Ta metoda okazała się lepsza od jasnowidza. Co dokładnie zrobiła policja?

Przez kilka dni trwały poszukiwania 5-letniego Dawida Żukowskiego. Bez rezultatów. W końcu policja zdecydowała się poprosić o pomoc do jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego.

Równocześnie funkcjonariusze prowadzili poszukiwania inną metodą.

W zaroślach przy zbiorniku wodnym nieopodal zjazdu z autostrady A2 do Pruszkowa znaleziono ciało chłopczyka.

Przez 10 dni służby bez rezultatów szukały 5-letniego Dawida Żukowskiego.

Policja nawet zwróciła się o pomoc do jasnowidza, Krzysztofa Jackowskiego, którego wezwała na miejsce poszukiwań – dowiedział się Onet. Te doniesienia potwierdził w rozmowie z Fakt24 sam jasnowidz.

Jackowski przyznał, że po tym, jak przybył do Warszawy, policja powiadomiła go o znalezieniu ciała chłopczyka.

Policja ujawniła, w jaki sposób znalazła ciało Dawidka

Sprawę zaginięcia 5-latka z Grodziska Mazowieckiego nagłośniono w mediach. Apele policji – jak wyjaśnił asp. szt. Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji – spotkały się z olbrzymim odzewem i do policjantów zaczęły spływać setki informacji.

– Każdą traktowaliśmy poważnie, żadna nie była lekceważona. W miejsca, gdzie miało być widziane dziecko lub jego ojciec, kierowaliśmy policjantów.

Sprawdzali każdy trop. Od samego początku prowadziliśmy działania dwutorowo – tłumaczył podczas konferencji policjant.

– Do działań skierowano setki policjantów pionu operacyjnego. Śledczych i kryminalnych posiadających doświadczenie w tego typu sprawach. To policjanci, którzy sprawdzali teren patrząc na wszystko pod innym kątem niż służby prewencyjne.
Ci ludzie zwracali uwagę na wszystkie ślady mogące wskazywać na próbę ukrycia zwłok – mówił asp. szt. Mrozek. –

Dzień po dniu eliminowali kolejne miejsca, przesuwając się wzdłuż trasy Grodzisk Mazowiecki – Warszawa. Tam bowiem logował się wcześniej telefon ojca chłopca, tam był widziany jego samochód, na ten rejon wskazywały analizy zebranych informacji operacyjnych – zaznaczył.

Brane pod uwagę były wszystkie scenariusze. Do pomocy zaangażowano strażaków i żołnierzy, wykorzystywano helikoptery i drony.

– Pomagali nam mieszkańcy Grodziska. Wszyscy byli nastawieni na szukanie żywej osoby. Z drugiej strony w Komendzie Stołecznej Policji rozpoczął swoją pracę specjalny sztab.

W jego skład wchodzili najbardziej doświadczeni policjanci operacyjni. Postawiono przed nimi bardzo trudne zadanie.

Mieli odnaleźć ciało dziecka. Na czele tych działań stał I zastępca Komendanta Stołecznego Policji insp. Krzysztof Smela.

Po raz pierwszy w historii policja prowadziła poszukiwania na tak duża skalę – podkreślał asp. szt. Mrozek. Niestety ich finał okazał się tragiczny.

Historia Dawida Żukowskiego z Grodziska Mazowieckiego

Przypomnijmy, że Dawid Żukowski zaginął w środę, 10 lipca. Około godziny 17 ojciec chłopca, Paweł Ż. († 32 l.) zabrał go z domu w Grodzisku Mazowieckim. Miał zawieźć syna do matki w Warszawie.

Małżonkowie nie mieszkali ze sobą od około miesiąca.

Mężczyzna odjechał wraz z dzieckiem szarą skodą fabią. Mieli się udać w stronę Okęcia, by popatrzeć na lądujące i startujące samoloty.

Około godziny 20:52 funkcjonariusze dostali informację, że Paweł Ż. nie żyje. 32-latek zginął pod pociągiem relacji Skierniewice – Warszawa.

Jego ciało odnaleziono na torach w Grodzisku Mazowieckim. Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna odebrał sobie życie.

Kilka godzin później, przed północą, matka 5-latka zgłosiła zaginięcie dziecka. Samochód, którym podróżował ojciec Dawidka znaleziono na osiedlu Łąki w Grodzisku Mazowieckim, około trzech kilometrów od miejsca jego śmierci.

W sobotę smutną informację o odnalezieniu zwłok 5-latka z Grodziska Mazowieckiego przekazał asp. szt. Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji.

Poszukiwania Dawida Żukowskiego były największymi w historii polskiej policji.

Źródło: Fakt24, TVP Info