Zawsze uważałam, że moje życie toczy się spokojnie, bez gwałtownych zwrotów akcji. Razem z mężem przeżyliśmy ponad dwadzieścia lat, wychowaliśmy córkę, urządziliśmy dom.
Mieliśmy swoje codzienne radości i drobne sprzeczki, ale szczerze wierzyłam, że jesteśmy zespołem, który przetrwa razem do końca.
Wydawało mi się, że wszystko będzie tak jak zawsze: praca, wieczory w domu, nasze wspólne wycieczki na wieś, rozmowy w kuchni podczas kolacji.
Żyłam w przekonaniu, że znam swojego męża jak nikt inny. Tego dnia wracałam z pracy wcześniej niż planowałam.
W mieście było gorąco, więc postanowiłam skrócić drogę przez park. I właśnie tam go zobaczyłam. Mojego męża. Szedł trzymając za rękę małego chłopca, a obok niego kroczyła młoda kobieta z uśmiechem na twarzy.

Wyglądali tak… naturalnie. Jak rodzina. Zatrzymałam się, nie wierząc własnym oczom. Serce zaczęło mi mocno bić, a gardło wyschło.
Chciałam podejść, krzyknąć, zapytać — ale nogi jakby przyrosły do ziemi.
Wieczorem wrócił do domu, jakby nic się nie stało. Opowiadał o „ciężkim dniu w pracy”, a ja po prostu patrzyłam na niego i próbowałam zrozumieć, jak można tak kłamać, nawet nie mrugając okiem. Milczałam.
Miałam wrażenie, jakby w jednej chwili ktoś wyciągnął spod mnie ziemię. Następnego dnia zebrałam siły i powiedziałam córce.
Siedziałyśmy w kuchni, a ona słuchała uważnie, nie przerywając. Potem cicho powiedziała:
— Mamo, musisz się rozwieść. Zasługujesz na inne życie.
Patrzyłam na swoje dziecko i rozumiałam, że jest teraz mądrzejsza ode mnie. Bałam się stracić wszystko, ale czy to nie było już stratą?
Potrzebowałam kilku tygodni, aby podjąć decyzję. Za każdym razem, gdy przypominałam sobie tę scenę w parku, coś we mnie pękało. I wtedy zrozumiałam: nie chcę żyć w kłamstwie.
Było mi boleśnie, strasznie, ale gdzieś głęboko w środku czułam ulgę. Bo gorzej niż życie z człowiekiem, który oszukuje, już nie będzie.
Teraz zaczynam wszystko od nowa. Nie jest to łatwe, ale wiem, że postąpiłam słusznie. I jeśli kiedyś znów będę miała wrażenie, że życie jest stabilne i przewidywalne, będę pamiętać: może się zmienić w jednej chwili.