęła głową i głośno nakazała wszystkim spać, bo jutro jadą nad morze.

Czkając zdecydowanie, teściowa odwróciła się i podeszła do szafy, która znajdowała się tak blisko drzwi wejściowych.

Gdy z szafy zaczęło dobiegać chrapanie, Andrzej oparł się chęci pozostawienia wszystkiego po staremu. Z westchnieniem wyciągnął teściową z szafy, ale do jej pokoju było za daleko, więc Andrzej położył teściową obok żony, wziął klucze do pokoju teściowej i poszedł tam spać.

Rano do pokoju wtargnęła wesoła i świeża teściowa, a Andrzej poczuł się tak, jakby wczorajszej nocy nie było go w domu, a potem całą noc przespał w szafie.

Bolało go całe ciało, a oczy chciały się zamknąć. Ale Ania oznajmiła, że jakiś kogucik już dawno zaśpiewał, więc czas wstawać i szykować się nad morze.

Zaspany i rozczochrany Andrzej siedział przy stole i nieprzyjaźnie spoglądał na żonę i teściową, które wcale nie były przejęte wczorajszą przygodą. Wesoło jedli śniadanie i śmiali się z czegoś. Andrzejowi nie mógł przejść kęs przez gardło.

Przede wszystkim chciał wrócić pod klimatyzację, do swojego łóżka, ale kobiety zapewniły go, że to tylko pogorszy jego samopoczucie.

Teściowa powiedziała, że jej zięć po prostu za długo spał i musi iść na spacer. Andrzej był zbyt leniwy, by się z nią kłócić. Z ponurą determinacją ruszył za teściową i żoną, marząc o dotarciu na plażę i zaśnięciu pod parasolem.

Na plaży już prawie zasypiał, gdy nagle zimna woda ochlapała jego rozgrzany brzuch. Andrzej pisnął i podskoczył. W żadnym oku nie było snu, ale chciał kopnąć w piasek osobę, która obudziła go w tak barbarzyński sposób.

Ale było tylko trzyletnie cudo z pustym wiaderkiem, przyglądające się Andrzejowi z niejakim badawczym zainteresowaniem. Najwyraźniej to właśnie to wiadro zostało użyte do brutalnego ataku na śpiącego mężczyznę.

Dziecięcy szkodnik został natychmiast odciągnięty na bok przez kobietę, ale Andrzej nie zdążył się jeszcze położyć. Andrzej upierał się, że nie chce jechać na przejażdżkę, ale Lea przekonała go, że na pewno mu się spodoba, zwłaszcza że wszyscy na niego czekali.

Podczas gdy Andrzej obmyślał dobry argument, uśmiechnięty, opalony facet już zakładał Andrzejowi kamizelkę ratunkową i wsadzał go na przerażającą przejażdżkę.

Miejsce Andrzeja znajdowało się pomiędzy jego żoną i teściową, a teściowa siedziała za nim, co szczególnie denerwowało Andrzeja.

Początkowo zięć nawet cieszył się z przejażdżki, ale wkrótce łódź nabrała prędkości i zaczęła pokonywać zakręty. Andrzej próbował krzyczeć, ale woda leciała mu do ust, przez co tylko bulgotał z oburzenia.

Za Andrzejem krzyczała jego teściowa, przez co ogłuchło mu lewe ucho, ale to był drobiazg, bo głównym celem Andrzeja nie było odlecieć z tej przejażdżki.

Na następnym zakręcie, jakby w zwolnionym tempie, zobaczył Leję wyskakującą z siedzenia i lecącą do wody. Mamrocząc coś po macierzyńsku i bohatersko, Andrzej również podniósł ręce i zaczął spadać na bok.

Wpadł już do wody, ale zanim zdążył splunąć lub się zorientować, coś ciężkiego i głośnego wylądowało na nim. Andrzej natychmiast zszedł pod wodę, sapnął i nie pamiętał nic więcej.

Wynurzył się na plaży, wypluwając słono-gorzką wodę morską. Promienie słońca uderzyły w jego oczy, ale natychmiast zostały zablokowane przez czyjś cień.

– Doszedłeś już do siebie, zięciu? Mówiłam, że to prawdziwy twardziel! Miałeś świetną jazdę, prawda? A jutro skoczymy ze spadochronem…

Teściowa mówiła coś jeszcze, ale Andrzej zamknął oczy.

W mojej wiosce był pewien mężczyzna. Miał sześćdziesiąt osiem lat. Sąsiedzi nie rozumieli, dlaczego szuka dobrze płatnej pracy. Pewnego dnia zadzwonił do mnie

Moi rodzice kochali mnie tak długo, jak długo byłem przy nich. Jak tylko wyjechałam, zapomnieli o mnie

Moja teściowa szybko zapomniała, że mieszka w moim mieszkaniu i postanowiła ustalić własne zasady. Musiałam jej przypominać, kto jest bossem