Andrzej siedział ze swoją kochanką i opowiadał jej o swoich planach na przyszłość, w której byli razem na wakacjach gdzieś daleko stąd.
Anna nie rozumiała, czy to prawda, czy tylko sen. Andrzejowi było przykro, że Anna w ogóle go nie słuchała, bo on tak się starał, dzielił się z nią opowieściami o ich pięknej przyszłości, a ona? Ona nawet nie słucha.
Ale kochanka zaprzeczyła i powiedziała, że to nieprawda, zauważając smutną minę Andrzeja.
Patrzył na Annę szeroko otwartymi oczami i opowiadał jej o oceanie, o piaszczystym brzegu morza, gdzie będą odpoczywać we dwoje i nie będzie tam nikogo oprócz nich.
Wtedy jego kochanka spojrzała na zegarek i powiedziała, że jest już głodna i że pewnie zaraz wróci żona Andrzeja. Ale mężczyzna nie wydawał się tym zbytnio zmartwiony.
Stwierdził nawet, że ona psuje mu nastrój swoimi przeżyciami, że mogła wspomnieć o dzieciach.
Anna chciała odejść, ale Andrzej ją przekonał, bo żona wróci dopiero wieczorem, a teraz jest poranek, nie ma się czym martwić, mają dużo czasu. Dzieci wysłał do teściowej do końca tygodnia.
Anna z jakiegoś powodu bardzo się martwiła, że dzieci mogą wrócić, a teściowa może je przywieźć. Andrzej uspokoił ją, bo jeśli coś takiego się stanie, to ona wcześniej zadzwoni i powiadomi o swoim przyjeździe.
Kochanka uważała, że teściowa mogła ostrzec nie jego, ale jego żonę. I teraz wszyscy jadą tutaj. Andrzej zamyślił się. Ale szybko opanował się i powiedział, że nikt nigdzie nie jedzie.
Anna nadal nie mogła się uspokoić, jej serce jakby coś czuło i chciała odejść. Andrzej nie chciał jej puścić, bo dopiero co przyszła:
„Może całe życie czekałem na ten dzień! Wszystko zaplanowałem. Wziąłem wolne w pracy. Dzieci oddałem teściowej. Chcesz mi zepsuć święto? Nie. Zjemy i zaczniemy”.
Anna prawie płacząc zapytała go, po co się z nim związała, przecież dziewczyny ją ostrzegały, żeby nie wiązała się z żonatym mężczyzną. To źle. Co ona sobie myślała.
Andrzej powiedział, że już za późno, żeby wracać. Anna próbowała poprosić kochanka, żeby wszystko oddał i rozstali się. Kobieta nie miała nic przeciwko temu, żeby nie wracać.
Andrzej chciał jeszcze coś powiedzieć, ale w tym momencie ktoś zadzwonił do mieszkania. Anna przestraszona zapytała, kto to jest, a on odpowiedział, że nie wie. Andrzej cicho wyszedł do przedpokoju, zajrzał przez wizjer i cicho wrócił.
Powiedział, że to żona wróciła wcześniej z pracy. Nie może otworzyć drzwi, ponieważ klucz jest włożony od tej strony. Znów zadzwoniono do drzwi.
A potem zaczęli pukać. Żona krzyczała do niego, żeby otworzył, bo wie, że jest w domu. Andrzej przestraszył się i spojrzał na Annę, a ona zaproponowała mu, żeby się gdzieś schował, ale on odpowiedział, że na to już za późno i że ona na pewno coś podejrzewa.
I to niekoniecznie o niej, tylko o tej kobiecie, która chciała zniszczyć jego rodzinę.
Anna była przerażona, wyznała, że nie chce niszczyć jego rodziny, na co Andrzej odpowiedział, że nie ma w tym nic strasznego. Inni niszczą i nic się nie dzieje. Andrzej podszedł do drzwi.
Zamiast otworzyć, powiedział, że nie ma tu dla niej nic do roboty i że już dawno przestali być dla siebie bliskimi ludźmi. Żona uznała, że oszalał i próbowała go uspokoić.
Andrzej spojrzał pytająco na Annę, która stała obok niego. Ta w odpowiedzi tylko potrząsnęła głową. Wtedy żona zaproponowała mu rozwód i powiedziała, że teraz jedzie do mamy, a jutro wróci po swoje rzeczy.
Mężczyzna odetchnął z ulgą, sądząc, że wygrał, ale pół godziny później znów usłyszał dzwonek do drzwi. Zajrzawszy przez wizjer, Andrzej zbladł z przerażenia. To była teściowa.
Przywiozła dzieci, ponieważ jej mieszkanie zalał sąsiad z góry. Teraz wszystko tam naprawiają.
Anna zrozumiała, że teraz najlepszym rozwiązaniem dla niej jest ubrać się i być gotową do ucieczki z mieszkania, jak tylko Andrzej otworzy drzwi.
Podczas gdy Andrzej negocjował z teściową, Anna szybko włożyła buty, futro, czapkę i stanęła za plecami Andrzeja. Gdy tylko Andrzej otworzył drzwi, ona natychmiast odepchnęła go na bok, wybiegła z mieszkania i zbiegła po schodach z 9. piętra.
Wybiegając z klatki, Anna szybkim krokiem skierowała się w stronę metra. Postanowiła, że nie będzie miała więcej do czynienia z żonatym mężczyzną.
Andrzej w tym czasie zbierał swoje rzeczy pod surową kontrolą teściowej, ponieważ jego żona nie chciała go nawet widzieć.
„A najgorsze – pomyślał Andrzej, wychodząc z rzeczami z klatki schodowej – że między mną a Anną nic nie było. I dlaczego teściowa nie zadzwoniła i nie uprzedziła mnie ani żony, że przywozi dzieci do nas? Porządni ludzie tak nie postępują”.
Leon XIV od dzieciństwa wiedział, że zostanie papieżem: „W pierwszej klasie, tak mówiły”