Kiedy moi teściowie zapraszają mnie do siebie, nie chcę tam jechać. Żona zawsze się zgadza, bo ona tam odpoczywa, a ja czuję, że pracuję w dzień wolny od pracy

Kiedy moi teściowie zapraszają mnie do siebie, nigdy nie cieszę się z tej wizyty.

Wręcz przeciwnie, czuję dziwny opór, jakbym był zmuszany do pracy, a nie do spędzenia wolnego dnia.

Żona zawsze mówi: „Chodźmy, to przecież rodzice, czekają na nas”.

Widzę, że ona naprawdę odpoczywa w ich domu. Czuje się tam komfortowo, wraca do domu swojego dzieciństwa, gdzie wszystko jest jej znane i bliskie. Ja natomiast czuję się w takich momentach obcy, a nawet trochę wykorzystywany.

Już od progu rozumiem, że oczekują ode mnie aktywności. „O, dobrze, że przyszedłeś, pomóż trochę w ogrodzie” – od razu wita mnie teść.

Screen freepik

Potem: „Może przeniesiesz coś do piwnicy?” Albo: „Trzeba wynieść stare rzeczy, sami nie damy rady”. I tak zamiast spokojnego weekendu dostaję kilka godzin pracy, a do tego poczucie winy, jeśli odmówię.

Próbowałem porozmawiać o tym z żoną. „Wiesz, nie mam nic przeciwko twoim rodzicom, ale jest mi ciężko, kiedy każda nasza wizyta zamienia się w darmową pracę. Jestem zmęczony i nie czuję się wypoczęty”.

Ona tylko uśmiechała się i odpowiadała: „Przecież nie żal ci pomóc? Oni są starsi, mają trudności”. I wtedy rozumiem, że dla niej to nawet przyjemność — być w domu, czuć troskę, a dla mnie — czysty obowiązek.

Czasami myślę: może coś jest ze mną nie tak? Czy jestem zbyt egoistyczny? Bo w końcu to rodzice mojej żony, potrzebują wsparcia. Ale jednocześnie zadaję sobie pytanie: czy dzień wolny nie powinien być czasem na regenerację sił?

Czy nie zasługuję na kilka godzin spokoju, żeby po prostu pobyć z rodziną bez poczucia, że pracuję?

Najbardziej boli mnie to, że żona nawet nie zauważa tej różnicy. „Tak bardzo lubię do nich przyjeżdżać – mówi. – Tam zawsze czuję się jak dziecko, nie muszę się o nic martwić”.

A ja milczę i myślę: „Nie martwisz się, bo wszystkie zmartwienia i pracę przerzucają na mnie”.

Być może nie nauczyłem się jeszcze prawidłowo akceptować tej sytuacji. Być może warto nauczyć się mówić „nie” bez poczucia winy.

Bo inaczej każdy ich telefon z zaproszeniem będzie wywoływał we mnie tylko zmęczenie i niechęć.

I wtedy zamiast ciepłych relacji rodzinnych pozostanie mi tylko poczucie, że w weekendy pracuję na obcym terenie, podczas gdy inni odpoczywają.

Nie chcę kłócić się ani z żoną, ani z jej rodzicami. Po prostu chcę znaleźć równowagę.

Chcę, żeby mnie też wysłuchano, a nie tylko wykorzystywano. Bo w końcu rodzina to nie tylko obowiązki, ale także wzajemny szacunek dla uczuć każdego z nas.

Mam 55 lat i sam sobie gotuję, bo żona zawsze znajduje powód, żeby tego nie robić: „Jestem zmęczona tym, że przez tyle lat wszystko robiłam, chcę odpocząć”

Kiedy moja mama dowiedziała się, że syn mojej przyjaciółki będzie mieszkał u mnie, od razu zadzwoniła i powiedziała: „Lepiej zajmij się swoimi siostrami, a nie cudzymi dziećmi”

Kiedy moja mama dowiedziała się, że syn mojej przyjaciółki będzie mieszkał u mnie, od razu zadzwoniła i powiedziała: „Lepiej zajmij się swoimi siostrami, a nie cudzymi dziećmi”