Mam prawie trzydzieści sześć lat i gdyby ktoś mi wcześniej powiedział, w jak absurdalnej i jednocześnie okropnej sytuacji się znajdę, nie uwierzyłbym. Moja żona jest w ciąży.
Wydawałoby się, że nie ma w tym nic strasznego. Ale nie w moim przypadku. Ponieważ ona nie spodziewa się dziecka ode mnie, ale od jakiegoś faceta z Włoch.
I nie chodzi nawet o to, że mieliśmy problemy – wręcz przeciwnie, w rodzinie panowała stabilizacja. Dopóki nie wysłałem mojej ukochanej z naszym synem Alanem na wakacje.
To właśnie dzięki Alanowi dowiedziałem się o czymś, co inaczej prawdopodobnie pozostałoby tajemnicą.
Aby obraz był bardziej zrozumiały, opowiem trochę o sobie. Nazywam się Andrzej, jestem zupełnie zwyczajnym mężczyzną.
Po raz pierwszy ożeniłem się zaraz po wojsku – małżeństwo okazało się krótkotrwałe, po trzech latach wraz z żoną zrozumieliśmy, że zbytnio się różnimy. Rozwiedliśmy się spokojnie, bez kłótni i podziału majątku. Nie mieliśmy dzieci – i dzięki Bogu.
Kilka miesięcy po rozwodzie poznałem Magdalenę – kobietę, o której teraz opowiadam. Poznaliśmy się, zaczęliśmy spotykać, a potem wzięliśmy ślub.
Kilka lat później urodził się nasz syn Alan. Żyliśmy jak większość ludzi: kredyt hipoteczny, pożyczki, praca w dni powszednie, zakupy lub wycieczki do rodziców w weekendy.
Czasami wychodziłem z przyjaciółmi do baru, Magdalena – na spotkania z koleżankami. Nie zdradzałem jej i nie miałem powodów, by ją o to podejrzewać. Do pewnego momentu.
Latem, jak zwykle, planowaliśmy wyjazd nad morze. Zdecydowaliśmy się pojechać do Włoch – na prośbę Magdaleny, ponieważ mieszkała tam jej stara szkolna przyjaciółka Natalia.
Natalia wyszła za mąż za Turka i przeprowadziła się do niego. Nie udało mi się wziąć urlopu: z centrali przyszło polecenie, aby pilnie przekazać jeden obiekt, a kierownictwo odwołało wszystkie urlopy. Musiałem zrezygnować z wyjazdu.
Kiedy poinformowałem o tym żonę, tylko wzruszyła ramionami i zaproponowała, że pojedzie z Alanem sama, a moje bilety zostaną zwrócone. Byłem zaskoczony, jak to oni pojadą bez mnie do innego kraju?
Żona odpowiedziała, że nie ma sensu siedzieć w domu przez całe lato. Tam jest Natalia, ona ich spotka, nie zgubią się.
Krótko mówiąc, kłóciliśmy się przez kilka dni, ja się opierałem, ale w końcu się poddałem.
Pomyślałem, że dobrze, nie będzie tam sama, będzie z przyjaciółką, dziecko przynajmniej odpocznie. Teraz rozumiem, jak bardzo się pomyliłem.
Przed wyjazdem, jak należy, chciałem spędzić noc z żoną, w końcu trzy tygodnie rozłąki, ale ona odmówiła, powołując się na złe samopoczucie. Byłem tym zasmucony, ale co można było zrobić.
Minęły trzy tygodnie. Przed powrotem żona zadzwoniła i powiedziała, że przyjaciółka zaproponowała jej zostać jeszcze na dwa tygodnie, syn dobrze się czuje i jest szczęśliwy, opalił się. Dodatkowo dogadała się w pracy. Można zmienić bilety.
Zgodziłem się. Tęskniłem, ale skoro dziecku jest dobrze, niech odpoczywają.
Kiedy wrócili, byłem pełen oczekiwania. Posprzątałem, przygotowałem kolację. Alan promieniał, ale Magdalena była jakoś zdystansowana.
Ukrywała oczy, odpowiadała jednosylabowo. Pomyślałem, że może jest zmęczona. Ale po kilku dniach poczułem, że coś jest nie tak.
Czekałem, aż Magdalena sama wszystko opowie. Ale zaczęła unikać rozmów. Aż pewnego razu usłyszałem, jak Alan pyta w kuchni: „Mamo, a wujek, który pływał z tobą i tańczył, został we Włoszech? Nie przyjedzie do nas?”
Nie dosłyszałem odpowiedzi – w uszach zadzwoniło mi, serce zamarło. Wszedłem do kuchni jak wryty i zapytałem, o jakim wujku mowa.
Żona odpowiedziała pytaniem, udając, że smaży coś na kuchence. Nie było sensu udawać, Alan właśnie o nim mówił.
Magdalena powiedziała, że Alan coś pomylił, bo to był tylko sąsiad Natalii.
I nagle, bez powodu, pobiegła do łazienki, zakrywając usta dłonią. Wtedy wszystko mi się ułożyło. Usiadłem i zacząłem liczyć: miała miesiączkę w dniu wyjazdu, minęło ponad pięć tygodni… Wszystko jasne.
Wieczorem mamrotała coś o „zatruciu” i „aklimatyzacji” i poszła spać wcześniej niż zwykle. Ale następnego dnia nie mogłem już milczeć i zapytałem ją wprost, czy jest w ciąży.
Wyszedłem z łazienki z testem ciążowym, na którym wyraźnie widać było dwa paski, i zapytałem, co to znaczy.
Żona przyznała się, że jest w ciąży. Zapytałem ją, kto jest ojcem, a ona upierała się, że to ja.
Ale to było kłamstwo, ponieważ zanim wyjechała z synem nad morze, nie spaliśmy ze sobą przez dwa tygodnie – byłem w podróży służbowej.
Potem dostała miesiączkę, a oni spędzili tam pięć tygodni na wakacjach. Jak mogła zajść w ciążę ze mną?
Każde jej słowo było kłamstwem. Bezczelnym, cynicznym, zimnym. A ja, choć starałem się zachować panowanie nad sobą, już rozumiałem – zostałem zdradzony. Najgorsze było to, że zrobiła to moja żona. Ta, której ufałem najbardziej.
Spojrzałem uważnie na Magdalenę. Stała z opuszczonym wzrokiem i bawiła się ręcznikiem kuchennym. Albo ściereczką – nie ma znaczenia.
Najważniejsze, że chowała oczy. Chciała wszystko wyjaśnić. Prosiła tylko, żeby nie krzyczeć – szeptała ledwo słyszalnie, a w jej głosie już drżały łzy.
Czekałem. I w końcu wyznała, że to ten sam wujek, o którym mówił syn. Często ich odwiedzał, miło się zachowywał, był uprzejmy i uważny.
A potem… typowa historia: zakręciło jej się w głowie, straciła kontrolę, nie mogła się oprzeć. Zaczęła romans.
Zapytałem, czy Natalia widziała to wszystko wraz z mężem. Odpowiedziała, że byli w pobliżu… ale nie zwracali uwagi.
Nie rozumiejąc, po co o to pytam, zapytałem ją, ile razy mnie zdradziła. Jakby była różnica między jednym a dziesięcioma razy.
Odpowiedziała, że nie pamięta, i zaczęła mnie prosić o wybaczenie.
Patrzyłem na nią. Znowu płakała. To wszystko wyglądało jak scena z taniej telenoweli. Łzy, skrucha. Teatr jednego aktora.
A przecież jeszcze niedawno patrzyła mi w oczy i zapewniała, że wszystko jest w porządku. A teraz – oto mamy „kurortowy romans”, ciążę, zdradę.
Zapytałem żonę, jak mamy dalej żyć. Magdalena zaczęła mówić, że to nie było celowe.
W tym momencie nie mogłem się już powstrzymać. Mój głos musieli słyszeć wszyscy sąsiedzi. Krzyczałem tak, jak nigdy w życiu. Z gniewu, bólu i bezsilności.
„Myślisz, że to nie twoja wina?! Spałaś z innym, zaszłaś w ciążę i to nie twoja wina?! A kto? Ja?! To ja sam wpędziłem się w taką sytuację?!”
Magdalena nadal płakała, zakrywając twarz dłońmi. Rozumiałem, co przeżywa. Być może nawet żałowała. Ale patrzyłem na nią i widziałem tylko zdradę. Wszystko, co było między nami, runęło. Na zawsze.
Nie mogłem zostać w tym mieszkaniu. Podszedłem do syna, powiedziałem, że pilnie wezwano mnie do pracy, życzyłem dobrej nocy i wyszedłem.
Poszedłem do przyjaciela. Czterdzieści minut później siedziałem już u niego z butelką piwa. Po wysłuchaniu całej historii był w szoku.
Rozumiem, że ona nie tylko mnie zdradziła, ale jest teraz w ciąży. Chcę się rozwieść, ale syn… Nie chcę, żeby dorastał bez ojca. Sam przez to przeszedłem.
Posiedzieliśmy, pogadaliśmy, a potem poszliśmy spać. Rano postanowiłem jednak wrócić do domu. Trzeba było coś zdecydować.
Magdalena właśnie karmiła Alana. Syn ucieszył się, widząc mnie: „Myślałem, że mama zabierze mnie dzisiaj do szkoły!”. Powiedziałem synowi, że ja go zawiozę.
Magdalena cicho zapytała, czy zjem śniadanie. Nie odpowiedziałem. Milczałem. Po prostu nie wiedziałem, jak teraz z nią rozmawiać.
Po szkole zadzwoniła do mnie teściowa i powiedziała, że musimy pilnie porozmawiać. Córka powiedziała jej wszystko, że z powodu bzdury zamierzam zniszczyć rodzinę.
Na początku nie chciałem jechać. Ale rozumiałem, że tak po prostu nie ucieknę od nich. Pojechałem. Teściowa była już z żoną. Zaczęliśmy od „rodzinnej narady”.
Rodzice żony zdecydowali, że skoro ona okazała skruchę, to ja powinienem o wszystkim zapomnieć i wychowywać obce dziecko. To było dziwne. Nie spałem całą noc. Cierpiałem. A rano kolejna niespodzianka: teściowa przyszła do domu.
Tak jak wczoraj zaczęła mi wygłaszać wykłady, a ja nie wytrzymałem i wyszedłem. Najpierw mieszkałem u przyjaciela, potem wynająłem mieszkanie. Wszystko wyjaśniłem synowi. Spędzam z nim każdy tydzień: spacerujemy, rozmawiamy, przynoszę mu prezenty.
Z Magdaleną nie mam już kontaktu. Pisała, prosiła, żeby „zacząć od nowa”. Ale od czego? Od zdrady? Zdecydowałem, że złożę wniosek o rozwód. Ona się nie spieszy, ma nadzieję, ale ja już wszystko postanowiłem.
Powiedziałem wszystko mamie. Jak się spodziewałem, jest po mojej stronie. Powiedziała: „Synku, rób, co podpowiada ci serce. Nie denerwuj się. Jesteś mądrym chłopcem. Pamiętaj, że masz syna. A ona… niech żyje tak, jak pozwala jej sumienie. Bóg ją osądzi”.
Można mnie potępiać. Ale podjąłem decyzję. Wychowywanie cudzego dziecka, które przez całe życie będzie mi przypominało o zdradzie, nie jest dla mnie.
Dla mężczyzny zdrada żony to cios w plecy. A bez zaufania nie ma miłości. Rodzina jest zniszczona. A rozbitej czary nie skleisz.
Program Katarzyny Cichopek zniknie z anteny. Co dalej z jej przyszłością
Marcin Mroczek zorganizował dla syna wystawną komunię. A wszystko to w trakcie rozwodu z żoną