Jeśli chodzi o mnie i moją siostrę, to zawsze pomagałam mamie i opiekowałam się nią, kiedy tego potrzebowała, a nawet mój mąż mnie wspierał. Ale mama jednak zostawiła mieszkanie siostrze, żeby ta się nie obrażała

Zawsze byłam tą „rozsądną” córką. Tą, na którą można liczyć. Kiedy mama chorowała, to ja brałam wolne w pracy.

Kiedy trzeba było pojechać do lekarza, zrobić zakupy, załatwić sprawy w urzędach – dzwoniła do mnie.

Nigdy nie odmawiałam, nawet wtedy, gdy byłam zmęczona albo kiedy w domu czekały inne obowiązki.

Mój mąż widział, ile mnie to kosztuje, ale mnie wspierał. Mówił, że rodzina jest ważna i że dobrze robię.

Siostra była inna. Zawsze miała swoje sprawy, swoje problemy, swoje nastroje. Raz się obrażała, raz znikała na miesiące.

Mama tłumaczyła ją przed wszystkimi, mówiąc, że ona taka wrażliwa, że trzeba ją rozumieć. Ja nie byłam wrażliwa. Ja byłam tą, która dawała radę.

Kiedy mama została sama, naturalne było, że to ja zajęłam się wszystkim. Przyjeżdżałam po pracy, sprzątałam, gotowałam, pilnowałam
leków. Czasem słyszałam:

– Nie musisz tyle robić, dziecko.

A ja odpowiadałam:

– Spokojnie, mamo, przecież jesteśmy rodziną.

Siostra wpadała od czasu do czasu. Zawsze elegancka, zawsze zmęczona życiem. Siadała na chwilę, wypijała herbatę i mówiła:

– Ja bym ci pomogła, ale wiesz, jak u mnie.

Mama kiwała głową ze zrozumieniem. Ja milczałam, bo nie chciałam robić scen.

Kiedyś zapytałam mamę wprost, bardziej żartem niż serio:

– Mamo, a jak ty sobie wyobrażasz przyszłość? Co z mieszkaniem?

Popatrzyła na mnie tak, jakby to pytanie było nie na miejscu.

– Jeszcze mam czas – odpowiedziała krótko.

Odpuściłam. Nie dlatego, że mi nie zależało, ale dlatego, że nie chciałam, by pomyślała, że liczę jej pieniądze. Wychowano mnie tak, że pomoc rodzinie nie powinna mieć ceny.

Z czasem mama zaczęła mówić coraz częściej o siostrze. Że źle jej się wiedzie. Że jest samotna. Że jak się obrazi, to już na dobre.

– Ona wszystko bierze do siebie – powtarzała. – Ty jesteś silniejsza.

Te słowa powinny były mnie ucieszyć. A jednak za każdym razem bolały coraz bardziej.

Kiedy mama trafiła do szpitala, praktycznie tam zamieszkałam. Mąż przywoził mi rzeczy, kanapki, ciepłą herbatę. Raz powiedział:

– Robisz więcej, niż ktokolwiek by zrobił. Pamiętaj o tym.

Uśmiechnęłam się wtedy, bo wierzyłam, że to wszystko ma sens.

Prawda wyszła na jaw kilka tygodni po pogrzebie. Notariusz, stół, dokumenty. Siedziałyśmy z siostrą naprzeciwko siebie.

Była spokojna, aż za bardzo. Kiedy padło zdanie, że mieszkanie przypada jej, poczułam, jakby ktoś wyciągnął mi powietrze z płuc.

– Jak to? – zapytałam, nie kryjąc zdziwienia. – Przecież…

Siostra tylko spuściła wzrok.

– Mama nie chciała, żebym się obraziła – powiedziała cicho.

Te słowa brzmiały jak żart. Albo jak policzek.

Po wyjściu nie wytrzymałam.

– Wiesz, ile razy przy niej byłam? – zapytałam. – Wiesz, ile poświęciłam?
Wzruszyła ramionami.

– Ty zawsze dawałaś radę. Mama tak mówiła.

W domu rozpłakałam się pierwszy raz od dawna. Mąż siedział obok i słuchał w milczeniu, a potem powiedział:

– Najbardziej boli to, że dobroć traktuje się jak coś oczywistego.

Dziś minęło już trochę czasu, ale ta rana wciąż się nie zagoiła. Nie chodzi tylko o mieszkanie. Chodzi o poczucie, że całe moje zaangażowanie zostało uznane za obowiązek, a nie za wybór.

Że byłam tą bezpieczną, na której można polegać, ale której nie trzeba doceniać.

Zrozumiałam jedno: w rodzinach często nagradza się tych, którzy robią najmniej, bo najbardziej potrafią się obrazić. A ci, którzy niosą wszystko na swoich barkach, słyszą tylko, że są silni.

Tylko że siła bez wdzięczności bardzo szybko zamienia się w ciche rozczarowanie, z którym trzeba nauczyć się żyć.

Chciałam przejść na emeryturę i trochę pożyć dla siebie, ale mąż uważa, że powinnam wtedy pracować w ogrodzie i zarabiać w ten sposób, ponieważ moja emerytura będzie niewielka: „Nie będę cię utrzymywał, ledwo starczy mi na siebie”

Przez całe życie chciałam mieć normalne relacje z teściową, ale mój mąż zawsze słuchał tylko jej rad, a mnie nie zwracał uwagi. Kiedy spakuję swoje rzeczy i odejdę od niego, on pewnie nawet tego nie zauważy

Wraz z mężem planowaliśmy spędzić Boże Narodzenie u mojej siostry, ale wieczorem do naszych drzwi zapukała teściowa i powiedziała, że spędzi z nami święta. Mąż stwierdził, że będziemy musieli zrezygnować z wyjazdu: „To moja mama, nie zostawię jej, a twoja siostra może poczekać”