Kiedy mama mojego męża przyjechała nas odwiedzić, od razu zaczęła wprowadzać swoje własne porządki w naszym domu.
Oczywiście już wtedy czułam się podejrzliwie w stosunku do jej zachowania.
Na początku byłam pod wrażeniem wszystkiego, co mówiła i robiła, ale później zdałam sobie sprawę, że to bez sensu.
Klara zawsze mówiła, że jestem nie właściwa dla jej syna, że jest głodny i że nie witam jej w drzwiach jak królowa.
Tym razem naprawdę nie rozumiałam jej zachowania, ponieważ znów byłam w ciąży i czułam się źle. Klara powiedziała, że zawsze źle się czułam, że to była moja wymówka, żeby nic nie robić.
Wtedy mąż postanowił przerwać naszą rozmowę z teściową i zapytał ją, co przywiozła. Kobieta nie zawahała się i wyjaśniła, że przyprowadziła dzieci sąsiadki.
Ja jednak byłam temu przeciwna, ponieważ wpadliśmy na pomysł, aby ubrać pierwsze dziecko i nawet jeśli tym razem zamiast syna urodzi się córka, to i tak będziemy polegać tylko na własnych siłach.
Ale Klarze nie podobało się takie podejście. Obwiniała mnie, że żyję kosztem jej syna i podejmuję tak ważne decyzje.
Zapomniała jednak, że byłam tylko na urlopie macierzyńskim, a mieszkanie, w którym mieszkamy, należało do mnie.
Klara jednak nie odpuściła i zaczęła mi wmawiać, że teraz żyję kosztem jej syna.
Wtedy nie zrozumiałam i wyszłam na ulicę, czułam się upokorzona. Czasami mam wrażenie, że teściowa uważa, że jestem niegodna jej syna.
Nawet jak urodziłam syna, to Klara mówiła, że to wszystko dzięki jej synowi, że to dzięki niemu mam takiego wspaniałego syna i że to nie ma nic wspólnego z nią.
I nawet kiedy moi ojcowie wyremontowali moje mieszkanie, powtarzała mi, że to jej syn się mną opiekuje.
Kiedy zadzwoniłam do niej z prośbą o pomoc, żeby mogła przez rok siedzieć z moim wnukiem, usłyszałam tyle, że nie mogłam w to uwierzyć.
Mój mąż zawsze był zajęty tylko sobą i swoją pracą, rzadko miał coś wspólnego ze mną i moim dzieckiem.
Wróciłam do domu i powiedziałam teściowej, że jeśli chce nas odwiedzać, to ma szanować mnie i moje zasady, w przeciwnym razie ona i jej syn nigdy więcej nie przekroczą progu mojego domu. Może trochę przesadziłam, ale było to konieczne.