Kiedy zapytałam go, czyja to jest, powiedział, że należy do jego koleżanki, którą podwoził. Ale potem zobaczyłam w jego telefonie wiadomości i moje podejrzenia się potwierdziły

To był zwykły piątek. Wyszłam wcześniej z pracy, żeby zrobić zakupy, posprzątać i przygotować kolację. Mój mąż miał wrócić późno — mówił, że musi zostać dłużej w biurze.

Nie widziałam w tym nic dziwnego, ostatnio często tak bywało. Ale wtedy, zupełnie przypadkiem, znalazłam coś, co przewróciło moje życie do góry nogami.

Kiedy wychodziłam z samochodu, zobaczyłam na siedzeniu pasażera coś błyszczącego. Wzięłam to do ręki — szminka. Czerwona, w eleganckim złotym opakowaniu.

Nie moja. Nie ten odcień, nie ta marka. Poczułam, jak serce bije mi szybciej, a myśli zaczęły się plątać. Może ktoś wsiadł przypadkiem? Może koleżanka z pracy? Może… Nie chciałam wierzyć, że to coś więcej.

Wieczorem, kiedy wrócił, siedziałam w kuchni i obracałam tę szminkę w palcach.

— Co to jest? — zapytałam, starając się mówić spokojnie.

Spojrzał, jakby pierwszy raz ją widział.

— A, to? Koleżanki z pracy. Podrzucałem ją wczoraj do domu, pewnie jej wypadła.

— Koleżanki?

— Tak, nowej dziewczyny z działu. Mówiłem ci o niej, nie?

Nie mówił. Ale milczałam. Nie chciałam robić sceny — w końcu może naprawdę tak było. Tylko że coś w jego głosie, w tym zbyt szybkim
tłumaczeniu, w spojrzeniu, które unikało mojego, nie dawało mi spokoju.

Przez kilka następnych dni próbowałam zachowywać się normalnie. Ale jego zachowanie się zmieniło.

Częściej wychodził, częściej „pracował po godzinach”, częściej kładł telefon ekranem do dołu. Wiedziałam, że coś jest nie tak. Kobieca intuicja nigdy się nie myli.

Pewnego wieczoru, gdy brał prysznic, jego telefon zawibrował. Zawahałam się tylko przez chwilę. Wiedziałam, że nie powinnam, ale serce kazało mi to zrobić. Otworzyłam wiadomość.

Screenshot

„Nie mogę przestać o tobie myśleć. Wczoraj było cudownie.”

Poczułam, jakby ktoś z całej siły uderzył mnie w brzuch. Widziałam jej imię — Marta. Koleżanka z pracy. Ta sama, którą „tylko podwoził”.

Ręce mi się trzęsły, serce waliło jak oszalałe. W tej chwili nie potrafiłam oddychać. Weszłam do łazienki, trzymając telefon w dłoni.

— To kto to jest, Marek? — zapytałam, pokazując mu ekran.
Zbladł.

— To… to nie tak, jak myślisz.

— Nie tak? — krzyknęłam. — Napisała, że wczoraj było cudownie! Co tu jest do myślenia?!

Stał w ciszy, patrząc na mnie z miną chłopca przyłapanego na gorącym uczynku.

— To tylko pomyłka, słaby moment, nie chciałem… — bełkotał, a ja czułam, jak wszystko, co przez lata budowaliśmy, rozsypuje się jak domek z kart.

Screenshot

— Nie chciałeś? — powiedziałam cicho. — A jednak to zrobiłeś.

Wzięłam szminkę z kuchennego stołu i położyłam obok jego telefonu. — To twoje trofea? Chcesz, żebym ci pomogła znaleźć następną?

Nie odpowiedział. Wyszedł z łazienki, usiadł na kanapie, a ja stałam, patrząc na niego i czułam, że to koniec. Nie dlatego, że mnie zdradził — bo zdrada to nie tylko ciało. To też kłamstwo, które zabija wszystko, co było prawdziwe.

Nocą spakowałam jego rzeczy. Nie płakałam. Może łzy wyschły wcześniej, przez te wszystkie wieczory, gdy siedziałam sama i czekałam.

Rano zostawiłam klucze na stole i wyszłam.

Minęły tygodnie. Zaczęłam oddychać. Zrozumiałam, że zdrada nie jest końcem świata, tylko końcem iluzji. Dzięki niej zobaczyłam, kim naprawdę był człowiek, którego kochałam.

Dziś, kiedy widzę w sklepie podobną szminkę, uśmiecham się gorzko. Bo wiem, że tamtego dnia, w tej jednej chwili, kiedy ją znalazłam — uratowałam samą siebie.

Tuż przed ślubem dowiedziałam się, że mój narzeczony ma kochankę. Usłyszałam jego rozmowę przez telefon: „Mamo, dla mnie najważniejsze jest mieszkanie, a miłość już mam”

Przez lata opiekowałam się babcią i wierzyłam, że kiedyś mi się odwdzięczy za mój gest. Zamiast tego babcia zostawiła mieszkanie swojej siostrze

Po tym, jak wyszłam za mąż, mój mąż przyprowadził do nas swoją 10-letnią córkę. Kiedy zapytałam go, dlaczego ona tu jest, odpowiedział: „Anna chce ułożyć sobie życie osobiste, a my i tak nie mamy dzieci”