Od ponad tygodnia w naszym domu panuje napięta atmosfera. Mąż mówi do mnie przez zaciśnięte zęby, próbując zaszczepić we mnie poczucie winy.
Tylko nie rozumie, że ze mną to nie zadziała, bo to nie ja jestem winna zaistniałej sytuacji, a jego matka.
Od momentu, kiedy się poznaliśmy, nie ma dnia, żeby teściowa nie wtrącała swojego pięknego nosa do naszego związku.
Mój mąż jest jej jedynym synem i najwyraźniej ten fakt daje jej prawo, jej zdaniem, do kontrolowania jego życia od i do.
Na początku nie zauważałam ani nie skupiałam się na ciągłej obecności teściowej w naszym życiu, ale w ciągu ostatnich sześciu miesięcy zaczęło mi to przeszkadzać.

Wszystko zaczęło się, gdy ogłosiliśmy, że chcemy się pobrać i wyprawić wesele.
Zamiast słów gratulacji otrzymaliśmy wykład o marnowaniu pieniędzy i o tym, że kwotę, na którą liczyliśmy, lepiej byłoby przeznaczyć na remont mieszkania teściowej, a nie na ślub.
Ale w tamtym momencie byliśmy w stanie obronić nasze życzenia i ślub się odbył. Ale pół roku temu to było prawdziwe szaleństwo.
Od ślubu wynajmujemy z mężem jednopokojowe mieszkanie. Pomimo tego, że moja teściowa mieszka w trzypokojowym mieszkaniu, nie chciałam z nią mieszkać, więc zdecydowaliśmy się wynająć osobne mieszkanie. Oboje mamy dobrą pracę, więc zaczęliśmy oszczędzać na własne mieszkanie.
Moja teściowa była niezadowolona, że zdecydowaliśmy się mieszkać osobno. Codziennie nas odwiedzała i śpiewała piosenkę o marnowaniu pieniędzy.
Tej piosence towarzyszyły wieczne wyrzuty na temat tego, jaką jestem gospodynią domową. Mój dom jest brudny, nie mam jedzenia, nie robię prania.
Może nie jestem perfekcyjną panią domu, bo pracuję do 19:00, ale to nie daje teściowej prawa do pouczania mnie! Ale to dopiero początek.
Po tym, jak zaczęliśmy mieszkać osobno, teściowa zaczęła wynajmować dwa pokoje w swoim mieszkaniu. Miała niewielką emeryturę, więc dodatkowy dochód się przydał.
Znalazła lokatorów, więc jej uwaga przeniosła się na nich i nie przychodziła już tak często do naszego domu.
W tym czasie zdecydowaliśmy z mężem, że nadszedł czas, aby kupić własne mieszkanie. Zaoszczędziliśmy już wystarczająco dużo pieniędzy na zaliczkę, więc wybraliśmy dzień i poszliśmy złożyć wniosek o kredyt hipoteczny.
Już dawno wybraliśmy dwupokojowe mieszkanie w nowym budynku. Miało już jednego właściciela, ale było w doskonałym stanie i, co najważniejsze, z fajnym remontem, który bardzo mi się podobał.
Nie chciałam wykonywać żadnych prac remontowych, chciałam się po prostu wprowadzić i zamieszkać we własnym małym gniazdku.
Dlatego wybraliśmy odpowiednie mieszkanie. Wypełniliśmy wszystkie niezbędne dokumenty i przeprowadziliśmy się do własnego domu.
Przez cały ten czas moja teściowa nigdy nas nie odwiedziła, a właściwie to nawet nie wiedziała o naszym zakupie, dopóki mój mąż nie zadzwonił i jej o tym nie powiedział.
Tydzień później w końcu odwiedziła nas w naszym nowym domu. Spodziewałam się kolejnego wykładu z jej strony, ale zamiast tego pogratulowała nam zakupu i poprosiła, by została z nami przez miesiąc!
Powiedziała nam, że jeden z jej lokatorów ma w pokoju karaluchy. Przez cały ten czas, kiedy jej nie było, próbowała rozwiązać ten problem, ale bezskutecznie.
Konieczna była całkowita dezynfekcja mieszkania, co oznaczało, że nie dało się tam mieszkać. Oczywiście przygarnęliśmy ją na jakiś czas.
Mimo że sprawiała mi dyskomfort, nie mogłam postąpić inaczej i nie wpuścić jej w takim momencie. Co więcej, to było tylko na miesiąc. Nie spodziewałam się jednak, że ten miesiąc stanie się dla mnie piekłem.
Na początku wszystko było w porządku. Od czasu do czasu komentowała, ale nie nalegała na nic konkretnego. Większość czasu spędzałam w pracy, więc musiałam jej słuchać tylko wieczorem.
Ale z każdym mijającym dniem było tak, jakby to nie ona była naszym gościem, ale my byliśmy jej gośćmi.
Nasze nowocześnie wyremontowane mieszkanie powoli, ale nieubłaganie zamieniało się w coś w rodzaju babcinego gniazda.
Teściowa wszędzie rozkładała swoje pałace, które nie wiadomo skąd się wzięły. Układała rzeczy nie na swoich miejscach, ale według własnego uznania. Wyrzucała moje naczynia i kupowała to, co uważała za praktyczne i wygodne!
Zaczęło mnie to irytować. Powiedziałam mężowi, że nie jestem z tego zadowolona, a on odpowiedział: „Bądź cierpliwa, wkrótce się wyprowadzi”.
Ale tak się nigdy nie stało. Minął miesiąc odkąd z nami mieszkała, ale ona nie zamierzała się wyprowadzić, ciągle wymyślając nowe problemy w mieszkaniu.
Postanowiłam dowiedzieć się, co tak naprawdę się dzieje i pojechałam do niej. Moje zdziwienie nie miało granic!
W mieszkaniu wszystko było w porządku, nie było karaluchów. Moja teściowa po prostu wynajmowała je parze! Została z nami przez miesiąc, wynajmując swoje mieszkanie.
Byłam wściekła. Kiedy wróciłam do domu, wywołałam skandal. Mój mąż rzucił się do obrony mojej matki, a ja w przypływie agresji powiedziałam mu: „Wybieraj – albo ja, albo moja matka!”.
Nie mieliśmy z mężem żadnych problemów, kochał mnie, więc starał się mnie uspokoić.
W rezultacie zdecydowaliśmy, że teściowa zostanie z nami jeszcze przez tydzień, dając lokatorom czas na wyprowadzkę, a potem wróci do swojego mieszkania.
Przez cały tydzień pobytu u nas teściowa nigdy nie przyszła z nami porozmawiać ani przeprosić za to, że nas oszukała.
Spojrzała tylko na mnie z boku i po cichu powiedziała mojemu mężowi, że ja też go wyrzucę i zabiorę mieszkanie.
Słyszałam wszystkie jej rozmowy, ale nie reagowałam, marząc tylko o jak najszybszej eksmisji. Tydzień później lokatorzy się wyprowadzili, a teściowa wróciła do swojego mieszkania. Od tamtej pory jej nie widziałam.
Mój mąż ją odwiedza, ale beze mnie. Kiedy opuściła nasz dom, powiedziała mi, żebym więcej nie pokazywała się pod drzwiami. Ale nie jestem zdenerwowana, ponieważ najważniejsze jest to, że mój mąż i ja mamy się dobrze.