Mój tata w wieku 60 lat postanowił odejść od mamy po 40 latach małżeństwa dla nowej, prawdziwej miłości. Ale pozostał sam: zdradzony, samotny

Myślałam, że w wieku sześćdziesięciu lat ludzie żyją już wspomnieniami, a nie marzeniami.

Że po czterdziestu latach małżeństwa nie szukają przygód, nie opuszczają rodzinnego domu, nie palą za sobą mostów.

Ale mój tata udowodnił, że się myliłam. Zawsze wydawał mi się cichym, spokojnym, nawet nieco zamkniętym w sobie mężczyzną. Kochał swoje ogródki, telewizję i mamusine pierogi.

Wydawało mi się – co może być prostszego? Człowiek, który nigdy nie dążył do niczego ponadprzeciętnego, nagle w wieku sześćdziesięciu lat mówi: „Nie mogę tak dalej. Chcę prawdziwej miłości”.

Pamiętam ten wieczór jak dziś. Mama stała przy kuchence, mieszała coś w garnku. Tata wrócił z pracy, zdjął kurtkę, długo milczał, a potem po prostu powiedział:

Screen freepik

— Odchodzę.

— Dokąd? — nie od razu zrozumiała.

— Do innej kobiety. Kocham ją.

Mama zamarła jak posąg. Potem tylko spokojnie wyłączyła gaz i powiedziała:

— No to idź.

I ani słowa więcej.

On w milczeniu spakował swoje rzeczy. Bez kłótni, bez krzyków, bez wyjaśnień. Nie mogłam wtedy pojąć, jak to możliwe — po tylu latach, po wspólnych świętach, nocach w szpitalu, po tym, jak razem przeżyli niedostatek i straty.

Wydawało mi się, że tacy ludzie są jak jedno korzenie dla dwojga. Ale okazało się, że nawet silne drzewo może zapragnąć „nowej gleby”.

Mama nie płakała. Po prostu usiadła przy oknie, pochyliła głowę i szepnęła:

— Szukać miłości w wieku sześćdziesięciu lat… I co on tam znajdzie?

Przez pierwsze miesiące dzwonił. Mówił, że jest szczęśliwy, że w końcu poczuł, jak to jest, gdy ktoś cię rozumie, gdy wokół panuje lekkość i śmiech. Bolało mnie to słyszeć.

Nie wiedziałam, kogo bardziej współczuć – mamie, która została sama po całym życiu poświęconym rodzinie, czy tacie, który zachowywał się jak młody chłopak, który postanowił zacząć wszystko od nowa.

Mama mimo wszystko nie mówiła o nim źle. Wręcz przeciwnie – jakby próbowała znaleźć dla niego usprawiedliwienie.

— Może naprawdę zmęczył się mną — mówiła cicho. — Przecież byliśmy razem całe życie, może chciał poczuć coś nowego.

Widziałam, jak starzeje się na moich oczach. Jak cicho siedziała wieczorami przed telewizorem, do którego nikt już nie wracał z pracy. Jak zostawiała jego filiżankę na stole — jakby miał zaraz wejść.

Minął rok. Potem dwa. Od taty prawie nie było żadnych wiadomości. Pewnego razu zadzwonił do mnie w środku zimy. Jego głos był jakoś głuchy, jakby zmęczony.

— Córeczko, nie gniewaj się na mnie — powiedział. — Chyba popełniłem błąd.

— Co się stało?

— Ona odeszła. Powiedziała, że jest jej ze mną ciężko. Jestem stary, zbyt przyzwyczajony do swojego… No, krótko mówiąc, nie
pasowaliśmy do siebie.

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Chciałam powiedzieć: „A co myślałeś?”, ale nie mogłam. Zapytałam tylko:

— Wrócisz do mamy?

— Ona mnie nie przyjmie — powiedział cicho. — A ja nie mam prawa prosić.

Został sam. Małe mieszkanie na obrzeżach, kilka starych zdjęć, telewizor, o którego głośność nikt już nie kłóci się. Od czasu do
czasu wpadam do niego. Wita mnie w milczeniu, nalewa herbatę. W jego spojrzeniu widać coś pomiędzy wstydem a tęsknotą.

— Córeczko — wyznał mi kiedyś — myślałem, że prawdziwa miłość mnie uratuje. Okazało się jednak, że przyszła zbyt późno. Nie wytrzymałem nie z powodu mamy, ale z powodu siebie. Chciałem jeszcze raz poczuć, że żyję. Teraz rozumiem — wtedy żyłem.

Mama, nawiasem mówiąc, również się zmieniła. Stała się spokojna, pewna siebie, jakby pozbyła się cienia, który zawsze stał za jej plecami.

Nauczyła się sama chodzić do teatru, spotykać się z przyjaciółkami, uśmiechać się bez powodu. A kiedy pewnego razu ostrożnie zapytałam:

— Przyjęłabyś go z powrotem?

Odpowiedziała bez wahania:

— Nie. Miłość można wybaczyć, zdradę — nie.

Teraz tata czasami widuje ją na targu. Mówi, że stoi, patrzy z daleka i nie podchodzi. Bo rozumie, że jest już za późno.

Czasami wydaje mi się, że najbardziej nie wybaczył sobie nie zdrady, a tego, że uciekł od osoby, która kochała go prawdziwie, nie oczekując cudu.

Tak, mój tata w wieku sześćdziesięciu lat poszedł szukać „prawdziwej miłości”. Ale znalazł samotność. I być może to też jest prawdziwe — tylko z innej strony.

Bo czasami najgorszą rzeczą, jaką może zrobić człowiek, jest pomylenie pragnienia z uczuciem i utrata tego, co już nigdy nie wróci.

Mama mówi:

— Każdy ma swoje lekcje. Ktoś uczy się kochać, ktoś — odpuszczać. A ja nauczyłam się żyć bez strachu przed samotnością.

I patrząc na nią, rozumiem: to ona jest silna. A tata… po prostu nie wytrzymał swojego wieku i obietnic innych. A teraz jego prawdziwą miłością jest puste krzesło naprzeciwko.

Nie zaprosiłam mamy na ślub, ponieważ przez całe życie widziała we mnie jedynie możliwość poprawy swojego stanowiska. Chciała, abym znalazła sobie korzystną partię, aby żyć w dostatku

Przez 5 lat opiekowałam się sąsiadką jak własną córką, spędzałam z nią cały wolny czas, ponieważ wydawało mi się, że jest samotna. A kiedy zostawiła mi mieszkanie, pojawiła się jej prawdziwa córka

Moja synowa nie ma żadnego sumienia, nie tylko leży na kanapie i nie chce nic robić, ale jeszcze namawia mojego syna, żeby przekonał mnie, żebym zostawiła im dom