Kolega Pawła Ż, ojca Dawida, przypadkowo trafił na moment odnalezienia ciała chłopca przez policję. Wszystko nagrał dronem, którym latał nad okolicą. W rozmowie z Wirtualną Polską mężczyzna opowiada jak na własną rękę szukał dziecka.
Nasz rozmówca chodził z Pawłem Ż. do szkoły. – Gdy zaginął Dawid, przyśnił mi się płaczący chłopiec. Bardzo to przeżyłem, a nie mam nawet własnych dzieci.
Wierzyłem, że on żyje. Zawiesiłem prace w firmie na kilka dni i na własną rękę szukałem chłopca – mówi mężczyzna.
Dawida szukały tysiące osób
Przepytywał potencjalnych świadków, szukał monitoringu, przekazał policji wiele cennych informacji, do których dotarł. W piątek trafił na monitoring, na którym była skoda, która wyglądała dokładnie jak ta należąca do Pawła Ż. – Przekazałem nagrania policji.
Wynika z nich, że ojciec Dawida musiał jechać inną trasą. Nie wierzę, że zatrzymał się przy A2, bo tam popołudniami jest korek i ludzie widzieliby mężczyznę z ciałem dziecka – mówi nasz rozmówca.
I dodaje: – Po tym jak przekazałem śledczym nagarnie, zmienili obszar poszukiwań. W sobotę pojechałem w wytypowane miejsce. Lataliśmy tam dronem.
Zobaczyłem jeden zespół kryminalnych. Nagle zauważyłem, że coś się dzieje. Wiedziałem już, że to Dawid. Słabo mi się zrobiło, gdy zobaczyłem ciało. Nikt nie powinien tego oglądać – mówi nasz rozmówca.
Wszystko nagrał jego dron. – Film jest bardzo mocny. Wszystko widać. Po trzech minutach zrobiło się niebiesko. Przyjechało mnóstwo radiowozów.
Zablokowali nas i kazali wyłączyć drona. Do ostatniej chwili miałem nadzieję, że Dawid żyje, choć od kilku dni docierały do mnie informacje, że ta historia nie skończy się dobrze – mówi kolega Pawła.
I dodaje: – Ciężko to wszystko pojąć, bo znałem Pawła. Był spokojnym facetem, a tu nagle takie coś. Naprawdę nie mam pojęcia, co się stało. Krzywdzić własne dziecko? Ciężko mi dojść do siebie po tym wszystkim.
Dawid nie żyje. Prokuratura potwierdza
Ciało Dawida Ż. zostało odnalezione w sobotę około godziny 13 przy zbiorniku retencyjnym. Zwłoki leżały w krzakach kilkadziesiąt metrów od ekranów akustycznych stojących wzdłuż autostrady A2 przy węźle Pruszków.
Natknął się na nie jeden z policjantów, który zauważył dziecięce buciki w kolorze niebieskim.
Na poniedziałek zaplanowano sekcję zwłok Dawida Ż. Z nieoficjalnych informacji wynika, że na ciele znaleziono rany kłute. Matka chłopca opublikowała oświadczenie. „Szanowni państwo, składam podziękowania służbom, które z ogromną determinacją nie szczędząc środków i wysiłku prowadziły akcję poszukiwawczą.
Dziękuję lokalnej społeczności, mediom i wszystkim tym, którym los mojego synka nie był obojętny” – napisała.
W środę, 10 lipca, ojciec 5-letniego Dawida Ż. zabrał syna z domu w Grodzisku Mazowieckim ok. godz. 17. Paweł Ż. miał go zawieźć do Warszawy do matki. Podróżował z chłopcem szarą skodą fabią o nr. rejestracyjnym WGM 01K9.
Przed godz. 21 policjanci dostali zgłoszenie, że ojciec Dawida został śmiertelnie potrącony przez pociąg relacji Skierniewice-Warszawa.
Miał popełnić samobójstwo. O północy matka Dawida zgłosiła zaginięcie syna. W piątek odbył się pogrzeb mężczyzny. – Nie mogę uwierzyć, że był mordercą – mówiła nad grobem matka Pawła Ż.