Zawsze żyłam z myślą, że moje dzieci są moją największą dumą i nadzieją. Dałam im wszystko, co mogłam: miłość, siłę, zdrowie, czas.
Szczególnie wiele oczekiwałam od córki. Była moją przyjaciółką, moim promykiem światła, godzinami siedziałyśmy w kuchni i rozmawiałyśmy o życiu.
Często powtarzała: „Mamo, tato, kiedy się zestarzejecie, zawsze będę przy was. Nigdy was nie zostawię samych”.
Wierzyłam w te słowa, trzymałam się ich jak obietnicy, że nasza przyszłość będzie spokojna.
Kiedy wyszła za mąż, szczerze się cieszyłam. Razem z mężem pobłogosławiliśmy ją, pomogliśmy w organizacji ślubu, daliśmy wszystko, co mogliśmy.
Widziałam w jej oczach szczęście i byłam pewna, że teraz jeszcze bardziej będzie cenić rodzinę, ponieważ wie, czym jest miłość i wsparcie.
Ale wszystko potoczyło się inaczej. Z czasem jej telefony stawały się coraz rzadsze, a wizyty – jeszcze rzadsze. Kiedy sugerowaliśmy:
„Córeczko, może przyjedziesz w weekend, posiedzimy razem, pomożesz trochę w gospodarstwie?”, ona zawsze odpowiadała: „Och, mamo, mamy swoje sprawy. Mam męża, dzieci, troski”.
Na początku ją usprawiedliwiałam. Myślałam, że jeszcze przyzwyczaja się do nowego życia. Ale lata mijały, a nic się nie zmieniało.
Widziałam, jak potrafi znaleźć czas dla przyjaciół, podróży, wypoczynku, ale dla nas z mężem nie miała ani godziny.
„Córeczko, pamiętasz, jak zawsze mówiłaś, że będziesz przy nas, kiedy się zestarzejemy?” – pewnego razu nie wytrzymał mój mąż. Ona tylko uśmiechnęła się nieśmiało i odpowiedziała: „Tato, jesteście silni, dacie sobie radę”.
Naprawdę staraliśmy się sobie poradzić. Ale lata robią swoje: choroby, zmęczenie, samotność.
I wtedy szczególnie bolesne jest wspominanie tych szczerych słów, które kiedyś wypowiadała córka. Bo w nich była nadzieja, była wiara, że nie będziemy sami.
Wiecie, co rani najbardziej? Nie obojętność sąsiadów czy znajomych. Ale to, że najbliższa osoba, której oddałeś swoje serce, zapomniała o twoich zmarszczkach, o twoich bólach i o twoich cichych wieczorach.
Nie prosimy o wiele – tylko o odrobinę uwagi, odrobinę ciepła. Tylko o to, co obiecała nam nasza córka, kiedy była jeszcze małą dziewczynką i przysięgała: „Mamo, nigdy cię nie opuszczę”.
A teraz często myślę: może to my popełniliśmy błąd? Może zbyt wierzyliśmy w słowa i zbyt mało uczyliśmy ją dotrzymywania obietnic?
A jednak nadal czekamy. Bo serce rodzicielskie jest tak skonstruowane – potrafi wybaczać, nawet gdy zapomina się o tym, co najważniejsze.
Jak przesadzić storczyk do nowej doniczki: wskazówki, które przydadzą się każdej gospodyni