Byłam przekonana, że mój mąż mnie kocha i chce być tylko ze mną, ale kiedy przypadkiem zobaczyłam w jego telefonie wiadomości od innej kobiety, zrozumiałam, jak bardzo się myliłam: „Robert, mam już dość czekania, aż rozwiedziesz się z żoną”

Kiedyś myślałam, że miłość mojego męża jest czymś pewnym jak wschód słońca. Robert zawsze był dla mnie opoką – spokojny, rozsądny, taki, który nigdy nie podnosi głosu i nie rzuca słów na wiatr.

Wierzyłam mu we wszystko. W każde „kocham cię”, w każde „jesteś dla mnie najważniejsza”. Aż do tego dnia, gdy przypadek okazał się silniejszy od złudzeń.

To był zwykły wieczór. Robert wrócił z pracy później niż zwykle, zmęczony, trochę rozproszony. Zostawił telefon na stole i poszedł pod prysznic.

Nie wiem, dlaczego wzięłam ten telefon do ręki. Nigdy wcześniej tego nie robiłam. Może intuicja, może przeczucie, że coś jest nie tak.

Ekran rozświetlił się sam, a na nim – powiadomienie z Messenger’a. „Robercie, ja już mam dość czekania, aż się rozwiedziesz z żoną.”

Screen freepik

Zamarłam. Serce zaczęło bić tak głośno, że przez chwilę myślałam, iż zaraz usłyszy je z łazienki. Przeczytałam wiadomość jeszcze raz, powoli, jakby miała zmienić sens.

Ale nie – słowa były te same, chłodne, pewne siebie, a przy nich jej imię: Monika. Kobieta, o której nigdy wcześniej nie słyszałam. A może słyszałam, tylko nie zwracałam uwagi? Może wspominał mimochodem: „z pracy”, „ze spotkania”, „z projektu”.

Wtedy cały świat, który budowałam przez lata, pękł jak cienka porcelana. Siedziałam przy stole i wpatrywałam się w ekran, jakby to miało być jakieś nieporozumienie.

W mojej głowie przewijały się wspomnienia: nasz ślub, narodziny córki, wakacje nad morzem, długie rozmowy do nocy… Wszystko wydawało się teraz takie odległe, jak cudzy film.

Kiedy wyszedł z łazienki, próbowałam zachować spokój. Uśmiechnęłam się, choć w środku drżałam.

Screen YT

– Robert, kto to jest Monika? – zapytałam cicho, ale w moim głosie była stal.

Zamarł. Spojrzał na mnie zaskoczony, może przez sekundę chciał coś wymyślić, ale wiedział, że już nie ma sensu.

– To tylko koleżanka z pracy – powiedział, spuszczając wzrok.

– Koleżanka, która czeka, aż się rozwiedziesz ze mną? – odpowiedziałam spokojnie.

Milczał. Wtedy zrozumiałam, że nie ma nic gorszego niż ta cisza. Cisza, która mówi więcej niż tysiąc słów.

W nocy nie spałam. Siedziałam na kanapie, patrzyłam w ciemność i próbowałam zebrać myśli. Jak długo to trwało? Czy to ja nie chciałam widzieć znaków?

Screen YT

Ostatnio był coraz bardziej nieobecny. Zawsze coś miał – spotkanie, projekt, wyjazd. A ja, głupia, cieszyłam się, że jest taki ambitny, że dba o przyszłość naszej rodziny.

Rano wstał, jak gdyby nigdy nic. Ubrał się, wypił kawę.

– Porozmawiamy wieczorem – rzucił.

– Nie będzie żadnego wieczoru – powiedziałam spokojnie. – Nie po czymś takim.

Chciał coś powiedzieć, może przeprosić, może wyjaśnić, ale ja już nie chciałam słuchać. W tamtej chwili wszystko we mnie pękło. Nie krzyczałam, nie płakałam. Poczułam tylko pustkę – ogromną, zimną, taką, która pochłania całą resztę.

Kiedy wyszedł, wzięłam telefon i napisałam do niego krótką wiadomość:

„Nie martw się o mnie. Ja sobie poradzę. Ale ty musisz żyć z tym, co zrobiłeś.”

Minęło kilka miesięcy. Czasami wciąż łapię się na tym, że sięgam po telefon, żeby mu coś opowiedzieć – drobiazg, coś, co dawniej byłoby „nasze”. Ale zaraz przypominam sobie, że już nie ma „nas”. Jest tylko „ja”. I choć boli, to uczę się z tym żyć.

Nie wiem, czy jest teraz z Moniką. Może tak. Może obiecał jej to samo, co kiedyś mi. Ale wiem jedno – ja już nie chcę żyć złudzeniami. Nauczyłam się, że czasem lepiej być samą, niż w związku, w którym codziennie tracisz kawałek siebie.

Screen YT

Kiedy dziś patrzę w lustro, widzę kobietę, która przeszła przez ogień i nie spłonęła. Która uwierzyła w kłamstwo, ale znalazła w sobie siłę, by się z niego wyrwać. I wiem, że kiedyś jeszcze ktoś mnie pokocha – może nie tak pięknie, ale prawdziwie.

Bo po wszystkim, co przeżyłam, już wiem, że miłość to nie słowa. To czyny.

A Robert… cóż. On wybrał swoje.

Moi rodzice zawsze bardziej lubili moją siostrę niż mnie, a mój mąż ciągle to zauważał i nie pozwalał mi ich odwiedzać. Teraz rozumiem, jak bardzo nie miałam szczęścia z rodziną i z nim: „Zobacz, oni nawet nie zwracają uwagi na to, co mówisz, a twoją siostrę słuchają we wszystkim”

Zawsze wspierałam męża we wszystkim, nawet jeśli się z nim nie zgadzałam, ale tym razem zrozumiałam, że wystarczy: „Mama zaproponowała, że wyremontuje jej mieszkanie, a ja nie odmówiłam”

Zadzwoniłam do córki, żeby poprosić ją o podwiezienie mnie do miasta w sprawach służbowych, ale odmówiła mi i powiedziała: „Poproś brata, przecież zostawiłaś mu mieszkanie”